KGHM zmienia kontrakty
Kontrowersyjna decyzja zarządu miedziowej spółki
GÓRA TEŻ DOSTAJE MNIEJ: Zarząd KGHM Polska Miedź, na czele którego stoi prezes Marian Krzemiński, wcześniej również zdecydował o obniżeniu własnych wynagrodzeń. fot. TZ
Tydzień temu zarząd KGHM Polska Miedź postanowił zmienić zasady kontraktów menedżerskich. W wyniku tej decyzji m.in. ma zostać zmniejszone stałe wynagrodzenie osób, które pracują na kierowniczych stanowiskach w tej spółce. Decyzja zarządu spotkała się z akceptacją ze strony związków zawodowych i wzbudziła duże kontrowersje wśród samych zainteresowanych.
— Rzeczywiście zaproponowaliśmy naszym menedżerom nowe warunki. Szczegółowych informacji nie mogę podać, bo są to indywidualne umowy, dotyczące grupy kilkudziesięciu osób. Chodziło nam m.in. o racjonalne związanie wynagrodzenia z efektami pracy. Faktem jest, że stała część wynagrodzenia uległa zmniejszeniu — tłumaczy Renata Paleń, rzecznik prasowy KGHM Polska Miedź.
W dolnośląskich mediach pojawiły się informacje, że stała część wynagrodzenia uległa zmniejszeniu o 40 procent, natomiast ruchoma o 70 procent. Podobno skrócono również okres wypowiedzenia do sześciu miesięcy. Renata Paleń, pytana, czy decyzja zarządu spotkała się z akceptacją ze strony samych zainteresowanych, odpowiedziała, że część z nich przyjęła już nowe warunki, a część wciąż się zastanawia.
Prawo czy bezprawie
Przeciw decyzji zarządu zaprotestował Wiktor Błądek, członek rady nadzorczej KGHM Polska Miedź, reprezentujący załogę spółki i przez nią wybrany.
— Nie podpisałem nowej umowy. Moim zdaniem złamano dwie ustawy i kilkanaście innych przepisów — mówi Wiktor Błądek.
Nasz rozmówca wystosował list na ręce prezesa KGHM Polska Miedź, w którym zadeklarował, że właśnie z powodu uchybień prawnych nie może podpisać nowego kontraktu. „Przepis art. 15 o komercjalizacji zakazuje zmiany na moją niekorzyść warunków płacy i pracy — a nowy kontrakt jest dla mnie niekorzystny” — pisze Wiktor Błądek.
— Pan Wiktor Błądek powołuje się na przepis, w którym nie wolno członkom rady nadzorczej zmieniać na gorsze warunków kontraktów. To, czy nowa umowa jest niekorzystna, to jest jednak jego subiektywna ocena — ripostuje Renata Paleń.
Związki zadowolone
Ze zmian w kontraktach menedżerskich najbardziej jest zadowolona miedziowa „Solidarność”. Jej szef, Józef Czyczerski zaznacza, że związkowi chodziło „o większe powiązanie wynagrodzeń prezesów spółek ze średnią płacą w przedsiębiorstwie”.
— Nawet sami zainteresowani menedżerowie mówili o tym, że zarabiają zbyt wiele — twierdzi Józef Czyczerski.
Ryszard Zbrzyzny, szef branżowych związków i zarazem poseł SLD, który z reguły jest oponentem pomysłów „Solidarności”, nie protestuje przeciwko tym zmianom.
— Informowaliśmy zarząd, że „rozjeżdżają się” płace najwyższej kadry kierowniczej firmy i pracowników szeregowych. Zmiana kontraktów byłaby więc wyjściem naprzeciw naszym postulatom. Nie może być jednak dokonywana z pogwałceniem prawa — mówi Ryszard Zbrzyzny.
Poseł SLD obawia się ewentualnych konsekwencji finansowych, wynikających z możliwości złamania przepisów.
— Sąd może przyznać takie odszkodowania, które będą kosztowały spółkę więcej niż utrzymanie starych wersji umów — podkreśla.
W rękach prawników
Jak tłumaczy jeden z pragnących zachować anonimowość doradców personalnych, nie jest to jednak poważne zagrożenie.
— Jeśli nawet menedżerowie pójdą do sądu, to sprawa będzie się ciągnęła bardzo długo. Poza tym nie wierzę, by Polska Miedź nie miała dobrych prawników. Tak więc pójście do sądu niewiele by zmieniło — tłumaczy.
Przekonuje, że większość menedżerów zaakceptuje nowe warunki, bo... po prostu będą musieli.
— Jeśliby chcieli zostać w przemyśle ciężkim, to nie mają wielu atrakcyjniejszych propozycji — uważa.