— Utopimy się w bezrobociu — ostrzega Elżbieta Witek, posłanka PiS. Mówi o opłacie odrolnieniowej, która może odstraszyć inwestorów. Za 1 ha gruntów klasy I-III, które leżą w granicach administracyjnych miast, muszą uiścić nawet 270 tys. zł opłaty jednorazowej (umarzanej, jeśli cena rynkowa gruntu jest wyższa niż stawka za odrolnienie) plus tyle samo w 10 rocznych ratach. Danina obowiązuje i w parkach technologicznych, i w strefach ekonomicznych, i na terenach przeznaczonych pod przemysł.

Znikający artykuł
Zniesiona w 2008 r. opłata powróciła w bardzo dziwny sposób: artykuł 5b, który w ustawie o ochronie gruntów rolnych wyłączał z konieczności opłaty odrolnieniowej tereny leżące w miastach, znikł przy okazji nowelizacji ustawy o ochronie środowiska, która weszła w życie 5 września 2014 r. Elżbieta Witek przygotowała nowelizację ustawy o ochronie gruntów rolnych przewidującą przywrócenie artykułu 5b.
— Zareagowałam na apel burmistrza i rady miasta Jawor skierowany do wszystkich instancji: marszałka Sejmu, premiera, posłów, senatorów — mówi Elżbieta Witek.
Projekt wpłynął do Sejmu 20 lutego, 15 kwietnia został skierowany do pierwszego czytania. Kilka dni temu sejmowa komisja rolnictwa wstrzymała prace nad projektem. Parlamentarzyści czekają na opinię rządu i samorządów. Senatorowie też zajęli się sprawą.
— Przedstawiciele specjalnych stref ekonomicznych wskazali na problem podczas spotkania w komisji gospodarki narodowej. Zwróciłem się do ministerstwa rolnictwa i otrzymałem odpowiedź, z której wynika, że resort rozważa możliwość przywrócenia zapisu. Nie podejmujemy działań, żeby nie dublować procesu legislacyjnego, ale przyglądamy się pracom w Sejmie i oczekujemy, że nastąpi zmiana potrzebna ze względu na inwestorów i samorządy — mówi Stanisław Jurcewicz, senator PO.
Bez podziałów
Ministerstwo rolnictwa nie odpowiedziało na pytanie „PB” dotyczące stanowiska. — Jestem wnioskodawcą, ale teraz włodarze miast muszą poprosić o wsparcie w PO. Dobrze by było, by teraz odezwali się ci, którym opłata odrolnieniowa przeszkadza — mówi Elżbieta Witek. Może liczyć na Związek Miast Polskich (ZMP).
— Na pewno poprzemy tę inicjatywę. Patrząc na to, ile gruntów rolnych poza miastami leży odłogiem, nie ma powodów, by chronić grunty rolne w miastach i ograniczać rozwój. Nie dostaliśmy jeszcze projektu do zaopiniowania, ale na pewno go poprzemy — mówi Andrzej Porawski, dyrektor biura ZMP. Na problem skarżą się — i to od dawna — przedsiębiorcy.
Stelmet, który kupił w Grudziądzu ponad 26 ha w Pomorskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej, planuje inwestycję za 200-300 mln zł w zakład architektury ogrodowej zatrudniający kilkaset osób. Spółka będzie musiała dopłacić do gruntu 2,3 mln zł, a jeśli będzie chciała rozwinąć inwestycję, kolejne 1,4 mln zł.
W Wałbrzyskiej SSE inwestycje zamroziło kilka firm, w tym Nysa Zakład Pojazdów, która w Strzelinie zamierzała wydać 15 mln zł i zatrudnić 200 osób, ale musi najpierw dopłacić 900 tys. zł za działkę. Do Marka Sowy, marszałka województwa małopolskiego, zwróciło się z prośbą o pomoc dziesięć firm: Pawbol, Pawbol-Logistyka, Plastmot, EuroWafel, Suneko, Fill, MWH Meble, Separator Spares, ZPHiU Witold Płoszczyca i BIBP. Łącznie miały zainwestować w Zatorze na terenie krakowskiej specjalnej strefy ekonomicznej 58,7 mln zł i stworzyć 99 etatów.