W Polsce mamy nieco ponad 142,2 tys. lekarzy i prawie 38,5 tys. lekarzy dentystów. Ze współczynnikiem 2,4 medyka na tysiąc mieszkańców znajdujemy się w ogonie Europy. Jak szacuje Naczelna Izba Lekarska, brakuje nam 68 tys. lekarzy. Deficyt kadrowy mogliby zminimalizować specjaliści z zagranicy. Dziś pracuje u nas 1594 lekarzy obcokrajowców. 318 pochodzi z państw UE, a 1276 z najróżniejszych zakątków globu (m.in. Mauritius, Sri Lanka, Tanzania, Ruanda, a nawet Nepal). Najliczniejszą grupę spoza Unii stanowią Ukraińcy (550), Białorusini (330) i Rosjanie (57) – i jeśli nasze szpitale i przychodnie miałyby szukać personalnego wsparcia, to głównie za wschodnią granicą.

Według danych Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii w ubiegłym roku pracę w Polsce podjęło 41 lekarzy z Ukrainy, podczas gdy rok wcześniej było ich 27, co oznacza 70-procentowy wzrost. Dla porównania: w analizowanym okresie nastąpił 38-procentowy spadek zatrudnienia Ukraińców w branży IT. W przypadku ukraińskich pielęgniarek statystyki wyglądają gorzej: w 2020 r. zatrudniono ich tylko 11, a w 2019 o jedną mniej. Optymizmem napawa fakt, że biały personel ze Wschodu od dawna zgłaszał gotowość przyjazdu do Polski, ale na przeszkodzie stały ostre przepisy prawne. Ta bariera została usunięta.
– Należy spodziewać się jeszcze większego wzrostu zatrudnienia lekarzy z Ukrainy w związku z wprowadzoną pod koniec zeszłego roku uproszczoną procedurą uzyskiwania pozwolenia na pracę dla pracowników ochrony zdrowia spoza UE – mówi Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service.
W 2020 r. w polskiej ochronie zdrowia i pomocy społecznej pracowało ponad 4,2 tys. osób z Ukrainy.