Przechadzając się Nowym Światem, postanowiliśmy zajrzeć do restauracji Espana To Tu. Powitał nas radosny gwar i sympatyczna muzyka. Ponieważ zażyczyliśmy sobie zjeść coś bardziej wykwintnego, poprowadzono nas w piwnice przez korytarze pełne zakamarków — raz omal nie wpadliśmy do kuchni. Ale sale na dole to miłe wspomnienie. Eleganckie i odizolowane od zgiełku na górze. Hiszpańskich dań zauważyliśmy trochę, ale nie wśród głównych z mięsa. Było ich tam swoją drogą raptem cztery. Zaintrygowała nas gicz cielęca w czerwonym winie — głównie ze względu na to ostatnie. Zamówiliśmy. Podano ją z rozmachem na letnich talerzach. Mieliśmy wrażenie, że zażenowana gicz ogrzała je lekko "własnym ciałem". W rewanżu za bohaterstwo zamówiliśmy dla niej zarekomendowanego kolegę z Penedes (24 zł kieliszek). Zaczęła na niego nieprzyjemnie prychać. Brak samokrytyki — sama do smakowych zjawisk raczej nie należała. Pomyśleliśmy, że może koledze w kieliszku podejdzie lepiej jagnięcina z bazyliowym pesto na grillowanych warzywach (67 zł). Wkrótce przybyły aromatyczne i smaczne, ale — jak dla nas — zbyt wysmażone maleństwa. Za to z winem, o dziwo, od razu przyjemnie się dogadały. Zasmakowało. Ale następnym razem mimo wszystko zostaniemy na górze.
Restauracja Espana To Tu
Nowy Świat 54/56
Warszawa
Stanisław J. Majcherczyk
