Kupić spokój jak najtaniej

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2015-11-29 22:00

UE bezradna wobec zalewu imigrantów

Kolejny nadzwyczajny szczyt Rady Europejskiej, tym razem standardowo w Brukseli, był kontynuacją niedawnego wyjazdowego na Malcie. Anormalna częstotliwość zbiórek szefów unijnych państw i rządów, przerażonych zalewem części Unii Europejskiej przez rzesze uchodźców, potwierdza ich bezradność. Wypracowywane przez lata struktury i procedury imigracyjne były przygotowane na przypadki jednostkowe i musiały pęknąć pod naporem tłumów. Idea wzmocnienia zewnętrznych granic UE oraz organizowania na wybrzeżu Grecji czy Włoch punktów rejestracji i selekcji uchodźców jest równie słuszna co dramatycznie naiwna.

Imigranci, uchodźcy na Węgrzech
REUTERS_Laszlo Balogh_Forum

Dlatego „ostatnią nadzieją białych” na przyhamowanie fali stała się Turcja. UE chciałaby kupić sobie spokój oczywiście jak najtaniej. Prezydent Recep Tayyip Erdoğan bardzo zasadnie podkreśla, że Turcja już wchłonęła prawie 2,5 mln uchodźców i wydała na ich utrzymanie 7-8 mld EUR, gdy tymczasem UE po aptekarsku kłóci się o każdy imigracyjny tysiąc i z ledwością uzbiera 3 mld EUR. Ale zarazem sprytnie wykorzystuje sytuację i wystawia słony rachunek, z płatnością odłożoną w czasie — odmrożenie negocjacji akcesyjnych. Turcja aspiruje do członkostwa w UE od wielu lat, ale dotychczas była blokowana, m.in. przez Francję i Austrię.

W obecnej sytuacji trudno będzie komukolwiek sprzeciwić się aspiracjom Ankary, chwilowo pod dywan zostanie także zamieciona turecka zbrodnia na Ormianach sprzed stu lat. Ale kij ma dwa końce — ewentualne przyjęcie Turcji oznaczałoby już całkowicie niekontrolowane wlanie się do jądra UE milionów muzułmanów. A część bez pytania już o zgodę mogłaby skręcić także do Polski…