Koronawirus się zadomowił

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2020-08-09 22:00

Niestety, nie spełniły się nasze naiwne oczekiwania z wiosny i letnie upały absolutnie nie spowodowały naturalnego wygaszenia inwazji wirusa SARS-CoV-2.

Ludzkość musi już przyjąć do wiadomości, że rok 2020 okaże się nie koszmarnym epizodem, lecz początkiem nowej rzeczywistości. W Europie nie tyle wzbiera nowa fala zachorowań na COVID-19, ile po prostu koronawirus się zadomowił. Państwa zgodnie uznały noszenie maseczek za podstawowy środek bezpieczeństwa. Przy czym w odróżnieniu od dosyć chaotycznych ruchów z wiosny, obecnie wprowadzane ograniczenia życia społecznego są jednak konkretnie adresowane.

Fot. Jacek Szydłowski - FORUM

Podobnie zostało skonstruowane w Polsce najnowsze rozporządzenie Rady Ministrów. Weszło w życie o północy z piątku na sobotę, obejmuje 23 strony szczegółowych przepisów, z których niektóre przywracają rygory. Potwierdza, że obszarem występowania epidemii jest całe terytorium RP, ale wskazuje miejsca szczególnie zagrożone. Urzędowo zapisane zostały dwa kolory — alarmowy czerwony oraz ostrzegawczy żółty. Niewymieniona w rozporządzeniu zdecydowana większość kraju utrzymuje domniemany kolor zielony. Tym samym potwierdzona została okoliczność relatywnie optymistyczna w całym nieszczęściu — w Polsce nie występuje zjawisko transmisji poziomej SARS-CoV-2, lecz jego punktowe ogniska, związane np. z dużymi przedsiębiorstwami. Rozporządzenie określa obszary czerwone i żółte z dokładnością do powiatu, bo tak prowadzone są statystyki epidemii, chociaż na logikę powinno być dokładniejsze i wskazywać konkretne gminy — przecież np. przy wyborach prezydenckich minister zdrowia tak sprecyzował zagrożenie. Na szczęście na czerwono nie zostały oznaczone żadne regiony turystyczne, ale to może być mylące, wszak objawy COVID-19 występują dopiero po pewnym czasie od zarażenia się…

Zadomowienie się koronawirusa spowodowało także oswojenie się społeczeństwa z umieralnością na COVID-19.

Przypominam tytuł komentarza z 17 kwietnia, czyli okresu paniki. Nieprzypadkowo podana w nim uśredniona dobowa liczba to wynik podzielenia corocznej liczby ponad 400 tys. śmierci (w 2019 r. było 410 tys.) przez 365 czy 366 dni. Orientacyjna liczba 1100 właściwie powinna zostać… wkopiowana na stałe w czarnych paskach na dole telewizyjnych ekranów, czołówkach portali oraz okładkach tabloidów. Nikt tego nie robi, bo po trzech dniach brutalna prawda by spowszedniała. W odniesieniu do tej ogólnej liczby śmiertelność z powodu COVID-19 osiąga codziennie średnio około 1 proc. Jeszcze mniejszy jest odsetek zapadających na wirusową chorobę w odniesieniu do wszystkich cierpiących na inne dolegliwości realnie zagrażające życiu. Oczywiście SARS-CoV-2 jest zdradziecki z powodu nieświadomego roznoszenia go przez osoby bez objawów. Ale per saldo szybciej od epidemii w znaczeniu medycznym rozprzestrzeniał się wirus paraliżu funkcjonowania państwa, życia rodzinnego i społecznego, działalności gospodarczej etc. Wznawianie restrykcji jedynie punktowo jest sygnałem, że powszechna panika z wiosny może już nie wróci.