Standardy sobie, a rzeczywistość sobie. Kolejne rządy zapowiadały — i z mniejszymi lub większymi sukcesami realizowały — programy wyposażania szkół w komputery i inny nowoczesny sprzęt. Tymczasem tylko 300 szkół w Polsce ma obecnie dostęp do nowoczesnych łącz o przepustowości co najmniej 1Gbit/s, czyli — jak podaje Ministerstwo Edukacji Narodowej (MEN) — „odpowiadającej przyjętym standardom”. To około 1 proc. wszystkich. W tysiącach szkół jest znacznie gorzej.

— Obecnie większość szkół ma „internet na korbkę”, czyli łącza o przepustowości pozwalającej co najwyżej na komunikację e-mailową. Naszym celem jest spięcie wszystkich placówek edukacyjnych światłowodami. Można to zrobić w dużej mierze dzięki funduszom unijnym — mówi Piotr Woźny, wiceminister cyfryzacji.
Chodzi o pieniądze z Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa, służącego przede wszystkim zapewnieniudostępu do szerokopasmowego internetu gospodarstwom domowym.
— W ramach programu możemy nałożyć na operatorów obowiązek dociągnięcia światłowodów także do szkół na terenach, na których będą realizować inwestycje. Zamierzamy z tego skorzystać. Chcemy też, by rząd przez pierwsze trzy lata finansował utrzymanie łącz, by przekonać samorządy do korzyści,płynących z szybkiego internetu w szkołach. Chodzi o około 16,7 tys. lokalizacji w całym kraju — szkół jest więcej, bo w części z nich działa np. podstawówka i gimnazjum — mówi Piotr Woźny.
Ministerstwo Cyfryzacji podało, że zarezerwowano 270 mln zł z pieniędzy unijnych na budowę infrastruktury internetowej. 120 mln zł ma pójść na szkolenia nauczycieli, którzy — choć według ankiet często korzystają z komputerów w życiu prywatnym — w szkołach wracają do epoki kredy i tablicy. Być może dlatego na lekcjach informatyki uczniowie, zamiast programowania, uczą się korzystania z edytorów tekstu czy arkuszy kalkulacyjnych, choć według MEN powinni robić to na języku polskim i matematyce.
— Nasi nauczyciele w badaniach OECD wypadają bardzo słabo, jeśli chodzi o wykorzystywanie technologii informatycznych w nauczaniu. I to nie jest ich wina, tylko braku odpowiedniego sprzętu — mówi Anna Zalewska, minister edukacji narodowej.
Dlatego kolejną obiecaną „dobrą zmianą” w edukacji ma być rozpowszechnienie tablic interaktywnych. Obecnie nie ma ich w połowie szkół, ale rząd twierdzi, że szybko można to zmienić, choć źródła finansowania projektu pod roboczą nazwą „Aktywna tablica” są niejasne. — Chcemy, by w każdej klasie — klasie, nie tylko w szkole — w ciągu dwóch, trzech lat pojawiły się interaktywne tablice. Do wsparcia tego projektu będziemy zachęcać spółki skarbu państwa, a także prywatnych sponsorów — zapowiada Anna Zalewska. © Ⓟ