Komputerowy problem 2000
Na pewno za przygotowanie „informatycznego końca świata” w największej mierze odpowiedzialni są informatycy, choć mają oni trochę argumentów na swoją obronę. Mniej argumentów mają chyba sfery rządowe, które w Polsce zajęły się tym ważnym problemem bardzo późno.
Reakcja ze strony centralnej administracji państwowej — ale nie w odniesieniu do stosowanych przez nią systemów informatycznych, lecz koordynacji czy wymuszania podjęcia odpowiednich działań zapobiegawczych — nastąpiła w Polsce niezwykle późno i była dość anemiczna.
Tymczasem w kraju, w którym podstawowe elementy infrastruktury technicznej i gospodarczej — energetyka, ciepłownictwo, telekomunikacja, koleje, transport lotniczy, bankowość, poczta, ubezpieczenia, służba zdrowia — są jeszcze w przeważającej części własnością państwa, rząd powinien poczuwać się do społecznej i politycznej odpowiedzialności za ich prawidłowe funkcjonowanie. W dodatku prawidłowe funkcjonowanie energetyki, telekomunikacji czy bankowości warunkuje działanie całej prywatnej sfery gospodarki — jako fizycznego i ekonomicznego środowiska firm przemysłowych, handlowych i usługowych. Jedną z największych niewiadomych przy prognozowaniu ewentualnych skutków PR2000 jest rozległość efektu domina. Może się okazać, że dana firma na próżno świetnie przygotowała się na noc sylwestrową 1999/2000, jeśli zostanie odcięta od dopływu energii, łączności telefonicznej i komputerowej czy gotówki z banku.
„Raport Teleinfo“
4/1999
Wielkie branie
W Polsce wręcza się co roku co najmniej 900 mln zł łapówek — jest to suma ponad dwukrotnie większa niż tegoroczna rezerwa budżetowa. Z badań GUS wynika, że w ciągu roku każde gospodarstwo domowe wydaje 72 zł na „opłaty nieformalne”. Tymczasem — według danych Komendy Głównej Polcji — w 1997 roku wszczęto zaledwie 468 postępowań przygotowawczych w sprawach o „sprzedajność urzędniczą i przekupstwo”.
Ogólna kwota korzyści majątkowych z tego tytułu została wyceniona przez policję zaledwie na 1,7 mln zł. Z kolei w opublikowanym ostatnio raporcie MSWiA wymieniono sumę 2 mln zł.
Zachodni eksperci szacują, że w strukturach międzynarodowej gospodarki krąży rocznie 40 mld dolarów pochodzących z różnych świadczeń korupcyjnych. To tyle, ile wynosi roczny budżet Polski. Na korupcję, czyli prowizje wypłacane przy okazji dużych kontraktów i przetargów, godzi się większość rządów (jeśli rzecz dzieje się za granicą), akceptują ją międzynarodowe korporacje i wiele samorządów.
„Wprost“