Indeks jest teraz o krok od technicznego wsparcia, choć jeszcze na początku lipca wydawało się, że szykuje się do wyjścia w górę z trendu bocznego.
- Zasadniczo dopóki WIG pozostaje między tymi dwiema liniami, ciągle możliwa jest powtórka scenariusza z lat 2011-12 czy 2015-16, kiedy to indeks wybronił się z "mini recesji", by potem sięgnąć po nowe szczyty hossy. Nadal dostrzegamy wiele podobieństw między obecną sytuacją, a tymi "mini recesjami", w szczególności tą z lat 2011-12 - mówi Tomasz Hońdo.
Jak przypomina, wówczas WIG podobnie jak obecnie straszył przebiciem wsparcia w połowie 2012 roku, kiedy to mieliśmy kulminację obaw przed rozpadem strefy euro ("eurogeddon").
- Banki centralne zabrały się za luzowanie polityki - Mario Draghi ogłosił, że "zrobi wszystko", by ocalić euro. Wydarzenia te (podobnie jak w 2016 roku) rozgrywały się w okolicach tzw. cyklu Kitchina, czyli zjawiska obecnego na GPW od "zamierzchłych" czasów - także teraz wypada teoretyczny dołek tego cyklu...- dodaje Tomasz Hońdo.
Jak podkreśla, są też różnice, bo w poprzednich dwóch epizodach nie było sygnałów takich jak odwrócenie krzywej rentowności obligacji w USA. Nie było również sytuacji, w której przywódca największej gospodarki jest gotów zaryzykować wejście w recesję w ramach gry politycznej.
- Trzymajmy rękę na pulsie. Jeśli WIG zdoła obronić poziom wsparcia, w grze pozostaną różne, także te bardziej optymistyczne scenariusze - podsumowuje Tomasz Hońdo.