Kierunek Rosja

Magdalena Laskowska
opublikowano: 2005-09-19 00:00

Dystrybutor odzieży rozwija sieć sklepów House. I obiecuje, że tym razem wypełni prognozy finansowe. Na pewno?

Artman, giełdowy dystrybutor młodzieżowej odzieży House, chce w tym roku uruchomić pięć sklepów w Polsce i osiem za granicą, głównie w Rosji. Sprzedaje już ubrania w 77 salonach w kraju (z czego 35 własnych) i 12 franczyzowych w Rosji, krajach nadbałtyckich, Słowacji i Czechach.

— Marka House ma być obecna w większości krajów Europy Środkowo-Wschodniej — mówi Grzegorz Koterwa, dyrektor finansowy Artmana.

Debiutując na GPW w czerwcu 2004 r., spółka obiecywała otwarcie do końca 2005 r. 90 salonów. Na własne sklepy wyłożyła już 5 mln zł, na odzież w magazynach 10 mln zł. Wydała 65 proc. środków zebranych na GPW.

Dyrektor Koterwa twierdzi, że rozwój sieci pomoże wynikom w 2006 r., ale prognozy nie chce podać. Spółka nie rozpieszczała dotąd akcjonariuszy. Wchodząc na GPW, kusiła 6 mln zł zysku netto w 2004 r, ale przy przychodach 103 mln zł zarobiła ledwo 200 tys. zł. W I półroczu 2005 miała już 199 tys. zł straty netto przy 409 tys. zł zysku operacyjnego i 54,6 mln zł przychodów. Grzegorz Koterwa tłumaczy to wyprzedażą kolekcji z 2004 r., ale podtrzymuje tegoroczną prognozę 4,5 mln zł zysku netto przy 130 mln zł przychodów. Uda się?

— Marka House sprzedaje się dobrze, ale firma musi odpokutować porażką ze zbyt awangardową kolekcją. Dlatego ciężko będzie jej zarobić 4,5 mln zł, ma szanse na 4 mln zł — dodaje Bogna Sikorska, analityk BM BGŻ.

Artman, który szył ubrania w Chinach, Bangladeszu, Indiach i Pakistanie, łaskawszym okiem spogląda na bliższe szwalnie.

— Więcej produkujemy w Turcji i w Polsce (15 proc. ubrań). Koszty są większe, ale czasem szybkość dostawy bywa ważniejsza — twierdzi Grzegorz Koterwa.

Spółka ocenia udział House w rynku na 10 proc.

— W 2005 r. wzrósł o jedną trzecią — zapewnia wiceprezes.

Panuje tu coraz większa konkurencja: Cropp Town i Diverse.

— Żadnej nie udaje się opanować więcej niż kilkanaście procent rynku — mówi Grzegorz Koterwa.

— Artman ma tylko jedną markę i każde niedociągnięcie może go wiele kosztować. Ostatnio wybronił się, sprzedając awangardową kolekcję w Rosji, ale na kolejne pomyłki nie może sobie pozwolić — uważa Bogna Sikorska.