Niemcy, Wielka Brytania, Hiszpania, Włochy, Rosja, Ukraina, Turcja, Czechy — to dziś czołowi odbiorcy polskich kosmetyków. Wyroby naszych producentów docierają również m.in. do RPA, Chile, Hongkongu czy Nowej Zelandii. Nie było roku bez kilkuprocentowego wzrostu wartości sprzedaży zagranicznej,a 2016 r. przyniesie kolejny rekord.
Wieloletnia praca
— Odnotowujemy około 40-procentowy wzrost eksportu, który wyniesie ponad 30 mln zł. Za tę dynamikę w dużej mierze odpowiadają Środkowy Wschód i Afryka Północna, ale rośnie też sprzedaż m.in. na Ukrainie i Białorusi oraz w krajach bałtyckich. To efekt wieloletniej pracy i stopniowego zwiększania zamówień, nie interesuje nas jednorazowy biznes. Kosmetyki Dr Ireny Eris można kupić w blisko 50 krajach na
całym świecie — mówi Henryk Orfinger, prezes Dr Ireny Eris. Karina Kozerska, dyrektor marketingu Eveline Cosmetics, też spodziewa się kilkudziesięcioprocentowego wzrostu.
— Mamy mocną pozycję rynkową w Rosji, na Ukrainie, w Czechach, na Węgrzech, w Chorwacji, Bułgarii i Hiszpanii. Docieramy też na rynki arabskie oraz do Hongkongu, na Tajwan i Filipiny — mówi Karina Kozerska. Miraculum, zarządzane przez Monikę Nowakowską, spodziewa się wzrostu sprzedaży zagranicznej o około 30 proc. Firma obrała jednak inny niż kierunek niż większość branży.
— Już przed laty upodobaliśmy sobie Amerykę Łacińską i tu widzimy spory potencjał dalszego wzrostu. Pracujemy też nad kontraktami w Afryce Północnej, a nasza marka Pani Walewska od lat jest silna w Europie Wschodniej — twierdzi Monika Nowakowska. Jej zdaniem, branżę czekają kolejne udane lata. — Jedyne zagrożenie, jakie dziś widać, to czarny PR, który pojawia się czasem wobec polskich kosmetyków na rynkach Europy Zachodniej.
Na szczęście nie jest to zjawisko znaczące, a zarazem jest to kolejny dowód naszego sukcesu. Inglot przetarł szlak, inne polskie kosmetyki też robią się coraz bardziej globalne — uważa prezes Miraculum.
Naukowe podejście
Blanka Chmurzyńska-Brown, dyrektor generalna Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego (PZPK), twierdzi, że za najbardziej perspektywiczne uznawane są obecnie kraje azjatyckie — Korea, Japonia i Chiny — ze względu na demografię i rosnącą zamożność.
— Polskie firmy kosmetyczne dużo w ostatnim czasie inwestowały w targi i inne branżowe imprezy w tym regionie — informuje Blanka Chmurzyńska. Słabo jest w USA i Kanadzie. — Wiążemy spore nadzieje z CETA. Jeśli jesteśmy w stanie dotrzeć do RPA, możemy też sprzedawać więcej do Ameryki Północnej. Sporo polskich firm z innych sektorów tam się rozwija, szlak jest więc przetarty, a logistyka — sprawdzona — mówi Blanka Chmurzyńska. Jej zdaniem, polskie kosmetyki wygrywają relacją ceny do jakości i podbudową naukową.
— Czasy, gdy sam koszt był kartą przetargową, dawno minęły. Dlatego producenci coraz częściej inwestują w laboratoria — twierdzi dyrektor PZPK. Jej zdaniem, impulsem do zwiększenia obrotów z zagranicą jest też umieszczenie branży wśród 15 najważniejszych gałęzi polskiego przemysłu i unijne dofinansowanie promocji za granicą. Część polskiego eksportu to sprzedaż realizowana przez największe zagraniczne koncerny. Aktywa produkcyjne w Polsce ma cała czołówka. © Ⓟ


