Pod koniec roku ruszy wart 10 mln EUR zakład produkcyjny grupy Konspol w Indonezji. Jest to joint venture (w którym Konspol ma 51 proc. udziałów) z indonezyjską spółką działającą w chłodnictwie i mającą swoją sieć dystrybucji.
— Zakład będzie mógł produkować 4 tys. ton miesięcznie. Mamy już kupioną ziemię w Dżakarcie i większość pozwoleń. Pierwsze produkty na sklepowych półkach pojawią się w styczniu. Część produkcji będzie trafiać do hoteli i restauracji. Drugi zakład z tym samym partnerem planujemy wybudować w Chinach i tam również kupiliśmy już ziemię (w Shenzen). Docelowo chcielibyśmy mieć w obu miejscach także ubojnie i fermy — mówi Konrad Pazgan, wiceprezes grupy Konspol.
Drobiarska grupa osiągnęła w zeszłym roku 600 mln zł przychodów ze sprzedaży, a jej marża EBITDA wyniosła 2-5 proc. W 2012 r. sprzedaż zwiększy się o około 100 mln dzięki rozbudowanym krajowym mocom produkcyjnym (sięgną 9 tys. ton miesięcznie).
— Jesteśmy w pierwszej piątce producentów drobiu w Polsce, a jeśli chodzi o dania gotowe, to jesteśmy liderem tego rynku — deklaruje Konrad Pazgan. Przychody z zagranicznych zakładów — z obu po 300 mln zł pojawi się w kolejnym roku, jednak wypracowany w Azji zysk będzie kilkukrotnie większy niż w Polsce.
— Większość dostępnych na tych rynkach produktów jest dużo niższej jakości niż w Polsce i jednocześnie mają dużo wyższą cenę. Możliwe do zrealizowania marże to nawet 25 proc. (w Polsce to 1-5 proc.) przy podobnych cenach do tych, które oferujemy na rynku krajowym. Jest to efekt także niższych kosztów pracy, chociaż będziemy zatrudniać jak na tamtejsze warunki niewiele, bo 300-400 osób, gdyż produkcja będzie w pełni zautomatyzowana — twierdzi wiceprezes Konspolu.
Takie marże powinny przyciągnąć tłum producentów, ale zdaniem Konrada Pazgana, profesjonalne zakłady drobiarskie dopiero tam powstają.
— Na razie nie ma konkurencji. Większość konsumpcji to kurczaki świeże, jednak wyroby gotowe typu kiełbaski, wędliny czy parówki stają się coraz bardziej popularne dzięki docierającej tam kuchni europejskiej — opowiada wiceprezes Konspolu. Obecnie w przychodach Konspolu dominuje produkcja krajowa. Niecała jedna trzecia produkcji trafia na stoły m.in. Brytyjczyków, Niemców i Rumunów.
— Pilnujemy, żeby eksport nie dominował w naszej sprzedaży, bo obawiamy się wahań kursu euro, których boleśnie doświadczyliśmy w latach 2008-09. Z kolei eksport do Indonezji byłby dla nas nieopłacalny z powodu kosztów transportu, a w Chinach niemożliwy, bo nie mamy odpowiednich pozwoleń. Dlatego zdecydowaliśmy się na budowę zakładu od zera — tłumaczy Konrad Pazgan.
Polscy eksporterzy, żeby wejść na chiński rynek, przechodzą wiele kontroli weterynaryjnych, a cała procedura trwa około roku.
— Coraz częściej branża mięsna spogląda w stronę Azji, ale jest to pierwszy polski producent drobiu, który chce zaistnieć w Chinach, właśnie budując zakład. Liczba konsumentów jest na pewno atrakcyjna, jednak jest to też specyficzny rynek kulturowy. Nawiązanie współpracy trwa dłużej niż w Europie, a zbudowanie relacji to kwestia długotrwałych kontaktów osobistych. Czterech polskich producentów już uzyskało pozwolenia na eksport na tamtejszy rynek i niedawno wysłali pierwsze kontenery. Pomysł Konspolu może być więc pewną ucieczką do przodu — mówi Łukasz Dominiak, dyrektor Krajowej Rady Drobiarstwa.