Polska Federacja Mieszanych Sztuk Walki po podpisaniu kontraktu z Viaplay znacznie zwiększyła biznesową intensywność. Coraz więcej gal ma się odbywać w innych krajach.

Dziesięć walk, kilka tysięcy widzów w hali w Lubinie, kilka milionów przed telewizorami i ekranami komputerów – to liczby opisujące 80. galę KSW (Konfrontacja Sztuk Walki), którą zorganizowano w połowie marca. Polska Federacja Mieszanych Sztuk Walki, działająca na rynku od 19 lat, ma apetyt na znacznie więcej.
– Docieramy obecnie do 200 mln gospodarstw domowych, jesteśmy największą europejską federacją mieszanych sztuk walki. Globalny rynek jest zdominowany przez UFC [Ultimate Fighting Championship, amerykańska organizacja mieszanych sztuk walki – red. ], której udział można szacować na 80 proc., ale walka o pozycję wicelidera jest otwarta. To dla nas drugi rok, w którym zorganizujemy 12 gal. Zbudowaliśmy bardzo silną pozycję w Polsce, więc żeby się rozwijać, musimy mocniej wyjść za granicę. Naszym celem jest budowa silnej paneuropejskiej federacji – mówi Martin Lewandowski, prezes i współwłaściciel KSW.
Międzynarodowy plan

Pierwsza zagraniczna gala KSW odbyła się pod koniec 2015 r. w Londynie, gdzie potem zorganizowano jeszcze dwa wydarzenia. W 2018 r. doszło również do gali w Dublinie, a pod koniec 2019 r. – w Zagrzebiu.
– Na początku celowaliśmy przede wszystkim w miasta z dużą populacją Polaków, ale zaczęliśmy poważnie pracować nad ekspansją zagraniczną jeszcze przed pandemią. Na 2020 r. mieliśmy zaplanowanych kilka wydarzeń poza Polską, lecz sytuacja na to nie pozwoliła. Teraz wracamy do realizacji strategii ekspansji europejskiej – mówi prezes KSW.
W tym roku jedna gala obyła się już za granicą – w lutym w czeskim Libercu. W planie na najbliższe miesiące są gale w Tomaszowie Mazowieckim (kwiecień) i studiu telewizyjnym ATM w Warszawie (maj). W czerwcu federacja szykuje duże wydarzenie na warszawskim PGE Narodowym.
– Chcemy, by w tym roku jeszcze dwie-trzy gale odbyły się poza Polską – zapowiada Martin Lewandowski.
Skromne początki

Historia KSW zaczęła się dwie dekady temu, gdy Martin Lewandowski odpowiadał za marketing w warszawskim hotelu Marriott.
– Zajmowałem się promocją wszystkich usług hotelu – jednym z moich zadań było rozkręcenie restauracji sportowej Champions. W dni ciekawych meczów piłkarskich czy siatkarskich ten biznes był samograjem, ale trzeba było coś zrobić, by przyciągnąć ludzi przy innych okazjach. Próbowałem ze sportami motorowymi, próbowałem ze strongmanami, ale szło opornie – opowiada Martin Lewandowski.
Hotelowy menedżer poznał wtedy przyszłego wspólnika Macieja Kawulskiego.
– Obaj byliśmy zafascynowani japońskimi galami PRIDE. Chcieliśmy robić coś podobnego. Mnie w MMA (ang. mixed martial arts – mieszane sztuki walki) wciągnęło też to, że trenowałem wcześniej sztuki walki: kung-fu, boks, kick-boxing. Gdy zaczynaliśmy, MMA kojarzyły się w Polsce bardzo źle, jeśli w ogóle się kojarzyły – z gangsterami, piłkarskimi chuliganami i ustawianiem walk. Dlatego przy pierwszych galach świadomie zrezygnowaliśmy z klatki na rzecz zwykłego ringu, chcieliśmy też, by zawodnicy walczyli w tradycyjnych strojach swoich głównych dyscyplin. Stąd wzięła się też nazwa – KSW, czyli Konfrontacja Sztuk Walki. Klatka pojawiła się dopiero, gdy widzowie zrozumieli, że to część tego sportu, a nie jakiś bandycki element – tłumaczy Martin Lewandowski.
Budowanie popularności

Od drugiej gali walki zaczął transmitować Polsat.
– Na początku pokazywano je z odtworzenia, ale w miarę szybko wynegocjowaliśmy pokazywanie ich na żywo, bo okazało się, że oglądalność to uzasadnia. W 2006 r., po dwóch latach od pierwszej gali, zdecydowałem się zostawić etatową pracę i w całości poświęcić się KSW. Wielkich podstaw do wiary w sukces wtedy nie było, to była pewnie moja najodważniejsza decyzja życiowa, ale uznałem, że albo idę grubo, albo wcale – i na szczęście w tej decyzji wspierała mnie żona – wspomina Martin Lewandowski.
Gale gromadziły wtedy kilkuset widzów, a o sponsorów było trudno.
– Żyło się od eventu do eventu, cieszyło z każdego małego kontraktu sponsorskiego. Pierwszym prawdziwym przełomem wizerunkowym była gala z udziałem Mariusza Pudzianowskiego w 2009 r., która wzbudziła ogromne zainteresowanie – mówi szef KSW.
Sponsorska baza

Teraz sponsorów jest znacznie więcej niż w początkowych latach, a wielu z nich jest związanych z federacją długoterminowymi umowami. Podczas ostatnich gal najbardziej widoczny jest giełdowy fintech XTB jako sponsor tytularny.
– XTB podpisało z nami kontrakt, który będzie obowiązywał do końca tego roku i gwarantuje status sponsora tytularnego na sześć gal. Od kilku lat naszym największym sponsorem jest firma bukmacherska Fortuna, długoterminowo związani jesteśmy też z producentem napoju energetycznego Monster, firmą odzieżową Pitbull i firmą Blachy Pruszyński, której właściciel konsekwentnie wspiera sport i współpracuje z nami od ponad dekady – wylicza Martin Lewandowski.
Wśród partnerów KSW są też firmy medyczne MD Clinic i MML Centrum Medyczne, a także producent sprzętu do walki Overlord.
– Liczba miejsc dla sponsorów jest relatywnie niewielka. Podczas gal powierzchnia, na której można eksponować ich logotypy, jest ograniczona, tym bardziej że nie chcę, by – jak często dzieje się w boksie – ring był przepełniony reklamami firm – mówi Martin Lewandowski.

Sporo firm, które wydają dużo na sponsoring sportu, niekoniecznie chce też kojarzyć się z transmitowanymi w telewizji walkami.
– Nie zawsze grupa docelowa musi się zgadzać. Ale z drugiej strony – mówię teraz z perspektywy prezesa Stowarzyszenia MMA Polska – jest wiele firm, które chcą wspierać sport u samych jego podstaw i widzą duży potencjał w sponsoringu MMA – podkreśla Martin Lewandowski.
Transmisyjna rewolucja

KSW wraca do formy po chudszych latach pandemicznych.
– Na początku pandemii przez siedem miesięcy nie mogliśmy robić nic – poza generowaniem kosztów. Potem pojawiła się możliwość organizacji małych gal na 150–300 osób. Czasy były niepewne, walczyliśmy o przetrwanie, ale w 2021 r. wróciliśmy już do normalnej działalności, choć jeszcze nie w takiej skali jak przed pandemią – ocenia Martin Lewandowski.
Pod koniec 2021 r. w KSW doszło do radykalnej zmiany. Po latach współpracy z Polsatem federacja podpisała kontrakt z platformą Viaplay, która uzyskała wyłączność na transmisje gal na 11 rynkach, w tym w Polsce.

W innych krajach transmisje są dostępne w modelu PPV – albo na platformach satelitarnych, albo na własnej platformie internetowej federacji kswtv.com. Jednocześnie kontrakt z Viaplay zobowiązał KSW do organizacji 12 gal rocznie.
– Kontrakt z jednej strony dał nam wieloletnią przewidywalność finansową, a z drugiej wymusił zmianę podejścia. To dla nas rewolucja i element planu znacznego wzrostu przez trzy-pięć lat. Przejście na 12 gal rocznie wymagało sporych zmian w organizacji, które właśnie się dzieją. Na stałe pracujemy z dużo większą liczbą osób z różnych krajów europejskich, a podczas gal zarządzamy setkami osób – mówi prezes federacji.