Na pozór dane GUS o sprzedaży detalicznej wyglądają na mocne. W lutym sprzedaż wzrosła o 6,1 proc. r/r po wzroście o 3 proc. w styczniu. To bardzo solidna dynamika, widziana przed pandemią w okresach najszybszego wzrostu gospodarki. Pamiętajmy jednak o dwóch rzeczach. Luty miał jeden dzień więcej, co w niektórych branżach niewątpliwie podbiło wolumeny handlu – chociażby na stacjach benzynowych. Ponadto odnosimy się do fatalnego początku 2023 r., kiedy sprzedaż znajdowała się w głębokim dołku.
Gdy spojrzymy na zmiany sprzedaży z miesiąca na miesiąc, widzimy raczej stagnację. W ciągu pół roku jej poziom prawie się nie zmienił. Pokazuję to na wykresie. Należy w tym miejscu nadmienić, że wyrównanie sezonowe danych o sprzedaży jest procedurą trudną i każdy analityk może mieć inny wynik w zależności od zastosowanego modelu. Generalna tendencja jest jednak raczej jasna: w bok.
Sprzedaż nie reaguje więc znacząco na bardzo wysoki wzrost wynagrodzeń. W pół roku realny fundusz płac w sektorze przedsiębiorstw wzrósł o prawie 6 proc. A do tego dodajmy inne elementy, które teoretycznie powinny podbijać sprzedaż: waloryzację świadczenia pieniężnego na dzieci (tzw. 800+), podwyżki płac w administracji, oświacie i nauce. Na tym tle obraz sprzedaży detalicznej wygląda raczej blado.
Dlaczego sprzedaż wykazuje niską dynamikę? W pewnej mierze jest to naturalne wygładzanie konsumpcji przez gospodarstwa domowe – ludzie nigdy nie wydają w całości dodatkowych dochodów, to jeden z najbardziej oczywistych faktów w makroekonomii. Nie sądzę jednak, by to było jedyne wyjaśnienie.
Możliwe, że w Polsce ubywa uchodźców z Ukrainy. Mógłby na to wskazywać fakt, że dość niska jest dynamika sprzedaży żywności, a wręcz znacząco spada ogólny wolumen sprzedaż odzieży.
Innym wyjaśnieniem stagnacji sprzedaży w ostatnich miesiącach może być rosnąca stopa oszczędzania, której sprzyja wzrost realnej stopy procentowej. Wpływ na wzrost stopy oszczędzania może mieć również realizacja wniosków kredytowych z programu „Bezpieczny kredyt na 2 procent”, który część gospodarstw zachęcił do szybkiej akumulacji gotówki na wkład własny.
Wreszcie z listy wyjaśnień nie należy wykluczać relokacji konsumpcji w stronę usług. Z wielu sygnałów widać, że ten rok jest kolejnym, w którym wysoki jest popyt na usługi turystyczne, a zapewne również inne usługi rekreacyjne.
Poznaj program warsztatu online “Alternatywne Spółki Inwestycyjne (ASI) - studium przypadku” >>
Dane o sprzedaży detalicznej nie są jedyną wskazówką słabego wigoru konsumentów. Badania nastrojów przedsiębiorstw pokazują, że tzw. bariera popytu w handlu utrzymuje się na podwyższonym poziomie – wyższym niż rok temu czy przed pandemią. Chodzi tu o odsetek firm, które deklarują, że niewystarczający popyt utrudnia im rozwój. Na podobne wnioski wskazuje wojna cenowa toczona między dużymi sieciami handlowymi. Nie byłoby jej, gdyby nie bariera popytu.