— Chcemy mieć aptekę przy każdej przychodni [dzisiaj jest ich 30 — red.] — zapowiada dr n. med. Piotr Soszyński, dyrektor ds. medycznych Medicovera.

Wicelider polskiego rynku medycznego ma obecnie pięć placówek aptecznych. Zostały one uruchomione nie dlatego, że apteka zapewnia duże zyski, ale żeby ułatwić życie pacjentom sieci. Dzięki wprowadzonymrozwiązaniom telemedycznym nie muszą iść do lekarza po receptę, ale mogą odebrać ją np. w wybranej należącej do sieci aptece. Co więcej — mają pewność, że lek będzie tam na nich czekał. Przedsiębiorcy działający na rynku aptecznym nie obawiają się nowego rywala.

— Niewątpliwie będzie to konkurencja, ale nie uważam, że jest dla nas zagrożeniem — mówi Grzegorz Kowalski, prezes Super-Pharmu. Opinię tę podziela także Paweł Niemyski, prezes Aptek Pod Różą.

— Nie spodziewam się, aby to była dla nas groźna konkurencja, szczególnie że do tej pory klienci Medicovera rzadko trafiali do naszych placówek — mówi Paweł Niemyski. Dużo groźniejsi, zdaniem przedsiębiorców, są Portugalczycy, czyli sieć Hebe, należąca do Jeronimo Martins,

właściciela dyskontowej Biedronki. Wrócili do projektu aptecznego, który zawiesili po tym, jak weszły w życie niekorzystne przepisy ustawy refundacyjnej. Według naszych informacji, Hebe znowu stanęło w wyścigu po ciekawe lokalizacje apteczne w centrach handlowych. Sieć drogeryjna składa się obecnie z około 100 placówek, do 2016 r. ma być ich 300. Grupa nie podaje, ile z nich będzie sąsiadować z placówkami farmaceutycznymi.