Karty rabatowe nie są ucieczką przed VAT-em

Janusz Wodziński
opublikowano: 1998-11-25 00:00

Janusz Wodziński: karty rabatowe nie są ucieczką przed VAT-em

KARTY RABATOWE: Klient kupując rabat zdaje się nie zauważać, że tego typu operacja jest zwykłym oszustwem — uważa Janusz Wodziński. fot. Borys Skrzyński

Ostatnio wiele szumu powstało wokół kart rabatowych, które jakoby są sposobem obniżenia podatku VAT. Jednak jeśli ktoś bezgranicznie uwierzy w cudowne możliwości odpisu, może tego później gorzko żałować.

OPERACJA KARTY rabatowe opiera się na założeniu, że klient ze swej natury jest pazerny. Szybciej zapłaci z góry część ceny towaru, za obietnicę odliczenia zapłaty z nawiązką w przyszłości, kiedy do zakupu faktycznie dojdzie. Dlatego kupuje kartę rabatową. Co ciekawe, klient tym chętniej przystaje na takie warunki sprzedaży karty, im większe trudności sprawia mu porównanie korzyści utraconych — wszak obecnie pozbywa się pieniędzy płacąc nimi za kartę, z przyszłymi — w dodatku niepewnymi. Klient zdaje się nie dostrzegać, że do zakupu może nie dojść z choćby tak prozaicznego powodu, jakim jest zgubienie karty. Na ogół widzi tylko korzyści z różnicy między ceną karty rabatowej a kwotą rabatów, jakie na jej podstawie będzie mógł uzyskać.

Nazywanie tej operacji rabatem jest zwyczajnym oszustem. Rabatem jest zniżka, ustępstwo procentowe od ustalonych cen towaru, głównie na rzecz nabywców płacących gotówką, kupujących dużą ilość towaru jednorazowo lub w określonym czasie. Gdy rabat się kupuje, tym samym przestaje być rabatem.

CO NA TO FISKUS? Wszak gołym okiem widać, że zamiana części ceny towaru, nazwanej rabatem, na wcześniejszą zapłatę za wydanie karty rabatowej, daje w następstwie efekt zmniejszenia podatku należnego od sprzedaży — obojętnie, czy zamierzony czy też nie. Bo przecież obrót będący podstawą opodatkowania zmniejsza rabat (art. 15 ust. 2 ustawy z dnia 8 stycznia 1993 r. o podatku od towarów i usług oraz o podatku akcyzowym).

Czemuż wobec tego nie sprzedawać rabatów 50- czy nawet 75-procentowych za odpowiednio skalkulowane ceny? Jeśli legalny jest rabat 15- lub 20-procentowy, z takimi skutkami dla należnego podatku VAT, to nie może się stać nielegalny, jeśli przypadkiem wynosi więcej.

Fiskus zdaje się być bezradny wobec problemu. Krzykiem rozpaczy jest argument, że handlowcy na tym tracą. Tak, jakby urzędnicy wiedzieli lepiej od handlowców, jak się robi interesy. Skutkiem takiej oceny może być jedynie wzrost zainteresowania kartami rabatowymi.

ŻAŁOŚNIE BRZMI odwoływanie się do nieważności czynności prawnej na podstawie art. 58 kodeksu cywilnego czy wyroku Sądu Najwyższego, którym łata się wszelkie dziury w prawie podatkowym. Tego doświadczyli wszyscy zajmujący się leasingiem. Która czynność ma być nieważna, kto ma to ocenić, w jakim trybie i z jakim skutkiem. I nie wiadomo, czy to ma być ocena z punktu widzenia klienta czy też sprzedawcy. Ministerstwo Finansów nie zdobyło się na nic więcej. A ta droga wiedzie donikąd.

TYMCZASEM w ustawie o podatku VAT jest zapisane, że wydawanie towarów lub świadczenie usług w zamian za czynności nie podlegające opodatkowaniu podlega opodatkowaniu tak samo, jak sprzedaż towarów czy odpłatne świadczenie usług (art. 2 ust. 3 pkt 5 a ustawy). Sprzedaż karty rabatowej jest czynnością nie podlegającą opodatkowaniu. Związek między wydaniem towaru a nabyciem karty rabatowej jest poza dyskusją. Konstrukcja przepisu nie wymaga pełnej ekwiwalentności towaru i czynności nie podlegającej opodatkowaniu. Wydaniem towaru w tym rozumieniu jest z pewnością także wydanie w zamian za odpłatne wydanie karty i dopłatę reszty ceny towaru.

To wystarczy, by opodatkować pseudo- rabaty podatkiem od towarów i usług — i to w granicach zapłaty za karty rabatowe. Tym bardziej że sprzedaż, odpłatne świadczenie usług i wydawanie towarów w zamian za czynności nie podlegające opodatkowaniu podlegają opodatkowaniu niezależnie od tego, czy zostały wykonane z zachowaniem warunków oraz form określonych przepisami prawa na podstawie art. 2 ust. 4 ustawy. Ten artykuł warto polecić uwadze pracowników urzędów skarbowych. I to wraz z sugestią, by sprawdzili, czy handlowcy uwzględniają przy obliczaniu podatku VAT wpływy ze sprzedaży kart rabatowych. To wystarczy, by mieć kłopoty. Pazerność może zgubić tych pośród nich, którzy nie chcą zapłacić podatku od tych wpływów w chwili ich uzyskania — bowiem nie ponieśli jeszcze żadnych znaczących kosztów, potraktują je jako przedpłaty. Co czyni sprawę VAT całkiem przejrzystą.

Janusz Wodziński jest członkiem Komitetu Wykonawczego Konferencji Przedsiębiorstw Leasingowych w Polsce