W tym roku banki pożyczają we franku więcej niż w 2010 r.
Dyskretny urok niskich stóp wciąż kusi klientów. Około 20 proc. kredytobiorców woli euro i franka od złotego.
Chociaż kursy walut mocno się wahają w ostatnich miesiącach, Polacy bez większych wątpliwości sięgają po kredyty walutowe. Przynajmniej ci, których na to stać, bo żeby zaciągnąć dług nie w złotówkach, trzeba mieć większą zdolność kredytową. Sporo jest takich klientów. Więcej niż w 2010 r. Tak jest w przypadku klientów zaciągających dług w znienawidzonym franku. Według danych Związku Banków Polskich, w I kwartale ubiegłego roku kredyty we frankach szwajcarskich stanowiły 4,3 proc. bieżącej sprzedaży, a kwartał później 4,4 proc. Upłynął rok i w I kwartale 2011 r. stanowiły one 6,1 proc. produkcji banków. Zestawień za II kwartał jeszcze nie ma, ale dotarliśmy do danych sprzedażowych największych banków kredytujących kupno nieruchomości w kraju, z których wynika, że odsetek kredytów we frankach wzrósł w czerwcu do 9,1 proc.
Wigor odzyskuje też euro, choć ma za sobą gorsze chwile. Jeszcze rok temu w I kwartale banki pożyczyły w tej walucie 18,3 proc. kredytów, a kwartał później już 23,5 proc. W I kwartale było ich tylko 13,2 proc., jednak II kwartał był pewnie lepszy. W samym czerwcu odsetek kredytów w euro wyniósł 15,4 proc.
Waluta idzie jak woda…
Byłoby ich więcej, gdyby nie PKO BP, który znacząco przyhamował sprzedaż w walucie, nie tylko wspólnej. Jeszcze w grudniu 2010 r. w banku na franka i euro przypadało 15,1 proc. kredytów, w styczniu tego roku 12,4 proc. w I półroczu tylko 10 proc. W samym czerwcu jeszcze mniej — 9 proc. Skąd ten spadek? Mariusz Dymowski, zastępca dyrektora departamentu klienta rynku mieszkaniowego, wyjaśnia, że bank bynajmniej nie zamierza ograniczać sprzedaży w walucie. W I półroczu PKO BP w ogóle notował niższe wolumeny sprzedaży niż w poprzednich kwartałach.
— Jesienią wracamy na rynek hipoteczny. W tym również walutowy, który jednak nie jest naszym priorytetem. Popyt na kredyty walutowe uzasadnia obecność na tym rynku, jednak sytuacja na rynkach finansowych nakazuje zachowanie ostrożności —mówi Mariusz Dymowski.
Konkurencja wykorzystała chwile słabości lidera. BRE Bank w I półroczu znowu stał się liczącym graczem na rynku hipotecznym. W dużej mierze dzięki euro oraz frankowi. Sprzedaż walut w mBanku i Multibanku urosła z 63,2 proc. w marcu do 68,7 proc. w czerwcu. Ich udział spadł nieco w Nordea, ale pozostaje ona największym dostawcą walut, głównie franka, na rynku. W marcu 85,8 proc. produkcji przypadło na franki. Bardzo ważnym graczem na rynku walutowym jest Deutsche Bank PBC, w którym króluje jednak euro. W czerwcu bank udzielił w niej 68 proc. kredytów. Urokowi euro nie oparł się nawet Getin Noble, który z walutą rozstał się burzliwej jesieni 2008 r. W marcu udzielił klientom 87 mln zł kredytów "eurowych", co stanowiło 11 proc. sprzedaży. W czerwcu bank pożyczył już tylko 58 mln zł kredytów w tej walucie. Na rynku euro/franka obecny jest jeszcze Alior. Niewielkie ilości euro pożycza Bank BPH oraz BOŚ. Rośnie natomiast ranga Kredyt Banku, który w czerwcu ponad połowę kredytów udziela w euro.
— Otwieramy się na nowy segment klientów mass affluent i affluent, czyli osoby zamożniejsze. One częściej wybierają euro, bo mogą spełnić bardziej wyśrubowane warunki — mówi Agnieszka Nachyła, dyrektor departamentu marketingu bankowości hipotecznej Kredyt Banku.
…choć KNF jej nie chce
Zdaniem Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) kredyt walutowy nadal jest zbyt dostępny. Niedawno Stanisław Kluza, szef KNF, powtórzył, że powinien to być produkt niszowy. Bankowcy przyznają nieoficjalnie, że nadzór mocno naciska na ograniczenie udzielania kredytów walutowych. Piotr Palenik, analityk ING Securities, uważa, że nie ma nic złego w tym, że banki w coraz większym stopniu przechodzą na kredyty złotowe.
— Udział walut w sprzedaży spada już od dwóch lat. Przychody z tego źródła spadły, ale banki poprawiły wyniki, więc negatywny wpływ udało się zniwelować. Zarobek na kredytach złotowych jest mniejszy, natomiast bezpieczeństwo znacznie większe. Poza tym jest to już zupełnie inny produkt niż dawniej. Dużo lepsza jest jakość obecnie sprzedawanych kredytów niż tych z lat 2007-08. Wyższa jest też rentowność niż w czasach hossy, kiedy marże oscylowały wokół 70-80 bps. Dzisiaj bliższe są 150 bps. — mówi Piotr Palenik.