To irytujące, gdy ktoś krytykuje innych, nie będąc jednocześnie krytycznym wobec samego siebie, a tak właśnie często dzieje się, gdy mowa o funduszach strukturalnych. W takich praktykach, samych siebie przeszli uczestnicy debaty zorganizowanej przez Krajową Izbą Gospodarczą. Teza postawiona przez KIG, będąca jednocześnie tematem debaty, brzmiała: nie wykorzystamy funduszy strukturalnych — wskazuje na to niski poziom dokonanych dotąd wypłat. Kontrargumenty PARP przypominające, że dotacja wypłacana jest w formie refundacji — przez co w naturalny sposób następuje później niż podpisanie umowy o udzielenie wsparcia żadnego z ekspertów nie były w stanie przekonać. To był jednak dopiero początek.
Reprezentant Związku Banków Polskich z dumą przyznał, że banki przyznawały promesy kredytowe, nie biorąc pod uwagę współfinansowania projektu dotacją — przez co wielu przedsiębiorców nie mogło ubiegać się o wsparcie z powodu braku wymaganego współfinansowania bankowego. W następnym zdaniu zarzucił instytucjom udzielającym wsparcia, że szansę na dotacje mają głównie ci, którzy go wcale nie potrzebują.
Prezes firmy doradczo-szkoleniowej, który sprawiał wrażenie tegorocznego maturzysty, w pierwszym zdaniu pochwalił się tym, że jego firma nie wypełniła żadnego wniosku o dotację, w drugim, że dzięki temu żaden z jego klientów nie jest rozczarowany tym, iż nie otrzymał unijnego wsparcia, a na koniec zaproponował urzędnikom swoje konsultacje z zakresu specyfiki branż ubiegających się o pieniądze z Unii. Przyznał, że zapoznanie się z wszystkimi branżami byłoby zbyt czasochłonne, ale w lepszej ocenie projektów na pewno pomogłoby przeanalizowanie chociaż tych, które już uzyskały pozytywną ocenę komisji, której ów „specjalista” gotów jest doradzać…
Na koniec system udzielania dotacji krytykował reprezentant Funduszu Poręczeń Unijnych, który dotychczas udzielił jednego poręczenia na kwotę nieprzekraczającą 1 proc. dostępnego budżetu — ponieważ w praktyce poręczenie i tak nic nie poręcza.