Od kilku miesięcy ministerstwo skarbu zastanawia się, jak uzyskać kapitałową kontrolę nad notowanymi na warszawskiej giełdzie spółkami. Zaakceptowana w piątek przez Senat nowelizacja ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji daje ministrowi stosowne rozwiązanie. „Środki Funduszu Reprywatyzacji mogą być przeznaczone na sfinansowanie nabycia przez Skarb Państwa, reprezentowany przez ministra właściwego do spraw Skarbu Państwa, akcji spółek publicznych” — czytamy w ustawie.

Na ratunek
Fundusz Reprywatyzacji, dysponujący obecnie kwotą 4,8 mld zł, ma zaspokajać roszczenia poprzednich właścicieli dotyczących mienia będącego obecnie w gestii skarbu państwa. Zasilany jest 5-procentową daniną potrącaną z kwoty uzyskiwanej przy każdej prywatyzacji. Wnioskodawcy (formalnie była to grupa posłów) wymieniają jednym tchem dwa cele — efektywne wykorzystanie pieniędzy funduszu i zwiększenie kontroli nad rodowymi srebrami, notowanymi na GPW, w których skarb państwa ma mniejszościowy udział.
„Celem wprowadzanej zmiany jest efektywniejsze wykorzystanieśrodków funduszu. Te, na mocy ustawy, mogą zostać wykorzystywane do zwiększenia portfela akcji posiadanych przez skarb państwa w szczególności w sytuacji zagrożenia utraty kontroli nad spółkami wskutek tzw. wrogiego przejęcia” — napisali posłowie w uzasadnieniu do ustawy (która została zgłoszona jako projekt poselski).
— Chcemy prowadzić aktywną politykę gospodarczą i ten zapis jest jej elementem — mówi Marek Suski, przewodniczący komisji energii i skarbu państwa, który reprezentował wnioskodawców w pracach nad ustawą. — Pieniądz niepodlegający obrotowi traci na wartości. Zyski mogłyby zasilić fundusz, który już nie dostaje świeżej gotówki w postaci pieniędzy z prywatyzacji. Inwestowanie w strategiczne spółki, w których skarb państwa ma już udziały, byłoby rozsądne, ponieważ są to spółki, które mają największy potencjał zysku. Kiedy na giełdę powróci koniunktura, wartość ich akcji wzrośnie — dodaje Marek Suski.
Wnioskodawcy nie analizują efektów ewentualnej utraty wartości przejmowanych spółek. Nie podają też propozycji inwestowania pieniędzy funduszu w bardziej bezpieczne instrumenty finansowe, jak choćby obligacje.
Ochrona sreber
Zważywszy, że KGHM i GrupaAzoty zostały niedawno rządowym rozporządzeniem wpisane na listę szczególnie chronionych spółek, można się spodziewać, że to one mogą być pierwsze na liście firm, w których rząd potencjalnie będzie chciał zwiększyć udziały. Uzyskanie ponad połowy akcji w tych firmach to koszt mniejszy, niż na pierwszy rzut oka może się wydawać.
Osiągnięcie 51-procentowego pakietu w KGHM Polska Miedź to koszt rzędu 1,4 mld zł (przy obecnej wycenie miedziowego potentata). Skarb państwa ma w spółce 33 proc., kolejne 9,6 proc. ma TFI PZU. Zwiększenie udziałów skarbu państwa w Grupie Azoty o 9,4 proc. kosztowałoby 709 mln zł (skarb państwa wraz z TFI PZU ma 41,6 proc. udziałów). Dla porównania, zwiększenie udziałów MSP w PZU z obecnych 34,2 proc. do 51 proc. oznaczałoby już dużo wyższy koszt — bo aż 4,3 mld zł. Zarządzające 80 mld zł aktywów PZU jest kluczową dla ministra skarbu spółką, choćby przez zasięg inwestycji kapitałowych ubezpieczeniowej grupy.
Rządowe samoograniczenie
Ustawodawca wprowadza mały haczyk, którego efektem powinno być samoograniczenie rządowych apetytów. — Ustawa przewiduje, że stan konta na rachunku Funduszu nie może być niższy niż dwukrotność wydatków poniesionych w poprzednim roku budżetowym. Tak sformułowane przepisy zapewnią, iż wejście w życie projektu nie wpłynie negatywnie na bieżącą realizację obecnych zobowiązań funduszu — napisało nam Ministerstwo Skarbu Państwa.
To jedyna kwestia, do jakiej odniósł się resort w odpowiedzi na pytania „PB”, dotyczące możliwości zakupu akcji spółek giełdowych przez resort. Fundusz wydał 380 mln zł w ubiegłym roku, więc zastosowanie ustawowego mechanizmu powoduje, że w tym roku musi mieć w kasie nie mniej niż 760 mln zł. Czy ten zapis wymusi stosunkowo racjonalną gospodarkę? Warto zaznaczyć, że przewiduje się raczej zmniejszanie napływu pieniędzy do funduszu — z projektu ustawy budżetowej wynika, że w tym roku stan konta zmniejszy się o ponad 800 mln zł. W praktyce minister będzie miał dość swobodną możliwość inwestowania pieniędzy w spółki giełdowe.
— Z treści zmiany nie wynika, w jakich okolicznościach minister miałby uprawnienie do takich działań, można zatem przyjąć, iż decyzje w tej kwestii będzie mógł podejmować ad casu według własnego osądu sytuacji — mówi Dariusz Tokarczuk, partner i radca prawny w kancelarii Gide Loyrette Nouel.
— Skoro już rząd postanowił przeprowadzić dofinansowanie spółek z udziałem skarbu państwa pieniędzmi z Funduszu Reprywatyzacji, liczę, że przynajmniej będzie to przeprowadzać w sposób transparentny i pod maksymalnie ścisłą kontrolą, by te pieniądze nie zostały zmarnowane — mówi Krzysztof Sitarski, poseł partii Kukiz’15, który wnioskował o rezygnację z tego zapisu w trakcie prac parlamentarnych. © Ⓟ