„PB”: Półtora roku w PKP to zapewne mocne przeżycie. Ze zderzenia z kolejową rzeczywistością wychodzi pan obronną ręką?

Jakub Karnowski: To na pewno ważne doświadczenie, wejście w świat mało znany, hermetyczny. Początek był trudny, nadrabiałem braki, na własnej skórze przekonywałem się, że światek PKP rządzi się innymi prawami niż prywatny biznes.
Pije pan do związków?
Także. Raz to silna pozycja związków, ale także rola spraw społecznych w życiu grupy. Dodatkowo trudna jest kwestia wizerunkowa — postrzegania kolei przez Polaków, których nie interesuje fakt, że niecała polska kolej to PKP, a zarazem PKP to nie tylko kolej. Krok po kroku udowadniamy sobie i innym, że da się skutecznie zarządzać spółką w tym niełatwym otoczeniu.
Wczorajszy debiut PKP Cargo to przełomowy moment w pana menedżerskiej karierze?
Szczerze — nie. Mam nadzieję, że taki jest ciągle przede mną.
IPO w światku kolejowym to duża rzecz. To może prywatyzacja Intercity będzie taką chwilą?
Czuję dużą satysfakcję z debiutu, z tego, że połączyliśmy PKP z giełdą, coś, co wydawało się nie do zrobienia.
Czyli ci, którzy mówili, że prywatyzacja na kolei to mission impossible, blefowali?
Prywatyzacja jest czymś niezwykłym, wielu — nie bez podstaw — uważało, że tego się nie da zrobić. Ale PKP mają przed sobą dziesiątki większych i mniejszych wyzwań, jak np. pokazanie, że toalety w pociągach mogą być czyste, a podróż pociągiem komfortowa. Całościowo, systemowo to jest trudna misja, ale do wykonania.
Na razie mamy czysty zysk inwestorów w PKP Cargo i żal tych, którzy przed debiutem chcieli zapłacić za akcje więcej, ale nie dostali takiej szansy.
To, że inwestorzy tak starali się o inwestycję w naszą spółkę, wyjątkowo mnie cieszy. Zapewniam, że cały proces prywatyzacji PKP Cargo był i będzie bardzo przejrzysty. Nie ma bardziej przejrzystej formy prywatyzacji niż debiut giełdowy. Ale nawet mimo to przygotujemy Białą Księgę tego procesu i mam nadzieję, że przynajmniej w głównej części zostanie ona upubliczniona. Wyższa cena proponowana przez niektórych inwestorów nie gwarantowała pełnego pokrycia księgi popytu. Ostateczna wycena PKP Cargo to efekt pracy dziesiątek analityków z ośmiu niezależnych instytucji. Zwyciężyła logika procesu. Pomogła nam też korzystna sytuacja, rosnące indeksy giełdowe, podobno na rynkach finansowych „timing is everything”. Nie zapominajmy także, że w rękach PKP pozostaje większościowy pakiet akcji PKP Cargo.
Jaką ocenę za udział w tym procesie sobie pan wystawi?
Wystarczy mi satysfakcja. Oceny dokona rynek.
Ale nie powie pan, że 9-miesięczny proces prowadzenia PKP Cargo na giełdę spłynął po panu jak woda po kaczce. Miał pan na karku związkowców, opozycję i wreszcie część inwestorów.
Jasne, że był stres, były niemiłe niespodzianki. Pomagają mi lata pracy z prof. Leszkiem Balcerowiczem. Wiem, jakie zarzuty mogą się wobec mnie pojawić i jak się na nie przygotować. Stąd np. pomysł stworzenia Białej Księgi prywatyzacji PKP Cargo.
Pewnie będzie tam cały rozdział o targach ze związkowcami, których przychylność zaskarbił pan kosztem grubych milionów.
Musiałem zrobić coś, co zachęciłoby pracowników do prywatyzacji PKP Cargo i jednocześnie związało ich ze spółką. Nie rozpatruję tego w kategoriach kupowania pracowników — można to potraktować jako równanie do standardów, jakie miała zapewnione m.in. załoga Orlenu czy PKO BP. W tego typu spółkach skarbu państwa balansowanie między żądaniami strony społecznej a utrzymywaniem równowagi ekonomicznej firmy jest wyznacznikiem skutecznego zarządzania. Zdaliśmy ten egzamin.
Zderzenie ze związkami bolało?
To nie było zderzenie w pełnym biegu. Byłem pesymistą przed negocjacjami ze związkami, także ze względu na moje przekonania i pomysł na budowanie efektywności w firmie. Zakładałem zatem, że będzie trudniej. Pytanie o cenę kompromisu.
Warto było?
Tak, choć na pewno są tam pewne punkty, które bardzo mi się nie podobają.
A już pojawia się kolejne ognisko zapalne — PKP Cargo, w imieniu tysięcy inwestorów, kwestionuje poziom obniżek zaproponowanych przez PLK. Znak czasów?
Konflikt interesów wpisany jest w charakter obu spółek. Trzeba pogodzić sytuację, gdy są miliardy, które PKP PLK chcą wydać na remont torów, i są ładunki, które PKP Cargo chce przewieźć, by zarobić więcej.
I po środku jest pan z decyzją, czyje racje będą na wierzchu.
2014 będzie najtrudniejszym rokiem. Przepustowość linii kolejowych będzie wyjątkowo niska. Lepiej jednak zrobić zamknięcia, by potem PKP Cargo jechały po torach, a nie przepychały się — jak to jest obecnie. Tak to już jest, że musi być źle, żeby było dobrze, żebyśmy byli gotowi na kolejne debiuty giełdowe czy rywalizację z Deutsche Bahn.
To co z obniżką obniżki oczekiwaną przez PKP Cargo?
Według naszych wyliczeń, proponowany przez PLK poziom obniżek jest OK.
Co dalej — laba i zarządzanie bieżączką czy gaz do dechy i parcie na szybką prywatyzację PKP Intercity?
Nie ma czasu na odpoczynek. Przyszły rok to prywatyzacja PKP Energetyka i PKP Telekom. Intercity poczeka na debiut. Przecież spółka musi być wcześniej przez przynajmniej rok rentowna.
2016 r. to zatem najwcześniejsza data debiutu?
Tak. Do tego czasu wzmocnimy spółkę o nowy tabor, m.in. polskie pendolino.
I będziecie jak Orlen, uciekając od porównań z PLL LOT?
Problemów LOT nie mamy, bo PKP wbrew pozorom to bogata spółka, nie ma problemów z płynnością, możemy np. sprzedawać liczne nieruchomości. Do Orlenu — zgodnie z zapowiedzią ministra Nowaka — dojdziemy krok po kroku. W PKP duch peerelowskiego molocha lat 80. objawia się, ale codziennie robimy wyłomy w tym monokulturowym tworze. Nawet takie drobnostki: ludzie mówią, że u nich — na warszawskim Grochowie — jeszcze niedawno była tylko jedna i brudna szmata do mycia taboru. Teraz jest kilka. Czystych.
Wyłamując kolejowy system, nie miał pan czasem ochoty rzucić tego wszystkiego w cholerę?
Były trudne momenty, ale nie jestem zawodnikiem, który łatwo się poddaje. W końcu za prof. Balcerowicza odbierałem kozę od Andrzeja Leppera, a wychowałem się na blokowisku nieopodal stadionu Zagłębia Sosnowiec. Jak trzeba, na spotkaniu ze związkowcami nie unikam grubszego słowa. O, panowie zobaczą, kolega wysłał mi zdjęcie rozwinięcia skrótu PKP.
„Pięknie, K…, Pięknie”. Będzie pięknie?
Wierzę w PKP. Mam 245 akcji PKP Cargo. Dopóki będę związany ze spółką, na pewno ich nie sprzedam.
Wyższa cena proponowana przez niektórych inwestorów nie gwarantowała pełnego pokrycia księgi popytu.