Madagaskar nie ma ropy

kk
opublikowano: 2006-02-07 00:00

Rząd Madagaskaru ogłosił aukcję 96 przybrzeżnych stref, o powierzchni 2 tys. kilometrów kwadratowych każda, w celu poszukiwań i eksploatacji złóż ropy — głosi wyczytany w agencjach komunikat. I nic, przynajmniej na razie, nie zapowiada biznesowego geniuszu, jaki mimochodem objawia się w dalszej części depeszy. Czytajmy więc dalej: „W związku ze wzrostem cen ropy wszystkie światowe firmy są zainteresowane powiększeniem obszaru poszukiwań, w związku z tym uruchamiamy aukcję — powiedział Elise Razaka, szef Narodowego Biura ds. Kopalni Madagaskaru”. I dalej wszystko byłoby w porządku: ot, biznes jak biznes, gdyby nie ostatnie zdanie: zachodnie wybrzeże Madagaskaru jest miejscem poszukiwań ropy już od 40 lat. Dotychczas nie natrafiono na duże złoże.

W bajce o misiu o bardzo małym rozumku jest kwestia, która jak ulał pasuje do tej depeszy. Otóż stoi tam napisane, że im bardziej Kubuś Puchatek zaglądał do chatki Prosiaczka, tym bardziej Prosiaczka w niej nie było. Ale przynajmniej nie musiał za to płacić. Okazuje się jednak, że i na tym można zarobić.

Jeżeli tak, no to cóż, mamy prostą receptę na doskonałe interesy. U nas wielu rzeczy nie ma, wiemy natomiast, na co jest bardzo duże zapotrzebowanie na świecie. Nic nie wiadomo, by były duże pokłady ropy naftowej na naszym terenie (nadmorskie Karlino okazało się dziurą w rurociągu) — spokojnie więc możemy także udostępnić sporo stref dla poszukiwań tego surowca. Złota, diamentów też raczej nie mamy, ale popyt na nie na świecie jest znowu bardzo duży — trochę terenów do ich poszukiwań możemy więc spokojnie wygospodarować. Co nam szkodzi? Niech sobie trochę poszukają. Tylko działek na poszukiwanie węgla bym nie licytował — bo jeszcze, nie daj Boże, znajdą.