Przychody wywodzącej się z Danii sieci Jysk rosły dotychczas w tempie prawie 10 proc. rok do roku. Pandemia i konieczność zamknięcia na 10 tygodni większości sklepów znacznie spowolniła ten wzrost.
— W zakończonym 31 sierpnia roku obrachunkowym 2019/20 sprzedaż naszej sieci detalicznej zwiększyła się tylko o 1,5 proc., podczas gdy rok wcześniej było to 9 proc. — mówi Piotr Padalak, dyrektor generalny spółki.

Oprócz sieci sklepów Jysk ma w Polsce także centrum dystrybucyjne, które obsługiwało dotychczas kilka krajów Europy Środkowo-Wschodniej. W ubiegłym roku w Bułgarii powstało podobne centrum, które przejęło część zadań polskiego, czego skutkiem był spadek przychodów spółki o ponad 8 proc. — wyniosły 2,74 mld zł, podczas gdy w poprzednim roku obrachunkowym sięgnęły 2,9 mld zł.
2 tys. m kw.
Administracyjne obostrzenia wprowadzone w związku z pandemią skomplikowały funkcjonowanie firmy.
— Gdy 13 marca zeszłego roku premier ogłosił zamknięcie galerii handlowych, a wieczorem ukazało się rozporządzenie w tej sprawie, całe szefostwo sieci zastanawiało się wspólnie, które nasze sklepy trzeba następnego dnia zamknąć, a które mogą pozostać otwarte. Wiemy oczywiście, jaką powierzchnię ma każdy nasz obiekt, ale nie zawsze wiedzieliśmy, ile ma centrum handlowe, w którym one się znajdują. Bywało, że szacowaliśmy to na podstawie mapy Google’a — wspomina Piotr Padalak.

Ostatecznie podczas kolejnych lockdownów firma zdecydowała się zamykać 180 z ówczesnych 236 sklepów.
— Nigdy nikt nie zakwestionował zasadności naszej decyzji — dodaje menedżer.
Znaczne ograniczenie możliwości handlu przez prawie dwa i pół miesiąca spowodowało, że placówki sieci odwiedziło mniej klientów niż rok wcześniej, dokonali też mniejszej liczby transakcji.
— Średnia wartość tych transakcji była jednak znacznie wyższa niż rok wcześniej — dodaje Piotr Padalak.
Do tego doszedł dynamiczny rozwój handlu online. Sprzedaż internetowa, liczona jako łączna wartość transakcji dokonanych online, wzrosła z nieco ponad 4 proc. w roku 2018/19 do prawie 8 proc. w minionym. W efekcie łączny zysk netto firmy wzrósł w zeszłym roku obrachunkowym aż o 17,6 proc., sięgając 135,19 mln zł (rok wcześniej było to 114,9 mln zł).
Firma szczyci się tym, że mimo ograniczeń administracyjnych nie zmniejszyła zatrudnienia — nadal ma 2,4 tys. pracowników.
— Utrzymanie poziomu zatrudnienia w tych trudnych czasach to nasz priorytet — dodaje Piotr Padalak.
500 plus
W zeszłym roku Jysk uruchomił handel typu B2B. Usługa jest adresowana do firm, ale także np. do jednostek podległych samorządowi terytorialnemu (szpitali, szkół, przedszkoli) i ma być w tym roku rozwijana. Przede wszystkim Jysk stawia jednak na zwiększenie liczby sklepów. Tworzona od ponad 20 lat stacjonarna sieć składa się z 241 placówek. Zdaniem szefostwa firmy na rynku jest jeszcze bardzo dużo miejsca na kolejne.
— Zakładamy, że sieć powiększy się do 500 sklepów. Chcemy uruchamiać minimum 15 rocznie — mówi Piotr Padalak.
W tym roku obrotowym firma otworzyła już pięć. Obecnie większość jej sklepów w Polsce działa według dwóch różnych tzw. konceptów. Nowszy, koncept 3, polega na prezentacji mebli i innych artykułów we wnętrzach i warunkach zbliżonych do domowych.
— Chodzi o to, by klient nie musiał sobie wyobrażać, jak tapczan czy stół będzie wyglądał u niego w mieszkaniu — tłumaczy dyrektor.
Firma planuje w ciągu najbliższych dwóch lat przestawić na koncept 3 całą sieć (obecnie w tym formacie działa jedna trzecia sklepów).
XL i XS
O ile standardowy sklep firmy w Polsce ma 850-900 m kw. powierzchni handlowej, to są też dwa wyjątkowe — każdy ma ponad 1,5 tys. m kw.
— Od kilku lat Jysk XL działa w Łodzi, a od kilku miesięcy także we Wrocławiu. Tak duża powierzchnia pozwoli nam zaprezentować jednocześnie wszystkie meble, jakie mamy w asortymencie, co w standardowym sklepie jest niemożliwe. Chcemy otworzyć więcej takich sklepów — mówi dyrektor.
Jeżeli firma znajdzie odpowiednie lokalizacje, mogą pojawić jeszcze nieznane dotychczas polskiemu klientowi placówki.
— To format, jaki od kilku lat działa w Danii i na Węgrzech. Sklepy znajdują się najczęściej w centrach handlowych i mają powierzchnię jednej trzeciej naszej standardowej placówki. Dominuje w nich wyposażenie sypialni — informuje Piotr Padalak.
To w pewnym sensie powrót do korzeni — gdy pod koniec lat 70. XX w. Lars Larsen zakładał późniejszą sieć, to najpierw funkcjonowała jako Jysk Sengetøjslager, czyli Jutlandzkie magazyny sypialniane.
Firma Jysk zainwestowała już w Polsce 750-800 mln zł (w przeciwieństwie do części konkurentów wynajmuje obiekty pod sklepy). Większość sprzedawanych przez nią mebli jest produkowana w Polsce. Dotyczy to nie tylko polskiej sieci, ale również m.in. placówek w krajach Europy Środkowej — w Czechach, na Słowacji, Węgrzech i Ukrainie oraz w państwach skandynawskich — Danii, Szwecji, Finlandii czy Norwegii.
Jysk ma ciekawą koncepcję sklepów, wyróżniającą go na tle bezpośredniej konkurencji, a ponieważ Polacy lubią skandynawski dizajn, to dość licznie je odwiedzają. Średnio kwartalnie robi w nich zakupy 10-12 proc. rodaków. To wynik porównywalny z osiągnięciami specjalistycznych sieci sklepów z innych branż, np. PSB Mrówka czy Mediamarktu, i lepszy od konkurencyjnej sieci wnętrzarskiej Home & You — około 6 proc. czy meblowej Agata — 3 proc.
Przy ponad 240 obiektach można jednak pokusić się o większy zasięg. Zróżnicowanie oferty w postaci wprowadzenia nowych formatów może być na to dobrym sposobem. Polacy mają już do czynienia z taką różnorodnością w obszarze innych marek detalicznych i je akceptują.
Plan rozszerzenia sieci do 500 placówek uważam za bardzo ambitny, ale w ostatnim czasie firmy handlowe udowodniły, że na polskim rynku udaje się realizować tak ambitne zamierzenia. Z powodu pandemii wiele sieci likwiduje część lub wszystkie placówki, co stwarza szanse na znalezienie atrakcyjnych lokalizacji. Aby osiągnąć cel, Jysk powinien bardziej intensywnie komunikować się z klientami i doprecyzować, co oferuje jako marka sklepu. Dokonując zakupów Polacy kierują się nie tylko ceną, warunkiem sukcesu jest mocna marka.