Jak na razie w sposobie komunikacji FED z rynkami widać cały czas silny wpływ „gołębiego” nastawienia Janet Yellen. Ekspresja „jastrzębi” wyraża się tylko w postaci publikowanego raz na kwartał tzw. dot-chart, czyli kropkowanego wykresu obrazującego oczekiwania członków FED odnośnie kształtowania się poziomu stóp procentowych w latach 2015-16 i później.
Co ciekawe wskazuje on na możliwość podniesienia stóp procentowych aż 4-krotnie w 2015 r., co bazując na dotychczasowych oczekiwaniach ekonomistów, że proces zacieśniania mogły rozpocząć się najwcześniej w czerwcu, oznaczałoby skumulowanie się wspomnianych 4 posunięć w II połowie roku (!). Nie trzeba zbytniej wyobraźni, aby ocenić, jaki mogłoby to mieć wpływ na sytuację na rynkach wschodzących. Albo, zatem do podwyżek dojdzie wcześniej, albo zwyczajnie dot-chart to tylko teoria nie mająca wiele wspólnego z praktyką.
Inwestorzy jak widać nie chcą już roztrząsać tych dylematów (ten rok miał być przecież okresem dolara, co na razie okazuje się dużym falstartem) i niemalże domyślnie zakładają, że FED będzie opóźniał w czasie proces podwyżek, motywując to brakiem wyraźniejszych impulsów inflacyjnych. W zasadzie na boczny tor zeszły już dane z rynku pracy, które wcześniej traktowano jako dobrą busolę oczekiwań dla przyszłych działań Rezerwy. Dobrze to widać po „wyważonej” reakcji dolara na świetne dane Departamentu Pracy USA za czerwiec (NFP 288 tys., stopa bezrobocia 6,1 proc.).
W najbliższych dniach poznamy zapiski z czerwcowego posiedzenia FED. Czy zwiększą one zainteresowanie dolarem? Zobaczymy. W bazowym scenariuszu bardziej prawdopodobne jest, że stanie się tak dopiero na kilka tygodni przed wrześniowym posiedzeniem FED, na którym ponownie przedstawiony zostanie wspomniany wykres dot-chart, a Janet Yellen podczas konferencji prasowej będzie bardziej naciskana w kontekście kończącego się (planowo) w październiku programu QE3.