
Zawiadowców jest trzech. Każdy wykupił 485 akcji Kolejkowa. W zamian otrzymali mieszkanie w wybranej kamienicy (wraz z aktem własności) na jednej z dwóch makiet, które stoją we Wrocławiu i Gliwicach. Do tego ulokowaną w kolejkowym świecie figurkę z podobizną wykonaną przez modelarzy. Mogą też zjeść obiad z prezesem i pogadać o strategii rozwoju firmy. Poza tym mają prawo do rocznej reklamy billboardowej na makiecie – lokalizacja do wyboru.
Kierowanie ruchem pociągów nie jest dane: pasażerowi (510,08 zł, dwie akcje), ustawiaczowi (1530,24 zł, sześć akcji), konduktorowi (4590,72 zł, 18 akcji), dróżnikowi (14 027,2 zł, 55 akcji) czy wreszcie toromistrzowi (41 316,48 zł, 162 akcje), choć ten dostanie już mieszkanie i własną figurkę.
Pieniądze są pozyskiwane w społecznej zbiórce na nową makietę, która stanie w Warszawie. Stołeczne Kolejkowo ma kosztować 6 mln zł. Dotąd zebrano 1 150 230 zł. Cel zbiórki (która kończy się 31 października 2022), to 2 240 016,32 zł. Pozostała kwota – 3 000 440 zł – zostanie pokryta z oszczędności i zysku wypracowanego w latach 2022-23.
Dorośli pod rękę z emerytami

Zdziwiłby się ten, kto by postawił na to, że makiety, po których pędzą wagoniki kolejki, a po ulicach śląskich miast elektryczne samochodziki, odwiedzają dzieci. 53 proc. chętnych do podziwiania zestawów kolejek elektrycznych to… dorośli. Dzieci w wieku 3-15 lat jest 33 proc., zaś więcej niż nastolatków (4 proc.) przychodzi na wystawę emerytów (7 proc.).
– Wychowywałem się za komuny, więc liczba zabawek była ograniczona. Jako nastolatek sklejałem samoloty kupowane w składnicy harcerskiej i marzyłem o kolejce elektrycznej, który była dla mnie niedostępna. Dopiero jako dwudziestoparolatek rozpocząłem budowę pierwszej makiety kolejowej. W tym wieku jest mało czasu na takie hobby, więc dopiero kilka lat później wróciłem do budowy – mówi Jakub Paczyński, prezes sieci parków miniatur Kolejkowo, właściciel Karkonoskich Tajemnic.

Absolwent wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Wrocławskiego, specjalizacja zarządzanie, członek Wrocławskiej Rady Turystyki przy prezydencie miasta, członek Rady Biznesu w Wyższej Szkole Handlowej we Wrocławiu, bezbłędnie odgadł cytat: „Kiedy wstała, jej czarny smok zasyczał, a z jego pyska i nozdrzy buchnął czarny dym. Pozostałe dwa przestały ssać i dołączyły swoje głosy do wezwania, półprzeźroczyste skrzydła zatrzepotały w powietrzu i po raz pierwszy od setek lat noc ożyła muzyką smoków”.
– Oczywiście z „Gry o tron”. Wychowałem się w Karkonoszach, w Karpaczu, wśród przyrody, gór, kapryśnej pogody. Takie rejony geograficzne kojarzone były z magią, legendami o wyjątkowych stworzeniach i niewytłumaczalnej historii. Były niebezpieczne, dostępne tylko dla śmiałków. Wytrwałych nagradzały bogactwem. Pierwszymi mieszkańcami tych rejonów byli Walończycy – poszukiwacze srebra, złota i kamieni szlachetnych. Z nimi przywędrowali laboranci, zielarze. Obie grupy łączyła tajemnica bogactwa Karkonoszy. Szyfrowali mapy skarbów karkonoskiej ziemi. Zostawiali tajemnicze, tylko im znane znaki na kamieniach i drzewach. Sporo jeszcze dzisiaj jest widocznych. Zielarskie przepisy tworzone były za pomocą niezrozumiałych szyfrów, graficznych przedstawień. Ówcześni mieszkańcy opowiadali legendy o Duchu Gór, często po to, by przestraszyć innych śmiałków. Ale przede wszystkim wierzyli w mityczny byt. Wciągnęły mnie legendy, alchemia, poszukiwanie kamienia filozoficznego. Przekazy te tworzyli ludzie, którzy mieli więcej czasu na rozmyślanie o wszechświecie, prawach natury, celu życia czy o człowieku niż my współcześnie. Dużo czytam o alchemii, studiuję historię Karkonoszy i legendy z nimi związane. To moja podróż do duchowości. W miejscu, gdzie żyję, fantasy, magii, smoków, elfów doświadczam codziennie – przyznaje właściciel Karkonoskich Tajemnic.

Zaczynał od interaktywnej wystawy w Karpaczu o Duchu Gór i legendach Karkonoszy. A pomysł na stworzenie wystawy Karkonoskie Tajemnice podsunęli mu znajomi, którzy przyjeżdżali do Karpacza. Pytali o legendy, sztolnie, miejsca wyjątkowe, historie. Opowiadał, pokazywał miejsca wydobycia złota i półszlachetnych kamieni. Postanowił stworzyć wystawę opowiadającą o historii Karkonoszy i Karpacza, ale w sposób luźniejszy niż muzea. Wystawę, gdzie fikcja miesza się z rzeczywistością. Otwarcie wystawy odbyło się grudniu 2012 r. W 2013 przedsięwzięcie wyszło na zero, a w 2014 zanotował zysk. Od otwarcia Karkonoskich Tajemnic polubił branżę turystyczną i wystaw tematycznych.
Dla dzieci kolory

W roku, w którym zanotował zysk z Karkonoskich Tajemnic, otworzył pierwsze Kolejkowo. Znowu sukces. Twórcy bloga mynaszlaku.pl podróżujący z małym dzieckiem po Polsce tak wspominali Kolejowo: „Podczas odwiedzin nadal nie rozstrzygnęliśmy, komu to miejsce przynosi więcej frajdy i zabawy. Czy naszej Mai, czy dorosłym, którzy poszukują figurek i obserwują sceny z życia codziennego między miniaturowymi budynkami. Spokojnie można za jakiś czas wrócić i przyjrzeć się makiecie jeszcze raz. Pewnie okaże się, że mimo spędzenia tam niemal dwóch godzin i tak coś będzie dla nas nowością”.
– Pomysł na makietę powstał z dziecięcej pasji, a nawet marzenia o kolejce elektrycznej, ale podbudowanej doświadczeniem zdobytym w Karkonoskich Tajemnicach. Wiedziałem, że ekspozycja ma być duża i edukacyjna, stworzona warstwami tematycznymi, spójna. Każdy z nas jest indywidualną osobą, z własnym spostrzeżeniami, jednak w zależności od wieku i płci pewne cechy są wspólne lub przeważające. Wyodrębniliśmy grupy odbiorców i dla każdej tworzymy warstwę wystawy. Mężczyzn w średnim wieku interesuje technika, np. jak jeżdżą samochody. Emerytów – historia budynków. Dzieci do lat trzech – kolory, światła. Staramy się zrównoważyć poszczególne warstwy, by ekspozycja stanowiła całość. Pierwsza wystawa powstała w moim garażu. Pokazaliśmy ją w Karpaczu w 2014 r. w wynajętym namiocie o powierzchni 150 m kw. To był sukces. Dzisiaj mamy dwie lokalizacje, wynajmujemy 4300 m kw. – chwali się Jakub Paczyński.
Pędzić po Green Hell

Aby odtworzyć jedną figurkę, modelarz pracuje sześć godzin. W świecie Kolejkowa jest 8 tys. figurek – trzech modelarzy pracowało przez pół roku, by powstała makieta wrocławskiego ratusza.
– Wystawa nie jest adresowana do modelarzy kolejowych czy ortodoksyjnych miłośników kolei z tego względu, że stanowią ułamek promila w społeczeństwie. Makiety przedstawiają przede wszystkim codzienne życie. Dużą wagę przykładamy do różnorodności scenek. Goście Kolejkowa identyfikują się z makietą. Kilka lat temu pewna pani zwróciła uwagę na naszym facebookowym profilu, że mamy na makiecie ojca karmiącego małe dziecko butelką, a nie ma matki karmiącej piersią w miejscu publicznym. Pod jej postem pojawiło się mnóstwo popierających komentarzy. Przechodziło to w hejt, sytuacja stawała się krytyczna. W dwa dni zrobiliśmy figurki trzech matek karmiących piersią w miejscu publicznym i umieściliśmy je na makiecie. Matki nas pokochały. Ta sytuacja pokazuje, jak bardzo Kolejkowo wpływa na emocje odwiedzających. Od kilku lat przy budowie nowych makiet współpracujemy z fachowcami z różnych branż, np. makiety apartamentowców były na bieżąco konsultowane z kierownikami budowy tych prawdziwych – mówi prezes.

Modelarstwo jest dla niego najlepszą metodą oczyszczania umysłu z myśli o pracy i codziennym życiu.
– Ludzie na stanowiskach, na których podejmuje się decyzje, nawet ćwicząc na siłowni czy jeżdżąc na rowerze, dalej myślą i analizują. A to hobby daje odpocząć głowie. W 2019 r. prowadziliśmy w Kolejkowie warsztaty modelarskie dla dorosłych. Uczestniczyli w nich dyrektorzy, prezesi, ludzie zajmujący kierownicze stanowiska. Warsztaty odbywały się raz w tygodniu i trwały 3,5 godz. Wtedy wszyscy zapominali o świecie, skupiając się na docinaniu, sklejaniu i malowaniu swoich modeli. Dla nich to było spa dla umysłu – mówi Jakub Paczyński.

Okazuje się jednak, że nie samym modelarstwem żyje. Zdradził, że on, modelarz, siedzący godzinami nieruchomo nad modelami do sklejania, uwielbia szybką jazdę samochodem i gokartami.
– Jeżdżę na tory wyścigowe w Polsce i zagranicą, np. Nürburgring w Niemczech [nazywany przez kierowców wyścigowych Green Hell – red.]. Odstresowuje mnie to, napędza do działania. Mam patent jachtowego sternika morskiego i staram się trzy razy w roku pływać po morzach. Lubię też Mazury. Wyłączam wtedy telefon i ładują baterie – przyznaje prezes.
Gdańsk, Warszawa wspólna sprawa

W świecie Kolejkowa przyszłość jest precyzyjnie zaplanowana. Budują nowoczesną modelarnię w Jeleniej Górze. Oddanie do użytku planowane jest na sierpień 2023 r. To przyspieszy powstawanie nowych wystaw. Modelarnia produkująca makiety będzie też dostępna dla zwiedzających.
Każda makieta przedstawia inne miniatury i scenki rodzajowe w zależności od regionu i miasta, w którym się znajduje. W warszawskim Kolejkowie pojawią się znane budynki, m.in. Zamek Królewski. Do końca roku zostanie opracowana lista budowli. Produkcja miniatur zacznie się w listopadzie 2022 r. Powierzchnia wystawy przekroczy 1000 m kw. Dodatkowo znajdzie się sala wystaw czasowych, np. Miasto z Piernika, sala warsztatowa, kawiarnia, sklep z pamiątkami.

Planują też wejść na NewConnect w 2024 r., kilka miesięcy po otwarciu Kolejkowa w Warszawie. Emisja akcji umożliwi rozwój sieci, akwizycje i przejmowanie innych firm z branży. Zaś w 2025 r. ma zostać oddana kolejna makieta w Gdańsku.