W epoce ustroju minionego funkcjonował gorzki dowcip. Jedyna prawidłowa odpowiedź na pytanie "Kiedy będzie lepiej?" brzmiała wówczas "Lepiej już było". Dzisiaj Polska jest, jak wiadomo, w budowie, ale w wielu obszarach tamta pesymistyczna teza pasuje wręcz idealnie. Na przykład w odniesieniu do perspektyw transportu publicznego.
Kilka paneli dyskusyjnych XXI Forum Ekonomicznego poświęconych zostało infrastrukturze transportowej. Charakterystycznym zjawiskiem jest różnica w spojrzeniu na europejskie korytarze transportowe — goście zagraniczni mówią głównie o kolejowych, a tubylcy są myślami przy autostradach. Taki jest obecnie w Polsce trend, również w zabieraniu przez rząd na drogi unijnych pieniędzy kolejowych, co ostatnio wywołało zdecydowany sprzeciw Komisji Europejskiej.
Trzy lata temu, jeszcze w okresie chwały ministra Cezarego Grabarczyka, podróżowaliśmy ze stolicy na forum tanio udostępnionym przez spółkę InterCity pociągiem specjalnym. Oprócz ministra, jechał prezes Grupy PKP i inna wierchuszka. Do Krynicy-Zdroju pociąg i tak się spóźnił, ale przynajmniej dojechał. W tym roku dotarcie z Warszawy do jednego z głównych uzdrowisk transportem publicznym — podkreślamy wagę tego słowa — w rozsądnym czasie, powiedzmy, sześciu godzin stało się już niemożliwe. I to całkowicie niezależnie od chwilowego remontu krakowskiej odnogi Centralnej Magistrali Kolejowej. Nic się nie zmieni, gdy ten objazd się skończy, Krynica-Zdrój została po prostu systemowo skreślona.