KGHM: Krajobraz po burzy... albo przed
DI
opublikowano: 16-06-2009, 15:48
Długo trwający spór MSP z zarządem
miedziowego koncernu dobiegł końca. Spółka wypłaci sowitą dywidendę, szef
zarządu się zmienił. Ale to nie koniec perypetii.
Wkrótce po tym, jak WZA KGHM-u zatwierdziło przeznaczenie na dywidendę 2 336
mln zł (po 11,68 zł na papier), władze spółki (z nowym p.o., bowiem Mirosław
Krutin złożył wczoraj rezygnację) i związki zawodowe zaczęły zastanawiać się, co
dalej.
- To drenowanie spółki i działanie na je szkodę. Platforma Obywatelska
obiecała w czasie wyborów, firmując ulotkę zdjęciem Donalda Tuska, że nie
sprzeda KGHM, nie oszuka górników i nie będzie grabiła firmy z zysków. To była
odpowiedź na działania PiS. W ciągu trzech lat z firmy zabrano 7,2 mld zł! Teraz
widać, ile te polityczne obietnice były warte - uważają związkowcy z KGHM-u.
Pracownicy spółki mówią, że w czasie tak dużych zawirowań makroekonomicznych
i złych prognoz analityków zabieranie zysku jest działaniem absolutnie
nieodpowiedzialnym.
"Spółka będzie musiała zaciągnąć kredyt na wypłatę dywidendy, a o
inwestycjach w energetykę lub zagraniczne złoża można zapomnieć" – uważa
Stanisław Czyczerski, członek rady nadzorczej spółki z ramienia pracowników i
szef miedziowej Solidarności.
Pełniący obowiązki prezesa spółki Herbert Wirth musi zmierzyć się zarówno ze
związkami, jak i z planem spółki na br. Jak zapowiedział, KGHM potrzebuje co
najmniej miesiąca na ponowną analizę planowanych projektów inwestycyjnych w
związku z wypłatą wyższej niż proponował zarząd dywidendy. Spółka nie planuje
zaciągać kredytów na inwestycje, ale część projektów może zostać przesunięta w
czasie.
© ℗