Grupa obiecuje odwiesić inwestycje wydobywcze
Zadłużania się nie będzie. Przydałby się partner. Najlepiej z rejonu Morza Północnego.
Początek roku. Akcja grupy Lotos wyceniana jest na warszawskiej giełdzie zaledwie na 7 zł. Najmniej w historii. Zarząd nie ma wyjścia. Zapowiada wdrożenie pakietu antykryzysowego. W lutym już wszystko wiadomo. Na kołku zostaje zawieszonych kilka inwestycji, w tym większość wydobywczych (poza pracami na norweskim złożu Yme). Mija kilka miesięcy. Ceny ropy idą w górę, mocniejszy złoty zmniejsza obciążenie spółki kredytami walutowymi, wyniki poprawiają się. Czas pomyśleć o odwieszeniu projektów wydobywczych. Spółka sama nie da jednak rady. Dla nich potrzebne będzie wsparcie.
— W przyszłym roku chcemy powrócić do pozostałych zapisanych w strategii prac poszukiwawczych na Bałtyku i Morzu Północnym. Nie będzie to możliwe bez zewnętrznego finansowania. Nie wchodzi w grę dalsze zaciąganie kredytów i zwiększanie zadłużenia. Dlatego trzeba pomyśleć o partnerze. Nie mogę jeszcze przesądzić, czy będzie to partner branżowy czy finansowy. Prowadzimy wraz z doradcami analizy w tej sprawie — mówi Paweł Olechnowicz, prezes Grupy Lotos.
Strategia Lotosu zakładała 5,1 mld zł wydatków na poszukiwania i wydobycie ropy w latach 2006-12. W latach 2006-08 spółka wydała 596 mln zł. Pakiet antykryzysowy mówi o 1,6 mld zł oszczędności w tym obszarze.
Norweski czy arabski
Szef Lotosu nie odpowiada na pytanie, czy prowadzi rozmowy z potencjalnymi partnerami.
— Konkrety dotyczące realizacji naszych planów wydobywczych podamy w pierwszym półroczu 2010, a może nawet w pierwszym kwartale — ucina prezes.
W tym kontekście ważne są też plany resortu skarbu. Zamierza on sprzedać 13,5- -procentowy pakiet akcji Grupy Lotos. Mikołaj Budzanowski, wiceminister skarbu, zapowiadał na łamach "PB" rozpoczęcie jeszcze w tym roku rozmów z potencjalnymi inwestorami. Chce ich szukać m.in. na Bliskim Wschodzie. Uważa, że partner mający doświadczenie w wydobyciu ropy naftowej bardzo by się Lotosowi przydał. Podobnie myśli Paweł Olechnowicz. Wskazuje także na inny kierunek poszukiwań potencjalnego inwestora
— Bardzo dobrym rozwiązaniem byłoby pozyskanie partnera z doświadczeniem w sektorze wydobywczym. Nie przesądzam kierunku geograficznego, z którego miałby on pochodzić. Niewątpliwie partner z rejonu Morza Północnego pomógłby nam nie tylko w pracach wydobywczych, ale także ułatwił realizację budowy bałtyckiego koncernu naftowego z udziałem Grupy Lotos — dodaje prezes.
Oszczędzanie...
Mimo poprawy sytuacji zarząd nadal chce zaciskać pasa. Zaplanowane w pakiecie antykryzysowym 390 mln zł oszczędności spółka zrealizowała już po ośmiu miesiącach. Do końca roku chce, by sięgnęły 500 mln zł. A co dalej?
— Liczę, że w przyszłym roku pakiet antykryzysowy nie będzie potrzebny. Chcemy jednak od 2010 r. realizować corocznie programy oszczędnościowe. Nie chodzi o wstrzymywanie inwestycji, lecz o poprawę efektywności. Przykład? Będziemy dążyli do zwiększenia przychodów na zatrudnionego. Nie znaczy to, że będziemy realizowali ten plan najprostszą metodą, czyli poprzez redukcję zatrudnienia — zastrzega Paweł Olechnowicz.
Spółka analizuje, ile oszczędności przyniesie w 2010 r. wdrożenie tego programu.
— W grę nie będą wchodziły takie kwoty, jak w pakiecie antykryzysowym. Liczy się jednak każdy milion — mówi szef Lotosu.
...i odchudzanie
Praca nad poprawą efektywności skłoniła też Lotos do przejrzenia aktywów wchodzących w skład grupy.
— W ramach ich porządkowania nie wykluczam, że część majątku, która nie jest naszym podstawowym biznesem, zostanie wystawiona na sprzedaż — informuje Paweł Olechnowicz.
Nad zredukowaniem grupy (m.in. o Anwil, Polkomtel czy spółki transportowe) pracuje także główny rywal spółki — PKN Orlen.
Od przyszłego roku Lotos chce wdrożyć zarządzanie segmentowe (kilka lat temu wprowadził je Orlen). W grę wchodzą trzy segmenty: operacyjny, handlowy i wydobywczy. Każdy z wiceprezesów spółki ma odpowiadać za wyniki finansowe i efektywność jednego z nich.
— Chcemy także, by każda spółka wchodząca w skład Grupy Lotos odpowiadała za zdobywanie finansowania na realizowane przez siebie projekty — mówi Paweł Olechnowicz, prezes Lotosu.
Nie ma potencjału dla wyższej wyceny
Kamil Kliszcz, analityk DI BRE Banku
Spadki kursu Grupy Lotos pod koniec 2008 r. wpisywały się w ogólną nerwowość na rynku. Spółka realizowała ogromny program inwestycyjny, zwiększała zadłużenie, a banki właśnie zapowiadały wycofywanie się z finansowania wielkich inwestycji. To wszystko sprawiło, że kurs spółki pikował. Po kilku miesiącach sytuacja na rynkach finansowych zaczęła się poprawiać, a na wyniki spółek naftowych pozytywnie wpłynęły umacnianie się złotego i wzrost cen ropy naftowej. Za tym poszedł wzrost kursu spółki. Ważne jest też, że dziś Lotos konsekwentnie realizuje program 10+, choć na efekty trzeba będzie poczekać w pełni do 2011 r. Na niekorzyść firm naftowych oddziałuje natomiast spłaszczony dyferencjał [różnica w cenie ropy rosyjskiej a tzw. ropy Brent — przyp. autora] oraz niskie marże rafineryjne. Jeśli chodzi o kurs Lotosu, to obecnie nie widzimy potencjału do podnoszenia wyceny. Jest dziś ona blisko wyceny określonej w naszym raporcie na 25,80 zł.