Maja Bohosiewicz ma instynkt przedsiębiorcy

Marta Maj
opublikowano: 2023-12-01 14:15
zaktualizowano: 2023-12-06 11:26

Działa nie tylko na planie filmowym, lecz także w biznesie. W 2017 r. Maja Bohosiewicz założyła markę modową Le Collet. Na początku była projektantką i modelką, a nawet obsługiwała klientów. Dzisiaj potrafi już odnaleźć równowagę między światem zawodowym i prywatnym, a oddech łapie podczas zimnych kąpieli i medytując.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Decyzja o stworzeniu marki Le Collet była następstwem wielu czynników, a zrodziła się przede wszystkim z zainteresowania modą, która jest jedną z pasji Mai Bohosiewicz. Artystka nie miała dużego zaplecza finansowego ani biznesowego, ma za to instynkt przedsiębiorcy.

– Pracowałam na planie jako aktorka i byłam zależna od pracodawców. Oni decydowali, czy będę miała pracę, czy może nie. Nie wiedziałam, ile zarobię w miesiącu, nie miałam żadnej stabilności. Stwierdziłam, że tak dalej być nie może i postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Zaczęłam być własnym szefem i sama ustalać reguły gry – mówi Maja Bohosiewicz, założycielka marki Le Collet i aktorka.

Od kwiatów do ubrań

Pierwszym przedsięwzięciem biznesowym była kwiaciarnia otwarta w 2015 r. Oferowała kwiaty w pudełku. Interes kwitł, jednak jego właścicielka nadal była aktywna na wielu polach. Jeździła na plan, następnie zaszła w pierwszą ciążę, później w drugą i wciąż pozostawała w aktorstwie. Po jakimś czasie stwierdziła, że trudno jednak być w kilku miejscach naraz.

– Powoli odchodziłam z aktorstwa. Ale to też nie było tak, że telefony z ofertami się urywały, a ja za każdym razem odmawiałam. One coraz bardziej cichły, a ja skupiłam się na biznesie. Później wpadłam na pomysł stworzenia Le Collet, w którym, jak się okazało, mogę się bardziej realizować. Uwielbiam modę, dodatki i przekazywanie nimi informacji od sobie do świata. Dla niektórych ubrania to kawałki materiału, a według mnie są elementem osobistej zbroi i powinny wyrażać to, kim jesteśmy. Stwierdziłam, że Le Collet jest bardziej o mnie i o innych kobietach, dlatego postanowiłam zaangażować wszystkie swoje siły w rozwój tej firmy – opowiada Maja Bohosiewicz.

Aktualnie nadaje firmie kierunek. Odpowiada za wizerunek marki i ma decydujący głos przy powstawaniu kolekcji. Na początku jednak kreowała pomysły na ubrania, wybierała tkaniny, była obecna przy szyciu, zakładała gotowe stroje i robiła im zdjęcia na sobie, wybierała lokal na biuro, a także mejlowo obsługiwała klientki.

– Okazuje się, że niekiedy sama wizja nie wystarczy, potrzeba kogoś do pary, kto weźmie pod swoje skrzydła sprawy formalne. Dlatego Le Collet tworzy obecnie zespół wykwalifikowanych pracowników, którzy biorą odpowiedzialność za poszczególne procesy. Nadal jednak na moich barkach jest to, z kim pracujemy – dotyczy to np. influencerów, jakie wartości wyznajemy, co chcemy pokazać. Naszą esencją jest to, że ubrania dopiero w połączeniu z osobą je noszącą stają się czymś więcej. Chcemy, by przez nasze kreacje kobiety wyrażały siebie i swoją pewność – wskazuje założycielka Le Collet.

Inspiracja na każdym kroku

Kolekcje marki są różnorodne pod względem kroju, tkanin i rodzajów ubrań. Można w nich znaleźć zarówno płaszcze, spodnie, jak i sukienki z moheru, wełny alpak suri czy wełny dziewiczej. Odzież bardzo często powstaje w limitowanych seriach.

– Tworzymy rzeczy eleganckie, kobiece, dobrej jakości. Dużo pracy wkładamy w wyszukanie tkanin. Czasami znajdujemy np. nieużywane już magazyny we Włoszech i za te materiały udaje się nam wynegocjować atrakcyjną cenę. Jesteśmy wtedy w stanie uszyć w przystępnej cenie np. marynarkę z trzech rodzajów wełny z jedwabną podszewką. To nie byłoby możliwe przy rynkowych cenach tych tkanin. Dlatego nasze ubrania niejednokrotnie mają swoją historię, a ich liczba jest ograniczona, ponieważ robimy ich tyle, na ile nam starczy ściągniętego materiału. Za wieloma pomysłami często stoi osoba, która wyjechała np. na wakacje, a przy okazji znalazła konkretną tkaninę, wynegocjowała cenę i sprowadziła ją do nas – mówi Maja Bohosiewicz.

Inspiracje do tworzenia nowych kolekcji aktorka czerpie z życia, podróży czy przeglądając internet. Jedną z ostatnich inspiracji, która przełożyła się na jej pracę, była podróż do Tokio. Ale kieruje się także trendami, które teraz są na topie – zresztą tak jak inne marki modowe.

Waga chwil dla siebie

Od trzech lat niezmiennie zachwyca się metodą Wima Hofa. To specyficzne połączenie trzech elementów – oddechu, ekspozycji na zimno i medytacji w celu uzyskania konkretnych reakcji organizmu, które prowadzą do poprawy funkcjonowania i ogólnego samopoczucia. Ćwiczenia oddechowe według metody Wima Hofa to w uproszczeniu chwilowe wprowadzanie się w stan kontrolowanej hiperwentylacji. Drugim bardzo ważnym elementem jest zimno i wszelkiego rodzaju formy ekspozycji ciała na niskie temperatury, np. zimne prysznice, lodowe kąpiele i spacery w niskich temperaturach. Trzecim elementem jest medytacja.

– Poznawanie tej metody zaczęłam od zimnych pryszniców, ale zdecydowanie bardziej wolę wchodzić do wanny z lodem. Pojawia się chwilowe uczucie bólu, ale jest skorelowane z przyjemnością. Po 13 minutach zimnej kąpieli rozpiera mnie energia, umysł staje się klarowny, a wszelkie problemy możliwe do rozwiązania. Chodzę też na spotkania, podczas których uczę się, jak prawidłowo oddychać. Dzięki temu widzę niesamowitą poprawę jakości życia, bez wysiłku pojawiają się nowe pomysły. Dla mnie to idealne spa dla głowy – opowiada Maja Bohosiewicz.

Przedsiębiorczyni trenuje też jogę bikram i od 2020 r. interesuje się aktywacją energii kundalini. Znawcy mówią, że ta energia leży uśpiona u podstawy kręgosłupa, zwinięta jak wąż, dopóki nie zostanie obudzona przez praktykę duchową. Po przebudzeniu energia kundalini przemieszcza się w górę przez czakry ciała, czyli centra energetyczne, prowadząc do głębokich duchowych doświadczeń i transformacji. Procesowi towarzyszy medytacja, śpiewanie mantr, wykonywanie mudr, oddechu i ćwiczeń fizycznych.

– Często chodzę na spotkania związane z pobudzaniem kundalini. Uważam, że te prastare nauki można przenosić na życie codzienne. Przez pracę nad sobą w każdej formie stajemy się lepiej funkcjonującymi ludźmi – w życiu, w pracy, przyjaźni, rodzinie i wielu innych aspektach – uważa aktorka.

Równowaga i rozwój

W każdym biznesie i dziedzinie życia można się zatracić. Często jedno jest kosztem drugiego, sztuką jest wypośrodkowanie tych sfer i konsekwentne brnięcie naprzód.

– Nigdy nie ma sytuacji, że zamknę drzwi i powiem: od teraz mam urlop. Nawet będąc na wakacjach, nie wyłączyłam mejla czy slacka na dłużej niż 48 godzin, bo chyba zwariowałabym ze stresu. Takie są jednak uroki prowadzenia własnego biznesu. Ale przy dobrym zarządzaniu na wszystko można znaleźć czas – również na swoje potrzeby, nie zaniedbując żadnej ze stref – dodaje Maja Bohosiewicz.

Zamierza rozwijać Le Collet. Jeszcze w tym roku marka poszerzy asortyment o modę męską i dziecięcą, a także biżuterię. W planach jest również otwarcie butiku stacjonarnego pod szyldem Le Collet w Gdańsku.