MG vs. MSZ — spór o pryncypia
Przyszłość gospodarczych kontaktów zagranicznych Polski budzi wiele kontrowersji. O ten wyjątkowo łakomy (posady) i kluczowy (przyciąganie inwestorów zagranicznych) kąsek rywalizują dwa resorty: Ministerstwo Gospodarki oraz Ministerstwo Spraw Zagranicznych. I choć właściwie można mówić o otwartym konflikcie, to jednak nikt nie ma odwagi równie otwarcie o tym mówić.
Jednak MG bije na alarm, gdyż — jak informują jego przedstawiciele — mechaniczne włączanie służb ekonomiczno-handlowych do MSZ, co ma miejsce już od kilku lat, „ogranicza ich działanie do tzw. dyplomacji ekonomicznej oraz zmniejsza zakres rzeczowej informacji handlowej na potrzeby podmiotów gospodarczych”. Oliwy do ognia dolało uchwalenie przez Sejm ustawy o służbie dyplomatycznej, która tylko czeka na „wyrok” Senatu.
Jej zapisy w sposób jednoznaczny ograniczają dostęp do służby dyplomatycznej (w tym handlowej) dla osób spoza MSZ. Kilka rzeczy jednak zdumiewa. W tym wypadku tempo „legislacyjnej mitręgi” było tak oszałamiające, że przedstawiciele MG oraz kół gospodarczych (główni zainteresowani) dowiedzieli się o całej sprawie niemal po fakcie. To nie koniec niespodzianek. Pracownicy MSZ otrzymali prezent w postaci tzw. pięcioletniego okresu przejściowego na naukę języka obcego. Natomiast fachowcy spoza MSZ mogą się jedynie oblizać.
Wypada jedynie mieć nadzieję, że obie strony nie okopią się w okopach na dobre, jeszcze bardziej pogrążając i tak nie najlepsze kontakty gospodarcze.