Mikołaj Marczyk ma intuicję wartą 16 milionów

Marcin BołtrykMarcin Bołtryk
opublikowano: 2022-02-25 10:53

Sześć lat temu nie wiedział, jak zostać kierowcą rajdowym. Dziś zarządza 4 mln zł rocznego budżetu i dzięki kolejnym tytułom mistrzowskim pomnaża go. Czterokrotnie.

Niepełnoletni mistrz:
Niepełnoletni mistrz:
Mikołaj Marczyk nigdy nie trafił do profesjonalnego kartingu, ale trzykrotnie zdobył tytuł mistrza Polski w kartingu halowym. To wszystko przed 19. rokiem życia.
materiały prasowe

„Kapitalny finisz Marczyka”, „Doskonały sezon duetu Marczyk–Gospodarczyk”, „Fenomenalny debiut młodego kierowcy”, „Miko Marczyk rajdowym mistrzem Polski!”, „Marczyk i Gospodarczyk mistrzami Europy juniorów!” – to tylko wybrane tytuły prasowe dokumentujące burzliwą i jeszcze bardzo krótką karierę łódzkiego kierowcy rajdowego. Pierwszy pełny sezon rajdów klasyfikowanych do rajdowych samochodowych mistrzostw Polski przejechał w 2017 r. Dwa lata później został najmłodszym w historii mistrzem Polski, chwilę potem mistrzem Europy juniorów. W takim tempie?

– W rajdach trzeba szybko – śmieje się Mikołaj „Miko” Marczyk.

Pierwszy mandat

Rajdowa ścieżka:
Rajdowa ścieżka:
W 2016 r., by zdobyć licencję, rozpoczął starty Hondą Civic w rajdach okręgowych. To były mistrzostwa Śląska: 47 Rajd Ziemi Bocheńskiej. W drugim prawdziwym rajdzie w życiu wygrał, w całym cyklu został wicemistrzem.
materiały prasowe

W błędzie jest ten, kto myśli, że zamiłowanie do motorsportu wyssał z mlekiem matki. W jego rodzinie nie było motorsportowych tradycji. Mama jest lekarzem, tata inżynierem. Starszy o 11 lat brat co prawda interesował się motoryzacją, ale tak jak większość nastolatków raczej nie wiązał przyszłości z motorsportem. Co więcej region, z którego pochodzi (Łódź), nie jest uważany za kolebkę przyszłych mistrzów tej dyscypliny. Od czego się zaczęło?

– Od mandatu. Pierwszy dostałem w ’96 – wspomina Miko Marczyk.

– Miałeś rok!

– Trochę więcej. Znam tę historię z opowieści. Tata posadził mnie na kolanach i pozwolił trzymać kierownicę. Przyłapali nas policjanci i tata zapłacił mandat – mówi.

Po co roczne dziecko sadzać za kierownicą? Podobno małego Mikołaja bardzo to uspokajało. Inna anegdota głosi, że gdy miał 4,5 roku, jechał – tym razem na kolanach wujka – po krętych drogach Grecji.

– Wujek opowiadał, że przez 20 km ani razu nie dotknął kierownicy i że świetnie dawałem sobie radę – wspomina Miko Marczyk.

Tak się ocenia zadatki na mistrza? Oczywiście, że nie. Tym bardziej że później żadna pasja się z tego nie zrodziła. Ot, zwyczajny żywot ucznia szkoły podstawowej i gimnazjum.

– Jako nastolatek szukałem czegoś, w czym mogę być dobry, lepszy od innych. Trochę jeździłem na rowerze downhillowym, trochę na nartach, ale to nie było to – wspomina kierowca.

Przełom nastąpił w 2010 r. Starszy brat zabrał go na tor gokartowy. Nic wielkiego, ot, krótka próba ustawiona na parkingu przed centrum handlowym. Kilkadziesiąt złotych za kilkanaście minut jazdy.

– Pierwszy raz miałem do czynienia z kartingiem. Pojechałem szybciej od kilku kolegów brata, zupełnie nie mając w tym sporcie doświadczenia. Intuicyjnie wiedziałem, o co w tym chodzi. Żartuję, że podobnie było wtedy, gdy siedziałem za kierownicą na kolanach taty lub wujka – mówi Mikołaj Marczyk.

Impreza w imprezie:
Impreza w imprezie:
Rajd Barbórka to klasyk. Na tej kończącej rajdowy sezon imprezie pokazują się najlepsi zawodnicy. Miko Marczyk wystartował w niej po raz pierwszy w 2016 r. Pojechał użyczonym przez swojego fana Subaru Imprezą. Mimo kłopotów technicznych załapał się do pierwszej dziesiątki.
materiały prasowe

Spróbował wyścigów i przepadł. Trafił do amatorskiej ligi w kartingu halowym, wygrywał kolejne próby.

– Postawiłem na swoje predyspozycje. Zdobywałem doświadczenie i już wiedziałem, co chcę robić w życiu – wspomina.

Nigdy nie trafił do profesjonalnego kartingu, ale trzykrotnie zdobył tytuł mistrza Polski w kartingu halowym. To wszystko przed 19. rokiem życia. Budżet?

– Amatorski karting nie jest bardzo wymagający finansowo. Wówczas budżet startowy wynosił około 15 tys. zł rocznie. Dziś tyle kosztują mnie opony do jednej eliminacji rajdowych mistrzostw Polski – śmieje się zawodnik.

Podkreśla, że te kilka lat w kartingu to przede wszystkim nauka podstaw techniki jazdy, a także mentalności i psychicznej odporności na rywalizację.

– W ligach amatorskich jest bardzo duża rywalizacja. Nierzadko większa niż w profesjonalnych z racji tego, że są bardziej dostępne. Na kartingowych mistrzostwach Polski startowało po 120, 130 zawodników – podkreśla Mikołaj Marczyk.

Niestety, karting halowy jest tak niszowy, że nikt specjalnie nie zwraca na niego uwagi. Bez dużego budżetu pozwalającego przebić się do lig profesjonalnych i dalej do wyścigów w F3 czy F2 nie ma szans, by zaistnieć. Marczyk nie miał odpowiedniego zaplecza. Miał też niespełna 20 lat. To zbyt dużo, by dopiero zaczynać kierowanie się w stronę F1.

– W polskim sporcie trudno szukać podobnej, tak dobrze i logicznie budowanej kariery sportowej jak Miko Marczyka. Tu wszystko się zgadza – są wyniki sportowe, jest charyzma, kultura osobista, dobra organizacja pracy, w tym także z mediami. Miko to teraz bardzo interesujący sportowiec do współpracy, budujący swoje zaplecze na wiedzy, co jest niestety niezwykle rzadkie na rynku sportowym – mówi Adam Pawlukiewicz, ekspert rynku biznesu sportowego z Pentagon Research.

Królowie improwizacji

Zwycięzca jest jeden:
Zwycięzca jest jeden:
W 2016 r. startował w cyklu amatorskich imprez Power Stage organizowanym przez Tomasza Czopika, rajdowego mistrza Polski z 2003 r. – Dość szybko konkurencja zdała sobie sprawę, że kiedy startuje Miko Marczyk, to może liczyć na miejsca od drugiego w dół – mówi Tomasz Czopik.
materiały prasowe

Znowu zaufał intuicji. A ta podpowiadała mu, że musi znaleźć dla siebie sport, w którym ma szansę na zewnętrze wsparcie wcześniej niż na samym szczycie. Analiza wskazała: rajdy.

– W dodatku rajdy mnie interesowały. Kierowcy rajdowi bardzo mi imponowali. Dla mnie to mistrzowie improwizacji. Kierowcy wyścigowi są bardzo szybcy, jeżdżą powtarzalnie. W rajdowych fascynowało mnie to, że potrafią odnaleźć się na każdej nawierzchni i w każdej nieprzewidzianej sytuacji – podkreśla.

Miał plan i był mentalnie gotowy. Nie miał pomysłu, jak ten plan zrealizować.

– Wiedziałem, że aby dojść na szczyt, sama intuicja nie wystarczy. Bycie tylko skutecznym kierowcą to za mało. Trzeba być jeszcze sprawnym menedżerem, bo tylko wtedy można pozyskać finansowanie. Wiedziałem też, że rajdy mają więcej mecenasów niż karting i że potencjalnie tu mam więcej szans – mówi Miko.

Przyznaje, że chciał porzucić edukację. Dostać się do światka rajdowego od tyłu. Zostać mechanikiem, członkiem zespołu, byle znaleźć się w sporcie i tak torować sobie drogę za kierownicę. Plan pokrzyżowali rodzice. Mikołaj Marczyk rozpoczął trzyletnie studia dualne w Niemczech. Kierunek: handel międzynarodowy. Praktyka: w chemicznym koncernie BASF.

– Ta praktyka bardzo mi pomogła. Zrozumiałem, że zrobię wszystko, żeby nie pracować w korporacji, i tym samym zdobyłem kolejną silną motywację, by realizować swoje marzenie. Poznałem za to działanie korporacji od środka. Zobaczyłem, jak funkcjonują organizacje, do których w przyszłości będę się wybierał po wsparcie finansowe – opowiada Mikołaj Marczyk.

Równocześnie dużo się ścigał. Nie tylko w kartingu. Za 21 tys. zł kupił BMW e30 i zaczął próbować sił w amatorskich konkursach zręczności kierowców. Szybko się okazało, że jest w tym dobry. Dzięki wsparciu kolegi zainwestował 63,5 tys. zł w mocniejsze auto (BMW M3 e46). Zaczął startować w Power Stage, cyklu imprez dla amatorów organizowanych przez Tomasza Czopika, rajdowego mistrza Polski z 2003 r.

– Formuła była swego czasu bardzo popularna. Gościliśmy nawet po 120 załóg. Szybko jednak zwróciłem uwagę na młodego chłopaka, który kierując BMW, czyli autem tylnonapędowym, jeździł fenomenalnie i nawet na mokrej nawierzchni wygrywał odcinki z autami czteronapędowymi. Dość szybko konkurencja zdała sobie sprawę, że kiedy startuje Miko Marczyk, to może liczyć na miejsca od drugiego w dół – wspomina Tomasz Czopik.

Marczyk wygrał Power Stage w 2015 r. i zdobył pierwsze punkty respektu w rajdowym światku. Jak to działa w rajdach? A tak, że auto, które wspólnie z kolegą kupił za 63,5 tys. zł i którym wygrał cykl, sprzedał za 108 tys. zł – miało renomę. Zdobywał ją również kierowca.

Mistrz, ginekolog i siła internetu

Debiut:
Debiut:
Z pierwszym profesjonalnym zespołem miał do czynienia w 2018 r. Startował wówczas w barwach Subaru Poland Rally Team. W pierwszy sezonie w RSMP został mistrzem Polski w kategorii Open N – najmłodszym w historii.
materiały prasowe

Zaczął być rozpoznawalny w rajdowej społeczności. Dostarczał sportowych dowodów skuteczności, ale też sam o to dbał.

– Tworzyłem internetowy pamiętnik w mediach społecznościowych. Zacząłem go budować jeszcze jako 16-latek. Wtedy moje relacje śledziło kilkadziesiąt osób – w większości znajomi i rodzina. Ale ja czułem, że to jest potrzebne, bo nawet jeśli sport, który uprawiam, nie jest najbardziej popularny, to uniwersalna jest ludzka historia. Historia rozwoju, determinacji, porażek i sukcesów. To są wartości dla każdego. Nieważne, czy ktoś gra w bierki, jeździ na łyżwach czy jest kierowcą rajdowym – jeżeli osiągnie mistrzostwo w swojej dyscyplinie, to historia o nim jest ciekawa. Nie myliłem się. Dzięki dzieleniu się moją drogą w internecie zyskałem pierwszych sponsorów – wspomina Mikołaj Marczyk.

Zanim jednak do tego doszło, młody adept rajdów spotkał się ze swoim idolem – Kajetanem Kajetanowiczem, wielokrotnym rajdowym mistrzem Polski. Pojechał na spotkanie kibiców z tym zawodnikiem. Wyczekał na odpowiedni moment i zadał nurtujące go pytanie: jak zostać kierowcą rajdowym.

– Byłem wówczas zupełnie zielony. Startowałem w amatorskich imprezach. Nie miałem licencji i, co gorsza, nie wiedziałem, jak ją zdobyć. Zapytałem mistrza. Ku mojemu zdziwieniu poświecił mi 40 minut – wspomina Miko Marczyk.

Przez większość rozmowy mistrz opowiadał, dlaczego nie warto zostać takim kierowcą. Mówił o trudnościach, ryzyku, wyzwaniach, miesiącach poza domem, lecz także o ogromnej przeszkodzie, jaką jest finansowanie. I że mistrzostwa nie da się osiągnąć, pracując od 8 do 16, i o frustracjach związanych z tym, że czasem nie da się go osiągnąć, bo budżet okazuje się zbyt mały. Mikołaj Marczyk zdawał sobie z tego sprawę.

– W takim razie musisz zacząć startować jak najszybciej, odparł Kajetan – wspomina kierowca.

Zwycięzca:
Zwycięzca:
W sezonie 2019 zdobył swój pierwszy tytuł rajdowego mistrza Polski. Miał wówczas zaledwie 23 lata.
materiały prasowe

Przyjaciel, który wierzył w jego możliwości, kupił mu Hondę Civic. Mikołaj Marczyk rozpoczął starty w rajdach okręgowych (konieczna droga do uzyskania licencji). To były mistrzostwa Śląska w 2016 r. W drugim prawdziwym rajdzie w życiu wygrał, w całym cyklu został wicemistrzem.

Wtedy prowadzony od lat internetowy pamiętnik zadziałał. Podczas treningu podszedł do niego człowiek, który – jak się okazało – od lat śledził jego karierę w mediach społecznościowych.

– To był Antoni Rożek, lekarz ginekolog z Sandomierza i wielki fan rajdów. Zbudował sobie replikę rajdowego Subaru Impreza WRC. Podszedł do mnie i rzucił mi kluczyki do swojej rajdówki, mówiąc: – Za cztery tygodnie jest rajd Barbórka w Warszawie, pojedziesz moim autem – opowiada Miko Marczyk.

Wystartował. Mimo awarii auta na niektórych odcinkach wbijał się do pierwszej siódemki.

– W normalnych warunkach nie mógłbym sobie pozwolić na taki start. Koszt udziału takim autem wyniósłby 50-70 tys. zł, a ja to dostałem dzięki mojej historii i czystej sympatii. Do dziś powtarzam młodym zawodnikom: to nie tak, że rynek motorsportu jest zły. Każdy czas ma swoją unikalną charakterystykę i daje możliwości. Zawsze można złapać swoją szansę – podkreśla Mikołaj Marczyk.

Barbórka pozwoliła mu pokazać się w świecie dużych nazwisk polskich rajdów, co wpłynęło na to, że w 2017 r. dostał się do zespołu Subaru Poland Rally Team. Zespół wykładał większość rocznego budżetu, jednak on musiał zorganizować ponad 300 tys. zł.

– Było mi łatwiej. Miałem o czym rozmawiać. Nie byłem już znikąd. Byłem członkiem poważnego zespołu. Wówczas pozyskałem sponsorów na prawie 200 tys. zł. Resztę miałem rozłożoną na raty, które wcale nie tak dawno skończyłem spłacać – mówi zawodnik.

Pierwszy sezon w RSMP i pierwszy sukces. W debiucie został mistrzem Polski w kategorii Open N – najmłodszym w historii. W grudniu 2017 r., czyli dwa lata po tym, gdy zapytał Kajetana Kajetanowicza, jak zostać kierowcą rajdowym, stał obok niego na podium prestiżowego kryterium asów na ulicy Karowej w Warszawie.

Rok sukcesów

Jedyny w rankingu:
Jedyny w rankingu:
W pierwszej symulacji FIA Global Rally Ranking, która uwzględnia wyniki osiągnięte w sezonie 2021 r., Mikołaj Marczyk został sklasyfikowany jako dziewiąty najlepszy kierowca rajdowy na świecie. Wyżej nie ma żadnego Polaka, nie ma też żadnego kierowcy z mistrzostw Europy.
Maciej Niechwiadowicz

Doskonały debiut przyciągnął innych obserwatorów. Podczas jednego z rajdów Miko Marczyk dostał wizytówkę, o której zapomniał w ferworze walki.

– Dopiero wieczorem przeczytałem, co było napisane na wizytówce. A było: Tomasz Porawski, dyrektor marki Škoda w Polsce. Zrobiło mi się gorąco – mówi.

Zostali w kontakcie. W finale w 2018 r. Mikołaj pojechał absolutnie topowym samochodem rajdowym – Škodą Fabią R5 ze wsparciem marek Škoda Polska i Volkswagen Financial Services.

– Współpraca się układała. W rezultacie w sezonie 2018 zdobyliśmy tytuł wicemistrzów Polski w klasyfikacji generalnej – mówi zawodnik.

W 2019 r. miał 23 lata – z tymi samymi partnerami zdobył tytuł najmłodszego w historii mistrza Polski, tym razem w klasyfikacji generalnej.

Dobra passa:
Dobra passa:
W 2021 r. startował równolegle w mistrzostwach Polski i Europy. Wywalczył kolejny tytuł mistrza Polski, pierwszy mistrza Europy juniorów i trzecie miejsce w generalnej klasyfikacji mistrzostw Europy.
MACIEJ NIECHWIADOWICZ

– Część sportowa startów w mistrzostwach Polski na najwyższym poziomie to około 2 mln zł rocznie, a dodatkowo zespół promował nasze starty w mediach, co również stanowiło dodatkowe koszty – opowiada Mikołaj Marczyk.

Dużo? To zależy. Mikołaj chciał więcej, bo jego ambicje są większe. Nie czuł się nasycony sukcesami. Chciał jeździć w Europie i na świecie. Miał też świadomość, że będzie potrzebował dodatkowego wsparcia. Długo za tym chodził, ale ostatecznie 2 marca 2020 r. został przyjęty do Orlen Teamu, utrzymując wsparcie pozostałych sponsorów. To był rok pokiereszowany przez pandemię, ale w sezon 2021 weszli pełnym ogniem. Równolegle w mistrzostwach Polski i Europy. Rezultat? Kolejny tytuł mistrza Polski, pierwszy mistrza Europy juniorów i trzecie miejsce w generalnej klasyfikacji mistrzostw Europy. Był też inny sukces. W FIA Global Rally Ranking, który ma być rankingiem zawodników bez podziału na cykle i klasy samochodów. Z takimi rankingami kibice od dawna mają do czynienia m.in. w tenisie ziemnym. W pierwszej symulacji FIA Global Rally Ranking, która uwzględnia wyniki osiągnięte w sezonie 2021 r., Mikołaj Marczyk został sklasyfikowany jako dziewiąty najlepszy kierowca rajdowy na świecie. Wyżej nie ma żadnego Polaka, nie ma też żadnego kierowcy z mistrzostw Europy.

Etat kierowcy

Profesjonalista:
Profesjonalista:
Od 2 marca 2020 r. jest członkiem Orlen Teamu. Tu podczas startu w 77. Rajdzie Polski. Była to druga runda rajdowych samochodowych mistrzostw Polski (RSMP) w 2021 r. i zarazem pierwsza runda rajdowych mistrzostw Europy (ERC). Marczyk zajął pierwsze miejsce w RSMP i trzecie w klasyfikacji generalnej.
MACIEJ NIECHWIADOWICZ

Ile kosztował sezon 2021? Ponad 4 mln zł. Mikołaj Marczyk jest już etatowym kierowcą?

– Tak. Rajdy to moja praca. Mam pieniądze na treningi, na życie i na paliwo. Starty pozwalają mi na godne życie, choć 90 proc. roku to aktywności związane z rajdami. Mam silną pasję i wiarę w swoje możliwości, więc i tak praktycznie wszystkie pozyskane pieniądze inwestuję w swój rozwój. Moi partnerzy zatrudniają mnie nie tylko jako kierowcę rajdowego, ale również osobę, która przygotowuje cały program rajdowy, samochód, zatrudnia zespół, jest ambasadorem ich marki. Sam również odpowiadam za pozyskanie finansowania na nasze starty, więc konieczne są również pewne kompetencje menedżerskie – wyjaśnia Mikołaj Marczyk.

Współpraca z takim gigantem jak PKN Orlen wymaga raportowania. Z ostatniego raportu przygotowanego przez firmę Pentagon Research, która bada wartość sportowców, wynika, że w 2021 r. Mikołaj Marczyk zapewnił swoim sponsorom 16 mln zł zwrotu medialnego.

– Mikołaj Marczyk jest jednym z najbardziej perspektywicznych polskich sportowców i ma realną szansę na duży światowy sukces w swojej dyscyplinie. Z racji talentu, pracowitości, ciekawej osobowości i wieku może być bardzo atrakcyjną twarzą dla sponsorów, szczególnie marek luksusowych. Wartość mediowa, jaką buduje jego osoba, daleko wykracza poza schematy badawcze – dodaje Adam Pawlukiewicz.

Marka sama w sobie. Wykorzystują ją prywatnie?

– Nie mam wiele czasu na inne aktywności. Uczestniczę jednak w projekcie centrum symulatorów jazdy sportowej Racespot. Mamy dwa punkty w Łodzi. Budujemy też symulatory do wyścigów i rajdów na zamówienie. Poza tym czasami występuję na imprezach firmowych, opowiadając o mojej sportowej drodze, a także okazjonalnie prowadzę szkolenia ze sportowej jazdy – odpowiada.

Rajdowa ambicja:
Rajdowa ambicja:
W sezonie 2022 Miko chce startować w rajdowych mistrzostwach świata. Oficjalnie tego nie potwierdza, przyznaje jednak, że taki stawia sobie cel.
MACIEJ NIECHWIADOWICZ

Plany na 2022 r.? Starty w rajdach klasyfikowanych do mistrzostw świata (WRC2).

– Nie mogę tego jeszcze potwierdzić, ale to jest mój aktualny cel – ucina mistrz Europy.

Szanse? Wysokie, bo to doskonały materiał na mistrza.

– Karierze Mikołaja Marczyka przyglądam się od początku. To profesjonalista. Jest wyjątkowo zmotywowany, ale jednocześnie ma duży dystans do siebie. Mimo młodego wieku zawsze imponował dojrzałością i znakomitym wyczuciem tego niezwykle skomplikowanego przecież sportu. Wspomniany przeze mnie profesjonalizm Mikołaja wiąże się zarówno z jego starannym przygotowaniem do startów, jak i podejściem do kibiców, dziennikarzy czy mediów społecznościowych. On potrafi znakomicie o to wszystko zadbać, co czyni go jeszcze atrakcyjniejszym dla potencjalnych sponsorów. Mimo znaczących sukcesów ten chłopak wcale nie stracił entuzjazmu i umiejętności czerpania radości z tego, co robi – mówi Tomasz Szmandra, dziennikarz, kierowca rajdowy, ekspert ds. sportów motorowych.

Tomasz Czopik dodaje: – Mamy godnego następcę Kajetana Kajetanowicza na międzynarodowych arenach rajdowych.