Między dyfuzją a polaryzacją

Jacek Zalewski
opublikowano: 2009-06-18 00:00

Rządowy raport poświęcony perspektywom rozwoju Polski do roku 2030 (patrz tekst na str. 6) powstawał od dawna. Znajdował się w propagandowym pakiecie obchodów 20. rocznicy obalenia realnego socjalizmu i początku wielkiej transformacji. Jednak z jego opublikowaniem premier Donald Tusk wstrzymał się do krótkiej chwili spokoju po wyborach do Parlamentu Europejskiego. Dobry wynik Platformy Obywatelskiej daje psychiczny komfort spojrzenia bardziej strategicznego, oderwanego od ciągłego analizowania sondaży.

Nie da się jednak ukryć, że ogłoszenie przyszłościowego dokumentu poprzedza bardzo nerwową nowelizację tegorocznego budżetu. Z tego punktu widzenia roztoczenie przed Polakami świetlanej wizji roku 2030 jest czysto PR-owskim, ale dość przemyślanym działaniem osłonowym wyrzeczeń nieuniknionych w roku 2009. Radykalne cięcia budżetowe pokażą nam, w jakim punkcie startowym zaczynamy budowę szklanych domów.

Premier wyraził wczoraj nadzieję, że niezależnie od tego, kto będzie rządził Polską w następnych dwóch dekadach – uszanuje intelektualny ładunek przyszłościowego dokumentu. Niestety, w tym właśnie założeniu można upatrywać jego największą słabość. Praktyka polityczna potwierdza, że w Polsce każda nowa ekipa przewraca do góry nogami nawet dokumenty strategiczne, sięgające długiego horyzontu czasowego. Przypomina mi się, jak pod koniec PRL ekipa Wojciecha Jaruzelskiego także przyjmowała światły program sięgający bodaj roku 2020... W nadchodzących dwóch dekadach raczej nie doczekamy się aż tak zasadniczych przemian ustrojowych, które strategię ekipy Donalda Tuska całkowicie by obaliły – niemniej "harmonizacja polaryzacji i dyfuzji" naprawdę może okazać się zbyt wielkim wyzwaniem.

No, chyba że w gwiazdach przewidziane są długie i szczęśliwe rządy Plaformy Obywatelskiej przez pięć kadencji, a prezydenta Donalda Tuska przez dwie… Czytaj też na str.

6