Królweska pokusa

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2015-11-26 22:00

W tym szczególnym czasie do naszego cyklu „Było, nie minęło” wyjątkowo pasuje zatem marka równie wiekowa, co kusząca ofertą — krakowski Wawel, czyli dawniej A. Piasecki.

Przedświąteczna radość wyzwala zwiększone potrzeby konsumpcyjne. W tym szczególnym czasie do naszego cyklu „Było, nie minęło” wyjątkowo pasuje zatem marka równie wiekowa, co kusząca ofertą — krakowski Wawel, czyli dawniej A. Piasecki.

Korzenie tej firmy, wielce zasłużonej dla Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa, sięgają, jeszcze jako cukierni, końcówki XIX w. Fabryka czekolady powstała zaś 105 lat temu i działała przez 41 lat pod nazwiskiem Piaseckiego. W biznesie XIX-wiecznym wpisywanie do marek przedsiębiorstw nazwisk założycieli było powszechne. W polskiej słodkiej branży, obok Emila Wedla i Franciszka Fuchsa, do legendarnych potentatów należał także właśnie Adam Antoni Piasecki, tytułowany w Małopolsce wręcz Królem Czekolady.

Z wszelką akuratnością jak najspieszniej

Urodził się 24 grudnia 1873 r. w Bieganowie na Kielecczyźnie, czyli w zaborze rosyjskim. Po śmierci ojca Adaś jako zaledwie 12-latek został przyjęty do cukierni Müllerowicza w Kielcach, gdzie pracował po 16 i więcej godzin na dobę. W wieku 14 lat przeniósł się do Warszawy, gdzie praktykował w różnych cukierniach. Jako 20-latek zdał egzamin czeladniczy przed ostrą komisją cechową. I wtedy podjął życiową decyzję, zmieniając władcę z rosyjskiego cara Aleksandra III Romanowa na austriackiego cesarza Franciszka Józefa I.

W listopadzie 1893 r. przyjechał do Krakowa, gdzie przede wszystkim odetchnął względną wolnością. Pracując w cukierniach pod Wawelem, szybko się zorientował w wysokim poziomie słodkiej branży, w której obecne były firmy włoskie i szwajcarskie. Postanowił jednak skoczyć na głęboką wodę i jako 25-latek otworzył w 1898 r. własną cukiernię, która działała zgodnie z dewizą „Zamówienia miejscowe i na prowincyę uskutecznia z wszelką akuratnością jak najspieszniej”.

Marzenia o produkcji czekolady twardej na skalę przemysłową spełnił w 1910 r., gdy miasto wzbogaciło się o Pomnik Grunwaldzki odsłonięty w 500. rocznicę bitwy. Wzniesioną przy ulicy Szlak (potocznie: na Szlaku) fabrykę poświęcono 3 listopada 1910 r. i ta data uznawana jest za narodziny firmy Piasecki/Wawel.

Potentaci nie tylko rywalizowali

Popyt na bardzo smakowitą czekoladę był ogromny, dlatego biznes szybko się rozkręcał. Adam Piasecki na podstawie własnych ciężkich doświadczeń nie zatrudniał młodocianych poniżej 14. roku życia. Rygorystycznie przestrzegał czystości i porządku, które stały się filarami jego ładu korporacyjnego. Stosunkowo dobrze płatna, a przede wszystkim pewna praca była marzeniem w szczególności młodych robotnic. Kobiety stanowiły aż 70 proc. czekoladowej załogi.

Pryncypał w każdą sobotę o godz. 17 osobiście wypłacał pracownikom tygodniówki, dzięki czemu wszystkich/wszystkie znał osobiście. Przewinienia, na czele z kategorycznie zabronionym paleniem tytoniu, karał dotkliwie finansowo. Każda próba kradzieży oznaczała natychmiastową dyscyplinarkę i rzecz jasna sprawę karną. A ponieważ asortyment był bardzo chwytliwy, sposoby jego wynoszenia za bramę okazywały się bardzo kreatywne. Wybuch pierwszej wojny światowej w 1914 r. z oczywistych powodów pogorszył warunki prowadzenia tak delikatnego biznesu.

Fabryka na Szlaku stanęła przed problemem braku surowców i musiała nie tylko ograniczyć produkcję, lecz zmienić receptury — nad czym właściciel szczególnie ubolewał. Nie byłby jednak sobą, gdyby przedsiębiorczo nie wykorzystał okoliczności — od 1915 r. wypuszczał czekoladę o nazwie „Wojenna”. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości Adam Piasecki szybko się zorientował, że w dotychczasowej formule działalności kontynuować się nie da. Utworzył spółkę akcyjną pod kombinowaną nazwą: A. Piasecki, Fabryka Czekolady w Krakowie. Interes rozwijał się doskonale, chociaż pod Wawelem zjawiła się mocna konkurencja — w tym szwajcarski koncern Suchard i austriacki Pischinger.

Mimo porozumienia o dzielnicowym podziale sklep otworzył także Wedel. Piasecki oczywiście dokonał rynkowego odwetu i otworzył swój lokal w Warszawie, na eleganckim Nowym Świecie, a później na Krakowskim Przedmieściu. Nigdy nie ukrywał słabości do pięknych kobiet, dlatego tuż przed wojną, czując upływ czasu, zorganizował konkurs na Miss Czekolady, notabene… wspólnie z Wedlem. Potentaci połączyli wątki artystyczne z biznesowymi, konsumentki ich czekolad miały przysyłać swoje zdjęcia oraz znaki markowe wycięte z opakowań. Finał prasowego plebiscytu zaplanowano na… 15 grudnia 1939 r.

Tragedia wojenna i zawłaszczenie firmy

Podczas niemieckiej okupacji firma funkcjonowała, chociaż w warunkach niezrównanie gorszych niż podczas pierwszej wojny. Twórca imperium nie dożył wolności, a pośrednią przyczyną śmierci urodzonego w Wigilię Adama Piaseckiego stało się… Boże Narodzenie w 1944 r., gdy w Krakowie słychać już było front. Wbrew niemieckiemu zakazowi wydał zabiedzonym robotnikom świąteczny deputat w cukierkach. Został aresztowany przez gestapo i ostatnim transportem wywieziony do obozu koncentracyjnego Gross-Rosen, a potem przepędzony do Bergen-Belsen.

71-letni Król Czekolady zmarł tam z głodu i chłodu 31 marca 1945 r. i został pochowany w zbiorowej mogile. Jego spadkobiercy i współpracownicy szybko wznowili produkcję, osiągając w wygłodzonym kraju już w 1947 r. poziom sprzedaży sprzed wojny. Po zaostrzeniu kursu ideologicznego prywatna firma została jednak zawłaszczona przez państwo w 1949 r., a od 1 stycznia 1951 r. utworzono Zakłady Przemysłu Cukierniczego Wawel. Przejęły nie tylko fabrykę Piaseckiego, lecz także krakowskie oddziały Sucharda i Pischingera.

Przez cztery następne dekady nazwisko założyciela odchodziło w zapomnienie, ale jakość wyrobów Wawelu nie odbiegała od przedwojennej. Prawdziwy kryzys nadszedł dopiero w końcówce PRL, gdy krach budżetu państwa wymusił radykalne zmniejszenie importu tłuszczu kakaowego i czekolady stały się dostępne tylko na kartki. ZPC Wawel wraz z całą branżą musiały przestawić się na oparte na tłuszczu roślinnym tzw. wyroby czekoladopodobne, pierniki bezcukrowe, serniki bezsyropowe etc.

Nowe czasy w nowym miejscu

Powrót do normalności i przemiany ustrojowe przebiegły w ZPC Wawel standardowo — najpierww 1992 r. komercjalizacja i prywatyzacja, a 11 marca 1998 r. debiut na parkiecie Giełdy Papierów Wartościowych. W 2005 r. ZPC Wawel zmieniły nazwę na Wawel SA. Spółka zdobywa laury w giełdowych rankingach, m.in. „Pulsu Biznesu”.

Największym akcjonariuszem jest niemiecko-szwajcarska grupa Hosta International, od 2012 r. posiadająca 52 proc. udziałów. Strategiczne znaczenie dla rozwoju Wawelu miała decyzja o likwidacji rozrzuconych po mieście starych zakładów i zbudowaniu nowoczesnej fabryki na 6-hektarowej działce w strefie przemysłowej Dobczyce koło Myślenic, 40 km od centrum Krakowa.

Produkcja ruszyła tam w 2006 r., a w królewskim grodzie pozostała siedziba zarządu. Na eleganckich opakowaniach obok logo Wawelu umieszczany jest teraz przedwojenny stylizowany podpis A. Piasecki. Najsłynniejszym wyrobem w dziejach firmy nieprzerwanie pozostaje baton Danusia. W wieku 40 lat Król Czekolady zadurzył się w młodej pracownicy, zawijaczce karmelków.

Był żonaty z Michaliną, ale nowy związek poraził go do tego stopnia, że znakomity batonik nazwał imieniem nie żony, lecz przyjaciółki. Kiedyś grylażowa, a dzisiaj po prostu nadziewana Danusia (od stu lat nie żadna tam Danuta) zapoczątkowała całą linię batoników z imionami. Autor tego tekstu również może siebie skonsumować, chociaż Jacek jest akurat pomarańczowy, a wolę inne smaki. Firma z królewskiego Krakowa nigdy nie odczuwała i nie odczuwa kompleksu wobec warszawskiego Wedla. W stolicy Wawel ma reprezentacyjny sklep w znakomitej i symbolicznej lokalizacji: na rogu Krakowskiego Przedmieścia i Królewskiej.

Stosuje ciekawe rozwiązanie — różne słodycze z tej samej kategorii sprzedaje w tej samej cenie, zatem można sobie skomponować mieszankę. Karmelki idą w najniższej cenie zielonej, czekoladowe cukierki w średniej żółtej, a najdroższe pralinki w czerwonej. Ta cenowa skala zapożyczona z ulicznej sygnalizacji przypomina łasuchom także o bilansie kalorycznym. W przyrodzie kolor żółty ostrzega, a czerwony już alarmuje… &

© Ⓟ