Kolejka świętuje i czeka na inwestora
Mieszkańcy bieszczadzkich miejscowości chcą zarabiać na turystyce. W tym celu władze gminy oraz lokalne media zorganizowały chrzciny dwóch nowych lokomotyw, które wozić będą gości na wąskotorowej trasie Cisna-Przysłup. Na uroczystości zjawili się miejscowi notable oraz wypoczywający w Cisnej turyści.
Początki bieszczadzkiej kolejki leśnej sięgają roku 1895. Wtedy służyła przede wszystkim do przewozu drewna. W okresie międzywojennym nastąpił zastój w jej działalności. Po roku 1945 ponownie ruszyła i przewoziła drewno do zakładów w Rzepedzi. Punktem przełomowym był rok 1994, kiedy okazało się, że handel drewnem nie przynosi dochodów. Kolejka stanęła. Na szczęście nie na długo. W 1997 kilku pasjonatów utworzyło fundację i w jej ramach ponownie uruchomiło bieszczadzką wąskotorówkę. Przedstawiciele fundacji chcieliby, aby stała się ona magnesem, który przyciągnie do Cisnej większą liczbę turystów. Na odbudowę bieszczadzkiej kolejki przedstawiciele fundacji zgromadzili tylko osiem tysięcy zł. Udało im się jednak pozyskać również środki z różnych funduszy ministerialnych.
— Mam nadzieję, że znajdą się ludzie, którzy zechcą w tę kolejkę zainwestować. Trudno będzie bez środków z zewnątrz zamknąć jej bilans. Na pewno nie uda się tego osiągnąć jedynie wpływami z biletów — mówi Elżbieta Łukacijewska, wójt gminy Cisna.
Prawdopodobnie już w przyszłym roku przedłużona zostanie trasa do Łupkowa, w którym ponownie ma być uruchomione pasażerskie szerokotorowe przejście na Słowację. Oczywiście, wszystko zależy od tego, czy przedstawicielom fundacji uda się zebrać fundusze na taką inwestycję. Na razie Marek Podyma, prezes fundacji, wysyła oferty do największych firm w Polsce. Prosi w nich o współpracę i fundusze na dalszy rozwój kolejki.
— Od sponsora chcielibyśmy uzyskać w pierwszym roku współpracy 500 tys. zł. W każdym następnym po 100 lub 200 tys. zł. Pieniądze te przeznaczone byłyby ma remont taboru i torowiska. Pilnie wymaga wymiany około 10 tys. podkładów, a jeden kosztuje dzisiaj blisko 30 zł. Przeprowadzenie remontu pozwoliłoby funkcjonować kolejce przez następne 20 lat bez większych inwestycji. Firmom zainteresowanym taką współpracą zaoferować możemy reklamę na wagonikach. Chciałbym, aby trasa kolejki osiągnęła długość z czasów przedwojennych. Liczyła wtedy 70 km — opowiada Marek Podyma.
SZUMNE ZAPOWIEDZI: Jednym z najbardziej efektownych punktów imprezy miał być napad na bieszczadzki pociąg. Spodziewano się iście westernowego ataku. Nic takiego się jednak nie stało. Organizatorom chyba zabrakło polotu. A szkoda.
EKONOMICZNY ZAKUP: Jak zgodnie podkreślali wszyscy zgromadzeni na uroczystości goście, pomysłodawcą odbudowy bieszczadzkiej kolejki był Stanisław Wermiński. Przez pierwsze dwa lata działalności był on prezesem fundacji Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej. W tym roku jego rolę przejął Marek Podyma (na zdjęciu), który godnie czynił honory gospodarza całej imprezy.
BILETY TO MAŁO: Organizatorzy byli zachwyceni. Wszyscy, którzy chcieli przejechać się bieszczadzką ciuchcią, stali w długiej kolejce po bilety. Wpływy z nich nie wystarczają, aby kolejka mogła się sama finansować. Propozycje dla sponsorów są niestety mało realne. ł
ZNANI W EUROPIE: Kolejka może być magnesem przyciągających turystów. Bieszczadzką wąskotorówkę promowałem w trakcie targów turystycznych w Berlinie — mówi Bogdan Rzujcar, marszałek województwa podkarpackiego.
SAMA WŁADZA: Na imprezie zjawiły się matki chrzestne obu lokomotyw — pani Alicja Zając (po lewej) oraz Anna Rzujcar (w środku), żona marszałka województwa podkarpackiego. Konkurs na imiona dla nowych nabytków kolejki wygrał Piotr Zieliński. Spalinowozy będą nosiły baśniowe imiona: Jaś i Małgosia.