Minister leci do Air China

Małgorzata GrzegorczykMałgorzata Grzegorczyk
opublikowano: 2012-05-30 00:00

Przedstawiciele Turkish Airlines zaczęli stawiać warunki. Poczuli się pewnie. Zbyt pewnie. Do gry wchodzą nowi inwestorzy

Wczorajszy inauguracyjny lot PLL LOT do Pekinu miał dla linii nie tylko znaczenie symboliczne. Na pokładzie obok pierwszej damy Anny Komorowskiej czy wicepremiera Pawlaka znalazł się m.in. Rafał Baniak, wiceminister skarbu, który spotka się z prezesem Air China. Oczywiście w sprawie sprzedaży narodowego przewoźnika.

— W poniedziałek lecę z kolei na rozmowy z Turkish Airlines — mówi Rafał Baniak, wiceminister skarbu.

Dużo hałasu

Z informacji „PB” wynika, że Turcy próbowali wynegocjować wyśrubowane warunki zakupu LOT, bo uznali się za jedynych zainteresowanych.

— Nie potwierdzam — ucina Rafał Baniak.

— To, co robi minister Baniak, to pożądana gra negocjacyjna. Byłoby głupotą rozmawiać tylko z jednym zainteresowanym, minister dobrze odrabia pracę domową i pokazuje, że inwestorów jest więcej niż jeden. Można by znaleźć wiele synergii między LOT a Air China — komentuje Sebastian Gościniarek, partner w firmie doradczej BBSG.

Mniej optymistyczny jest inny ekspert. Wskazuje na ustawę o LOT, zgodnie z którą skarb państwa musi zachować co najmniej 51 proc. głosów.

— Sądzę, że nikt nie jest zainteresowany LOT. Nie można sprzedawać czegoś, do czego się nie da kontroli. Po co nagłaśniać tę transakcję, to przeszkadza w negocjacjach. Ministerstwo chce stworzyć wrażenie, że wszyscy się biją o LOT. Zamiast opowiadać o spotkaniach, trzeba zmienić ustawę i sprzedać LOT — radzi rozmówca „PB”. Niewykluczone jednak, że MSP oprze się na europejskich przepisach dotyczących przewoźnika wspólnotowego. Zgodnie z nimi, 50 proc. udziałów linii lotniczej musi należeć do państwa członkowskiego lub obywateli państw członkowskich, którzy skutecznie ją kontrolują bezpośrednio lub pośrednio przez jedno lub więcej przedsiębiorstw.

Pierwsi w Europie

Eksperci wskazują, że atutem LOT jest nowoczesna flota. Przypomnijmy: narodowy przewoźnik będzie pierwszą europejską linią z samolotami Boeing 787 Dreamliner. Docelowo ma ich mieć osiem. Pierwszy dotrze w listopadzie tego roku. Eurolot natomiast, który obsługuje dla LOT połączenia krajowe, w poniedziałek zaprezentował nowego kanadyjskiego Bombardiera Q400 NextGeneration. Podjęcie decyzji o powiększeniu floty ciągnęło się długo, ale w tym roku sprawy nabrały tempa. W lutym MSP zgodziło się na zakup ośmiu bombardierów, w marcu — na emisję obligacji na zapłatę zaliczek (51,6 mln zł), a w maju — na podpisanie trzech umów leasingu operacyjnego. Z informacji „PB” wynika, że Eurolot płaci za trzy maszyny niecałe 200 tys. USD miesięcznie.

— Nowa flota w grupie LOT na pewno pozytywnie wpłynie na ogólną wartość spółki, a prywatyzacja LOT jest bardzo pożądana. MSP podjęło aktywne wysiłki zmierzające do sprzedaży przewoźnika, życzę powodzenia — mówi Sebastian Mikosz, były prezes LOT.

— Dreamlinery to nowoczesne, bardzo ekonomiczne samoloty. Oczywiście pod warunkiem, że inwestor będzie widział LOT jako przewoźnika realizującego loty długodystansowe. Jeśli potraktuje go jako linię dowożącą pasażerów, nowa flota nie będzie mieć znaczenia — twierdzi Sebastian Gościniarek.

Marcin Piróg, prezes LOT, zapowiada, że w tym roku firma będzie mieć 52,5 mln zł zysku, wobec 145,5 mln zł straty w 2011 r. Także Mariusz Dąbrowski, prezes Eurolotu, który od niedawna poza wykonywaniem usług dla LOT oferuje loty po kraju (np. Kraków — Gdańsk) i do bliskiej zagranicy (np. Warszawa — Poprad), zapowiada w tym roku wyjście nad kreskę.