Kreatywna księgowość wyborcza PiS

Bartek GodusławskiBartek Godusławski
opublikowano: 2015-07-07 22:00

Program partii to więcej pytań niż odpowiedzi — nie zgadzają się kasa, efekty i cele, a rachunek za wyborcze menu Kowalski będzie płacił przez lata.

Doświadczenie z kampanii wyborczych każe sceptycznie podchodzić do partyjnych programów. Nikt ci tyle nie da, ile polityk obieca, a obietnice są tylko dla tych, którzy w nie wierzą. Prawo i Sprawiedliwość pierwsze zaserwowało rodakom kiełbasę wyborczą. Beata Szydło, kandydat partii na premiera, podkreśla, że w centrum uwagi jest gospodarka, a priorytety są trzy: ulgi na dzieci, obniżka wieku emerytalnego i wyższa kwota wolna od podatku. Uprzedzając krytykę, PiS swoje obietnice wycenia na 39 mld zł i deklaruje, że na jego zapłacenie znalazło aż 73 mld zł. Wzięliśmy pod mikroskop wyborcze menu partii. Już na pierwszy rzut oka widać — wydatki są mocno zaniżone, a wpływy budżetowe hipotetyczne lub rozłożone na lata. Program ma jeszcze jedną zasadniczą wadę — brak w nim terminarza.

Mniej do emerytury i budżetu

PiS od początku mówił „nie” podwyżce wieku emerytalnego, więc po wyborach zamierza wrócić do starego modelu. Taka operacja ma kosztować finanse publiczne 10 mld zł rocznie, eksperci uważają jednak, że krótkoterminowe koszty odwrócenia reformy trudno policzyć. Można przypuszczać, że rachunek PiS bazuje na rządowych wyliczeniach — tylko to, co było w nich ulgą dla finansów publicznych, teraz ma im ciążyć. Stopniowe wydłużanie wieku emerytalnego miało dać ok. 10 mld zł oddechu finansom w 2016 r., a w kolejnych pięciu latach — blisko 50 mld zł. Najwyższą cenę zapłacą jednak przyszli emeryci.

— Najbardziej istotne konsekwencje tej polityki odczuwalne będą w przyszłości. Skończy się albo podwyższeniemwieku emerytalnego w mniej ewolucyjny sposób, albo podniesieniem składek emerytalnych — podkreśla Michał Myck.

Pozytywne skutki dłuższej pracy mają być odczuwalne długoterminowo, najmocniej po 2020 r. Cofnięcie reformy może oznaczać ubytek setek miliardów złotych w kolejnych dekadach. Łatwo dać, trudniej zapłacić. Ponad dwie trzecie pieniędzy na spełnienie obietnic — 52 mld zł — PiS chce zdobyć dzięki uszczelnieniu systemu podatkowego. Na razie partia nie ujawnia, o jakie podatki chodzi, ale można zgadywać,że na celownik wzięła lukę w VAT. Eksperci firmy doradczej PwC oceniają ją na około 42 mld zł (2,5 proc. PKB) na koniec 2014 r. Najniższą wartość Polska notowała przed siedmioma laty, kiedy luka stanowiła zaledwie 0,6 proc. PKB. Gdyby udało się ten sukces powtórzyć, może to przynieść budżetowi 31,5 mld zł (sporo mniej, niż wymarzyło sobie PiS), to jednak zadanie na lata, a warunkiem powodzenia są nowe narzędzia dla fiskusa. PiS zapewnia, że wie, jak to zrobić. Eksperci podpowiadają.

— Jednym z mechanizmów uszczelniających system w zakresie podatku VAT może być

model podzielonej płatności [split payment — red.], który zakłada, że przy okazji każdej transakcji cena netto jest wpłacana na konto bieżące dostawcy, a odpowiednia kwota podatku trafia na odrębne konto podatkowe — mówi Tomasz Kassel, partner w dziale podatkowo-prawnym PwC. Inne rozwiązanie to centralna baza monitorująca VAT, która opiera się na e-fakturowaniu, wymagająca głębokich zmian w administracji podatkowo- -skarbowej. Nawet z takim arsenałem nie uda się jednak wzbogacić kasy państwa o 52 mld zł.

— To, czy uda się ściągnąć miliardowe zaległości podatkowe i jak szybko, w dużej mierze zależy od obranych metod i determinacji państwa. Wiele narzędzi wymaga zmian systemowych i legislacyjnych — uważa Tomasz Kassel.

Mniej do emerytury i budżetu

PiS od początku mówił „nie” podwyżce wieku emerytalnego, więc po wyborach zamierza wrócić do starego modelu. Taka operacja ma kosztować finanse publiczne 10 mld zł rocznie, eksperci uważają jednak, że krótkoterminowe koszty odwrócenia reformy trudno policzyć. Można przypuszczać, że rachunek PiS bazuje na rządowych wyliczeniach — tylko to, co było w nich ulgą dla finansów publicznych, teraz ma im ciążyć. Stopniowe wydłużanie wieku emerytalnego miało dać ok. 10 mld zł oddechu finansom w 2016 r., a w kolejnych pięciu latach — blisko 50 mld zł. Najwyższą cenę zapłacą jednak przyszli emeryci.

— Najbardziej istotne konsekwencje tej polityki odczuwalne będą w przyszłości. Skończy się albo podwyższeniemwieku emerytalnego w mniej ewolucyjny sposób, albo podniesieniem składek emerytalnych — podkreśla Michał Myck.

Pozytywne skutki dłuższej pracy mają być odczuwalne długoterminowo, najmocniej po 2020 r. Cofnięcie reformy może oznaczać ubytek setek miliardów złotych w kolejnych dekadach. Łatwo dać, trudniej zapłacić. Ponad dwie trzecie pieniędzy na spełnienie obietnic — 52 mld zł — PiS chce zdobyć dzięki uszczelnieniu systemu podatkowego. Na razie partia nie ujawnia, o jakie podatki chodzi, ale można zgadywać,że na celownik wzięła lukę w VAT. Eksperci firmy doradczej PwC oceniają ją na około 42 mld zł (2,5 proc. PKB) na koniec 2014 r. Najniższą wartość Polska notowała przed siedmioma laty, kiedy luka stanowiła zaledwie 0,6 proc. PKB. Gdyby udało się ten sukces powtórzyć, może to przynieść budżetowi 31,5 mld zł (sporo mniej, niż wymarzyło sobie PiS), to jednak zadanie na lata, a warunkiem powodzenia są nowe narzędzia dla fiskusa. PiS zapewnia, że wie, jak to zrobić. Eksperci podpowiadają.

— Jednym z mechanizmów uszczelniających system w zakresie podatku VAT może być

model podzielonej płatności [split payment — red.], który zakłada, że przy okazji każdej transakcji cena netto jest wpłacana na konto bieżące dostawcy, a odpowiednia kwota podatku trafia na odrębne konto podatkowe — mówi Tomasz Kassel, partner w dziale podatkowo-prawnym PwC. Inne rozwiązanie to centralna baza monitorująca VAT, która opiera się na e-fakturowaniu, wymagająca głębokich zmian w administracji podatkowo- -skarbowej. Nawet z takim arsenałem nie uda się jednak wzbogacić kasy państwa o 52 mld zł.

— To, czy uda się ściągnąć miliardowe zaległości podatkowe i jak szybko, w dużej mierze zależy od obranych metod i determinacji państwa. Wiele narzędzi wymaga zmian systemowych i legislacyjnych — uważa Tomasz Kassel.

 

Konsument pomoże

Wyborcze obietnice PiS w części mają finansować się same — politycy szacują, że dodatkowe 39 mld zł w rękach Kowalskiego przyniesie budżetowi 9 mld zł dodatkowych wpływów z VAT. Zdaniem ekspertów, to myślenie życzeniowe. Założenie, że wszystko, co za te pieniądze kupi Kowalski, będzie opodatkowane stawką 23 proc., jest błędne — w koszyku wydatków prawie jedna czwarta produktów to żywność, na którą obowiązuje 8-procentowa stawka VAT. — Do takich wyliczeń należałoby zastosować efektywną stawkę VAT. Widać wtedy, że ewentualny pozytywny efekt jest znacznie niższy — mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole i członek Rady Gospodarczej przy premierze. Efektywny VAT to 16-17 proc., więc z dużą dozą optymizmu można założyć, że Polacy oddadzą państwu maksymalnie 6-6,5 mld zł.

Nowe podatki, którymi PiS chce finansować swój program, zdaniem ekspertów nie dotkną banków czy hipermarketów, ale uderzą po kieszeni Kowalskiego. Instytucje finansowe mają od swoich aktywów zapłacić 0,39 proc., co — zdaniem PiS — da budżetowi 5 mld zł. Z kolei podatek dla sklepów wielkopowierzchniowych, który dotknie grupy kapitałowe i franczyzowe o obrocie większym niż 1 mld zł, to dla kasy państwa ekstra 3 mld zł. Jakub Borowski nie ma wątpliwości, że o ile wpływy z podatków są skalkulowane poprawnie, to zapłacą je wszyscy tylko nie ci, na których danina zostanie nałożona.

— Wystarczy spojrzeć, jak banki zareagowały na spadek stóp procentowych i niższe wyniki odsetkowe — podniosły mnóstwo drobnych opłat dla klientów — przypomina ekonomista. Wątpliwości nie ma także Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.

— Niektórzy być może się cieszą, że „niedobre” banki będą płacić dodatkowe podatki. Prawda jest jednak taka, że w ciągu kilku miesięcy, a najwyżej kwartałów, banki przeniosą koszty wyższych podatków na klientów. Polacy zapłacą więcej za rachunek, kartę czy przelew. Ponadto warto zauważyć, że w krótkim okresie dodatkowy podatek mocno uderzy w dwa polskie banki — PKO BP i Getin Noble — mówi Sebastian Buczek.

5mld zł Tyle, zdaniem PiS, wyniosą dochody budżetu z podatku od aktywów bankowych…

3mld zł …a tyle — z podatku od sieci handlowych.

Konsument pomoże

Wyborcze obietnice PiS w części mają finansować się same — politycy szacują, że dodatkowe 39 mld zł w rękach Kowalskiego przyniesie budżetowi 9 mld zł dodatkowych wpływów z VAT. Zdaniem ekspertów, to myślenie życzeniowe. Założenie, że wszystko, co za te pieniądze kupi Kowalski, będzie opodatkowane stawką 23 proc., jest błędne — w koszyku wydatków prawie jedna czwarta produktów to żywność, na którą obowiązuje 8-procentowa stawka VAT. — Do takich wyliczeń należałoby zastosować efektywną stawkę VAT. Widać wtedy, że ewentualny pozytywny efekt jest znacznie niższy — mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole i członek Rady Gospodarczej przy premierze. Efektywny VAT to 16-17 proc., więc z dużą dozą optymizmu można założyć, że Polacy oddadzą państwu maksymalnie 6-6,5 mld zł.

Nowe podatki, którymi PiS chce finansować swój program, zdaniem ekspertów nie dotkną banków czy hipermarketów, ale uderzą po kieszeni Kowalskiego. Instytucje finansowe mają od swoich aktywów zapłacić 0,39 proc., co — zdaniem PiS — da budżetowi 5 mld zł. Z kolei podatek dla sklepów wielkopowierzchniowych, który dotknie grupy kapitałowe i franczyzowe o obrocie większym niż 1 mld zł, to dla kasy państwa ekstra 3 mld zł. Jakub Borowski nie ma wątpliwości, że o ile wpływy z podatków są skalkulowane poprawnie, to zapłacą je wszyscy tylko nie ci, na których danina zostanie nałożona.

— Wystarczy spojrzeć, jak banki zareagowały na spadek stóp procentowych i niższe wyniki odsetkowe — podniosły mnóstwo drobnych opłat dla klientów — przypomina ekonomista. Wątpliwości nie ma także Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.

— Niektórzy być może się cieszą, że „niedobre” banki będą płacić dodatkowe podatki. Prawda jest jednak taka, że w ciągu kilku miesięcy, a najwyżej kwartałów, banki przeniosą koszty wyższych podatków na klientów. Polacy zapłacą więcej za rachunek, kartę czy przelew. Ponadto warto zauważyć, że w krótkim okresie dodatkowy podatek mocno uderzy w dwa polskie banki — PKO BP i Getin Noble — mówi Sebastian Buczek.

5mld zł Tyle, zdaniem PiS, wyniosą dochody budżetu z podatku od aktywów bankowych…

3mld zł …a tyle — z podatku od sieci handlowych.

 

Budapeszt nad Wisłą

Eksperci mają poważne wątpliwości, czy pomysły zostały dobrze przemyślane. Przestrzegają przed konsekwencjami.

— Jeśli PiS zdecyduje się wprowadzić zmiany, a nie zapewni odpowiedniego finansowania, grozi nam powrót do procedury nadmiernego deficytu i odcięcie funduszy unijnych. Oczywiście, o ile będziemy uporczywie ignorowali zobowiązania do dalszego ograniczania deficytu — podkreśla Jakub Borowski i przypomina, że taką lekcję dostali Węgrzy. Popsujemy sobie też relacje z inwestorami.

— Myślę, że wizerunek Polski, już nadszarpnięty po częściowej nacjonalizacji OFE, się pogorszy. Inwestorzy zagraniczni wsadzą nas do jednego koszyka z Węgrami. Kapitał zagraniczny będzie nas omijać coraz szerszym łukiem — podkreśla prezes Quercus TFI. Kapitał będzie uciekał z Polski.

— Politycy chcą opodatkować polskie fundusze, a pozostawić bez dodatkowego opodatkowania fundusze luksemburskie. Już teraz co miesiąc uciekają za granicę setki milionów złotych, które trafiają do zagranicznych firm zarządzających. Po wprowadzeniu dodatkowego podatku proces ten przyspieszy. Szacujemy, że w ciągu kilku lat może wypłynąć z polskiego systemu finansowego nawet 50 mld zł — mówi Sebastian Buczek.

Budapeszt nad Wisłą

Eksperci mają poważne wątpliwości, czy pomysły zostały dobrze przemyślane. Przestrzegają przed konsekwencjami.

— Jeśli PiS zdecyduje się wprowadzić zmiany, a nie zapewni odpowiedniego finansowania, grozi nam powrót do procedury nadmiernego deficytu i odcięcie funduszy unijnych. Oczywiście, o ile będziemy uporczywie ignorowali zobowiązania do dalszego ograniczania deficytu — podkreśla Jakub Borowski i przypomina, że taką lekcję dostali Węgrzy. Popsujemy sobie też relacje z inwestorami.

— Myślę, że wizerunek Polski, już nadszarpnięty po częściowej nacjonalizacji OFE, się pogorszy. Inwestorzy zagraniczni wsadzą nas do jednego koszyka z Węgrami. Kapitał zagraniczny będzie nas omijać coraz szerszym łukiem — podkreśla prezes Quercus TFI. Kapitał będzie uciekał z Polski.

— Politycy chcą opodatkować polskie fundusze, a pozostawić bez dodatkowego opodatkowania fundusze luksemburskie. Już teraz co miesiąc uciekają za granicę setki milionów złotych, które trafiają do zagranicznych firm zarządzających. Po wprowadzeniu dodatkowego podatku proces ten przyspieszy. Szacujemy, że w ciągu kilku lat może wypłynąć z polskiego systemu finansowego nawet 50 mld zł — mówi Sebastian Buczek.

 

Nie wylać dziecka z kąpielą

Najkosztowniejsza ma być wynosząca 500 zł ulga na dzieci. Beata Szydło obiecuje, że tyle dostaną rodzice na drugie i kolejne dziecko, a z kasy państwa rocznie pójdzie na ten cel 22 mld zł. Rachunek wydaje się poprawny, ale — zdaniem ekspertów — jest sporo znaków zapytania.

— Nie wiadomo, czy to będzie kwota dodatkowa w systemie ponad wartość świadczeń rodzinnych i ulgi podatkowej czy też zawiera także koszt niektórych obecnie stosowanych rozwiązań podatkowych — mówi dr Michał Myck, z Centrum Analiz Ekonomicznych (CenEA), które bada przedwyborcze

obietnice polityków. Jego zdaniem, niezbyt fortunnym pomysłem jest podnoszenie świadczeń niezwiązanych z aktywnością zawodową.

— To może spowodować spadek zatrudnienia wśród rodziców i dodatkowe koszty dla budżetu — podkreśla ekspert z CenEA.

Nie wylać dziecka z kąpielą

Najkosztowniejsza ma być wynosząca 500 zł ulga na dzieci. Beata Szydło obiecuje, że tyle dostaną rodzice na drugie i kolejne dziecko, a z kasy państwa rocznie pójdzie na ten cel 22 mld zł. Rachunek wydaje się poprawny, ale — zdaniem ekspertów — jest sporo znaków zapytania.

— Nie wiadomo, czy to będzie kwota dodatkowa w systemie ponad wartość świadczeń rodzinnych i ulgi podatkowej czy też zawiera także koszt niektórych obecnie stosowanych rozwiązań podatkowych — mówi dr Michał Myck, z Centrum Analiz Ekonomicznych (CenEA), które bada przedwyborcze

obietnice polityków. Jego zdaniem, niezbyt fortunnym pomysłem jest podnoszenie świadczeń niezwiązanych z aktywnością zawodową.

— To może spowodować spadek zatrudnienia wśród rodziców i dodatkowe koszty dla budżetu — podkreśla ekspert z CenEA.

 

Kwota niewolna od tajemnic

Kolejny priorytet to kwota wolna od podatku. Zamrożona od 2009 r. ma wzrosnąć o 160 proc., do 8 tys. zł. Koszt dla budżetu — jedynie 7 mld zł. — W przypadku podniesienia kwoty wolnej dla wszystkich płacących podatki koszt na tym poziomie jest nierealny. To może sugerować, że wprowadzone zmiany będą ograniczonedo wybranych grup społecznych — mówi Michał Myck.

Eksperci z CenEA już brali pod lupę kwotę wolną i doszli do wniosku, że zastosowana powszechnie propozycja ą la PiS to strata dla sektora finansów publicznych około 21,5 mld zł. Resort finansów też zrobił kalkulacje — rachunek jest bliższy wyliczeniom CenEA. Zdaniem ekonomistów resortu, deklarowana przez PiS podwyżka to ubytek z kasy państwa 17,3-17,6 mld zł i 2,4 mld zł z Narodowego Funduszu Zdrowia (7,75 proc. składki jest odliczane od PIT). Dochody z PIT trafiają niemal po równo do budżetów centralnego i lokalnych, więc po kieszeni dostaną też samorządy.

Kwota niewolna od tajemnic

Kolejny priorytet to kwota wolna od podatku. Zamrożona od 2009 r. ma wzrosnąć o 160 proc., do 8 tys. zł. Koszt dla budżetu — jedynie 7 mld zł. — W przypadku podniesienia kwoty wolnej dla wszystkich płacących podatki koszt na tym poziomie jest nierealny. To może sugerować, że wprowadzone zmiany będą ograniczonedo wybranych grup społecznych — mówi Michał Myck.

Eksperci z CenEA już brali pod lupę kwotę wolną i doszli do wniosku, że zastosowana powszechnie propozycja ą la PiS to strata dla sektora finansów publicznych około 21,5 mld zł. Resort finansów też zrobił kalkulacje — rachunek jest bliższy wyliczeniom CenEA. Zdaniem ekonomistów resortu, deklarowana przez PiS podwyżka to ubytek z kasy państwa 17,3-17,6 mld zł i 2,4 mld zł z Narodowego Funduszu Zdrowia (7,75 proc. składki jest odliczane od PIT). Dochody z PIT trafiają niemal po równo do budżetów centralnego i lokalnych, więc po kieszeni dostaną też samorządy.