Katastrofa kolejowa w Hiszpanii, w której zginęło co najmniej 80 osób, a ciężko rannych zostało około 100, wstrząsnęła światem nie tylko z powodu liczby ofiar — wszak zdarzają się tragedie znacznie większe statystycznie. Cały glob obiegło szokujące nagranie wypadku, przypominające katastroficzny film.

Ale tym razem to nie efekty specjalne, lecz straszna prawda. Wjeżdżający w środę wieczorem do Santiago de Compostela zbyt szybko ekspres został wyrzucony na betonową ścianę zgodnie z elementarnymi prawami fizyki.
Wypadek zdarzył się na całkowicie nowej linii o najwyższych parametrach technicznych. W ogarniętej kryzysem Hiszpanii akurat infrastruktura kolejowa jest największym osiągnięciem cywilizacyjnym. Znając różne sieci, osobiście najwyżej w Europie cenię alpejskie trasy w Szwajcarii, ale to dorobek poprzednich wieków.
W nowej epoce kolei dużych prędkości to właśnie Hiszpania, ze względu na rozmach, bije Niemcy i Francję. Do tej pory pozostaję pod wrażeniem przemknięcia przez stację ekspresu AVE (Alta Velocidad Española) z prędkością 310 km/h. Na szczęście nie stałem na peronie, gdzie wstęp był profilaktycznie zakazany…
Notabene w Hiszpanii po tragicznym ataku terrorystycznym z 11 marca 2004 r. przy wsiadaniu do szybkich pociągów obowiązują procedury kontrolne jak na lotniskach! Dlatego poczucie bezpieczeństwa pasażerów aż do środowej tragedii było nie 99- lecz 100-procentowe.
Potwierdziło się, że żadne zabezpieczenia techniczne nie zneutralizują ludzkich słabości. Maszynista tragicznego hiszpańskiego ekspresu chwalił się w marcu na Facebooku zdjęciem potwierdzającym, że nielegalnie przekraczał 200 km/h. Widocznie przeżywał zawodowy stres, że nie prowadzi wymarzonego AVE, lecz składy niższej klasy i prędkości…