KLASZTOR KARMELITÓW KORZYSTA Z SIŁY WIATRU

Ma·gorzata Zdunek
opublikowano: 1999-12-17 00:00

KLASZTOR KARMELITÓW KORZYSTA Z SIŁY WIATRU

Inwestycja zakonników zwróci się po 8-10 latach

Klasztor Karmelitów Bosych z Zawoi koło Babiej Góry korzysta z prądu, uzyskanego z własnej siłowni wiatrowej. Działa tam prototypowy wiatrak, wyprodukowany przez nowosądecką firmę Nowomag. W Polsce istnieje już 17 elektrowni wiatrowych. Wartość takiej inwestycji kształtuje się w granicach 300 tys. zł. Zwraca się ona po 8-10 latach użytkowania.

— Z propozycją firmy Nowomag zetknąłem się na Targach Ekologicznych w Poznaniu. Starania o środki pieniężne i załatwianie formalności związanych z budową wiatraka trwały około dwóch lat. Zakupiony przez nas w 1995 roku obiekt jest prototypowym modelem elektrowni siłowej o mocy 160 kW — mówi ojciec Romuald, zakonnik klasztoru Karmelitów Bosych z Zawoi pod Babią Górą.

Zgoda z gminy i TVP

Przed rozpoczęciem budowy elektrowni wiatrowej uzyskać trzeba szereg pozwoleń: na budowę obiektu przemysłowego z urzędu gminy, z inspektoratu lotnictwa, instytutu meteorologii oraz z TVP, która sprawdza, czy wiatrak nie zakłóca pracy nadajnika telewizyjnego.

— Konieczna była również umowa z Energetyką Beskidzką, ponieważ siłownia wiatrowa musi być podłączona do sieci. W 1995 roku nie można było jeszcze użytkować własnego prądu, trzeba go było sprzedać elektrowni i dopiero od niej odkupić. W styczniu 1999 roku przepis ten zmieniono — tłumaczy ojciec Romuald.

Wiatrak wraz z urządzeniami elektronicznymi kosztował 183 tys. zł. Jednak niezbędna infrastruktura — doprowadzenie linii, podłączenie do sieci energetycznej, budowa domku, drogi dojazdowej oraz ogrodzenia — podwyższyła koszt inwestycji do 360 tys. zł.

— Głównym sponsorem naszego obiektu stał się Ekofundusz, który dał 110 tys. zł, drugie tyle dołożył Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska. Urząd Wojewódzki Bielska-Białej ofiarował 40 tys. zł. Pozostałą część zebraliśmy dzięki drobnym sponsorom — wylicza ojciec Romuald.

Korzystne warunki

Według Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, który opracował mapę średnich rocznych prędkości wiatru, aż na 40 proc. terytorium Polski istnieją sprzyjające warunki do budowy siłowni wiatrowych. Najkorzystniejsze panują na Pobrzeżu Słowińskim, Kaszubskim, na Suwalszczyźnie, w okolicach Mazowsza i środkowej części Pojezierza Wielkopolskiego, w Beskidzie Śląskim i Żywieckim oraz w dolinie Sanu. Średnie roczne prędkości wiatru przekraczają tam 4 m/sek.

— Najsilniejsze wiatry wieją w okresie od jesieni do wiosny, mamy wówczas nadprodukcję prądu. Zużywamy jedynie 33 proc. wytworzonej przez wiatrak energii, resztę odsprzedajemy Energetyce Beskidzkiej. W tym roku uzyskaliśmy 25-30 proc. prądu więcej niż w roku ubiegłym, natomiast w porównaniu z 1997 rokiem ilość ta wzrosła aż o 100 proc. Według prognoz, w 1999 roku wyprodukujemy około 100 tys. kWh — szacuje ojciec Romuald.

Słabą stroną siłowni wiatrowych jest uzależnienie od siły natury, i co się z tym wiąże, wysoka awaryjność. W pierwszym roku pracy wiatraka w Zawoi zanotowano aż 120 dni przerw, spowodowanych uszkodzeniami.

Trochę dłużej

— W miarę jak poznajemy dokładnie działanie wiatraka, z roku na rok jego awaryjność maleje. Według szacunków, inwestycja miała się zwrócić po 7-8 latach pracy. Jednak z powodu częstych przestojów w pracy na początku działania liczymy, że spłaci się ona po około 10 latach — dodaje ojciec Romuald.