Będzie pomoc albo nie
Na przygotowanie Polski do przyszłego członkostwa Unia Europejska przeznaczy około 25 mld euro. Jednak dostęp do tych pieniędzy zależy od dofinansowania programów z własnej kieszeni oraz przygotowania strategii rozwoju regionalnego kraju.
Z Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej odchodzą pracownicy. Niskie pensje, planowane zwolnienia, kompetencyjny bałagan oraz utrzymujący się wakat na stanowisku sekretarza tej instytucji na dobre wychodzą jedynie zachodnim firmom, które po prostu oferują wyższe pensje. Ucieczkę fachowców widać również w kilkudziesięciu resortowych i pozarządowych jednostkach zarządzających programami PHARE oraz Agencjach Rozwoju Regionalnego, które w ubiegłych latach zdobyły doświadczenie w realizacji programów pomocy regionalnej. Zmiana zasad przyznawania pomocy z UE, która od 1998 r. obliguje rząd do finansowania obsługi programów, przynosi pierwsze negatywne skutki. Nie uporządkowana sprawa sieci fundacji i agencji, które za unijne pieniądze chętnie zajmowały się dotychczas obsługą pomocowych programów oraz bałagan organizacyjny w koordynowaniu polityki europejskiej sprawiają, że wielu fachowców znika. Nie ma nawet baz danych ekspertów od programowania polityki regionalnej. Nie wspominając już o tym, że efektywność wydawania unijnych pieniędzy nie była nigdzie monitorowana.
„Gazeta Bankowa“
Wołanie na puszczy
Hasło „kupuj towary polskie” rozlega się coraz głośniej. Zwłaszcza tam, gdzie można znaleźć ludzi niezadowolonych z coraz mocniejszej zagranicznej konkurencji. Slogan jest chwytliwy, bo odwołuje się do „patriotyzmu gospodarczego”.
Zamiast zagranicznej tandety, którą — zdaniem „patriotów” — Unia Europejska zalewa nasz rynek, należy sięgać po dobre polskie produkty, których jakość wypróbowaliśmy. Korzysta na nich zadowolony klient, handlowiec i producent — nie ma jak polskie! Tymczasem proza badań nad rzeczywistymi zachowaniami kupujących mówi, że kryterium „polskości” towaru spychają oni na bardzo daleki plan. O wyborze produktu decyduje cena, dostępność na rynku, zaufanie do marki, świeżość, wysoka jakość. Na końcu tej listy znajduje się stwierdzenie „kupuję, bo to polskie” i dotyczy ono około 4 proc. kupujących. Ale nawet ci, którzy nim się kierują, mogą błądzić.
Powodem tego jest fakt, że w bardzo wielu wypadkach za „polskimi” markami stoi kapitał zagraniczny. Noszące dumny napis Teraz Polska wyroby Winiar wytwarzane są przez zakłady należące do Nestle. Czekolada E. Wedel wytwarzana jest przez Cadbury Schweppes. Wypróbowane polskie proszki do prania E i IXI produkuje Cussons, wafelki Prince Polo — Kraft Jacobs Suchard, piwo Żywiec — Heineken.
„Detal Dzisiaj“