Klienci ubezpieczycieli nie zawsze są bezpieczni

Łukasz Świerżewski
opublikowano: 2001-02-01 00:00

Klienci ubezpieczycieli nie zawsze są bezpieczni

Zarządzający towarzystwami ubezpieczeniowymi cały czas przedkładają efektowność nad efektywność. Efektowne jest pomnażanie przypisu składki i osiąganie coraz większych udziałów w rynku. Jednak ta strategia nie zawsze okazuje się zdrowa. Jedną z konsekwencji takiej polityki jest wojna o pośredników. Towarzystwa budują sieci sprzedaży, podkupując sobie nawzajem najlepszych akwizytorów. Traci na tym klient, którego składka w coraz większym procencie trafia do kieszeni agenta.

Co gorsza okazuje się (a kontrole PUNU potwierdzają to, co często widać gołym okiem), że gwałtownie zwiększające portfele spółki nie zawsze radzą sobie z rosnącą liczbą polis. Pół biedy, jeżeli kło- poty ograniczają się tylko do wprowadzania napływających formularzy do systemu komputerowego. Najwyżej może okazać się wtedy, że klientowi wydarzyła się szkoda, a jego polisa leży gdzieś głęboko w worku obok biurka maszynistki. Klient będzie czekał wtedy tygodniami na wypłatę odszkodowania, słał skargi do PUNU i Rzecznika Ubezpieczonych, ale pieniądze w końcu dostanie.

Gorzej jednak, gdy towarzystwa nie radzą sobie z trafnym określaniem szkodowości własnych polis, ponieważ wtedy nie mogą prawidłowo tworzyć rezerw na pokrycie tych zobowiązań. Dodatkowo źle szacują swoje aktywa i w rezultacie dobrze wyglądające sprawozdania finansowe nie do końca pokrywają się z rzeczywistością. Bezpieczeństwo klientów zaczyna być wtedy zagrożone, a gwałtowny wzrost odszkodowań, na skutek np. powodzi, może spowodować niewypłacalność towarzystw zatrudniających najmniej kompetentnych księgowych.

Kontrole PUNU wykazują też nieprawidłowości kompromitujące władze towarzystw. Okazuje się że spółki nie przestrzegają własnych taryf, decyzje podejmowane są z naruszeniem regulaminów i statutów wewnętrznych, a rozkojarzeni menedżerowie zapominają o przesyłaniu ustawowych informacji do urzędu nadzoru. Co gorsza, zarządy nic o tym nie wiedzą, bo w towarzystwach nagminnie szwankuje kontrola wewnętrzna.