Konkurencja TP SA wymusiła zmiany

Artur A. Adamski
opublikowano: 1998-11-19 00:00

Konkurencja TP SA wymusiła zmiany

Telekomunikacja Polska jest jedną z nielicznych firm w kraju, z którą mieli do czynienia właściwie wszyscy. Jednak nie jest to powód do dumy. Firma przez wiele lat dręczyła rodaków swoją nieruchawością, arogancją i „przedziwnymi” rachunkami za rozmowy. Kojarzy się po dziś dzień z tomami podań o przyznanie linii, przerywanymi rozmowami (jeśli w ogóle uda się dodzwonić), sufitowymi taryfami. Po prostu orwellowską niemocą jednostki wobec systemu.

JAK POWIEDZIAŁ mi znajomy z firmy relklamowej, brak agresywnej reklamy (gdzie ten taksówkarz z Banku Handlowego) podyktowany był trudnościami z ludzką pamięcią: jak bowiem poprawiać w ciągu kilku tygodni wizerunek czegoś co utrwalało się przez lata w świadomości jako złe?

OCZYWIŚCIE mówienie o „tepsie” (żargon inwestorów) tylko jako o dopuście bożym jest niesprawiedliwe. Dużo się jednak zmieniło w porównaniu z sytuacją jeszcze sprzed 4-5 lat. Nowe usługi (np. linie 0800 i 0700), dokładne wyciągi z przeprowadzonych rozmów, prostsza i szybsza procedura przyznawania linii, cyfrowe centrale telefoniczne, automatyczne połączenia z zagranicą — to tylko przykładowe usprawnienia, które cywilizują firmę.

MYLIŁBY SIĘ jednak ten, kto by sądził, iż jest to dobra wola spółki. Cechą charakterystyczną każdego monopolisty (szczególnie państwowego) jest niechęć do jakichkolwiek zmian i walka o zachowanie status quo. Zmiany i polepszanie usług wymusiła konkurencja: najpierw pojawiły się telefony komórkowe, a potem zaatakowali lokalni operatorzy telefonii stacjonarnej. Ci ostatni są zwiastunem nadziei dla umęczonych usługami „tepsy”, a także tych, którzy w domowym zaciszu takich doświadczeń oczekują. Operatorów lokalnych jest na razie niewielu (w porównaiu z krajami zachodnimi) i nie są tak potężni jak TP SA, lecz sama świadomość ich istnienia zmusza do weryfikacji własnych poczynań.

TELEKOMUNIKACJA wczoraj pojawiła się na giełdzie. Jej akcjonariuszami jest 130 tys. osób, które zawierzyły spółce i ministerstwu sprzedającemu papiery, zapisując się w ofercie publicznej. Te 130 tys. zapisów to śmiesznie mało w świetle możliwości i potencjału naszego kraju. Dla porównania: w trzykrotnie mniejszej Portugalii w tym roku sprzedawana była firma o podobnej wielkości i na nią zapisało się 750 tys. osób. Drobna różnica.

ŹLE SIĘ DZIEJE w państwie telekomunikacji. A to za sprawą niepokojów pracowników telekomunikacji i poczty, którzy nie zakwalifikowali się do otrzymania darmowych akcji. Konflikt ma swoje źródła w kategoryzacji pracowników — tych sprzed 1991 roku i tych zatrudnionych później. Ci pierwsi dostali akcje, ci drudzy nie. Zobaczymy jak się sprawa potoczy, lecz zapowiedzi protestów (wdrażane już w czyn) na pewno nie poprawią tak usilnie budowanego autorytetu telekomunikacyjnego molocha.