Laureaci Sacharowa tradycyjnie nieobecni

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2025-12-16 17:07

Polskim mediom pozostaje przypominać o tragedii Andrzeja Poczobuta, wywierać presję na białoruskiego tyrana i z nadzieją czekać.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Parlament Europejski (PE) od 1988 r. przyznaje nagrodę imienia profesora Andrieja Sacharowa za wolność myśli. Ustanowiona pod patronatem słynnego radzieckiego dysydenta była zorientowana na Związek Radziecki i jego obóz, ale po przemianach ustrojowych terytorialnie się rozprzestrzeniła. PE regularnie jednak powraca do źródeł, czyli państw poradzieckich – i tak się stało w tym roku. Wspólnie uhonorowani zostali uwięzieni dziennikarze walczący o wolność nie tylko myśli, lecz swoich narodów – Andrzej Poczobut z Białorusi oraz Mzia Amaglobeli z Gruzji. Nam oczywiście znacznie lepiej znana jest postać heroicznego dziennikarza, eseisty i blogera z polskiej mniejszości na Białorusi. Krytyk reżimu Aleksandra Łukaszenki stał się symbolem walki Białorusinów o wolność i demokrację. Wielokrotnie aresztowany, po ostatnim zatrzymaniu w 2021 r. został skazany aż na osiem lat kolonii karnej. Współlaureatka to gruzińska dziennikarka i dyrektorka medialnych serwisów, zatrzymana za udział w antyrządowej demonstracji i skazana na dwa lata więzienia – jako pierwsza kobieta, która stała się więźniem politycznym w Gruzji niepodległej od 1991 r.

Laureaci Sacharowa najczęściej nie mogą odebrać nagrody bezpośrednio. Albo są uwięzieni, albo w najlepszym wypadku nie mogą wyjeżdżać. Oboje tegoroczni siedzą w więzieniach, zatem 16 grudnia w Strasburgu równie dumnie co gorzko dyplomy odebrali w ich imieniu: Jana Poczobut, córka laureata, oraz Irma Dimitradze, dziennikarka, współpracowniczka laureatki. Materialnym wymiarem Sacharowa jest czek na 50 tys. EUR, zatem budżet PE wystawił dwa. Cała Polska liczyła, że Andrzej Poczobut może zostanie kilka dni temu uwolniony, ale była to nadzieja naiwna. Jako więzień jest zbyt cenny dla dyktatora Aleksandra Łukaszenki w jego mętnych rozgrywkach z USA i Zachodem, a także z Polską. W grupie uwolnionych znaleźli się m.in. Aleś Bialacki, laureat pokojowego Nobla z 2022 r., oraz Maria Kalesnikawa. Polskim mediom pozostaje przypominać o tragedii Andrzeja Poczobuta, uhonorowanego u nas tytułami Dziennikarza Roku 2011 i 2021, wywierać presję na tyrana i z nadzieją czekać.

Uhonorowanie dziennikarzy akurat z Białorusi i Gruzji ma dodatkowa symbolikę. W 2009 r. Unia Europejska z inicjatywy rządu Polski, przy wsparciu Szwecji, zapoczątkowała program tzw. Partnerstwa Wschodniego, którego finałem miałaby być kiedyś tam pełna akcesja. Po 16 latach dorobek programu jest mocno ograniczony. Ukraina i Mołdawia w 2022 r. otrzymały status kandydacki, z realną odległą perspektywą wstąpienia. Gruzja bardzo krótko od 2023 r. kandydowała, ale obecny autorytarny rząd sam się z unijnego marzenia wycofał. Białoruś, a także wciąż sobie wrogie Armenia i Azerbejdżan to całkowita abstrakcja. Wypada zatem uznać, że w cywilizacyjnej rozgrywce o przyszłość szóstki republik dawnego ZSRR obecna Rosja wygrywa z UE w stosunku 4:2.