Misja szefa KNF w TSUE w sprawie franków

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2022-10-11 15:37

Szef KNF ma kwadrans na przekonanie TSUE, żeby nie zabraniał bankom dochodzić zapłaty za kapitał. Inaczej Polskę czeka armagedon.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego przewodniczący KNF zdecydował się przystąpić do sprawy przed TSUE w roli prokuratora
  • czy to była kolegialna decyzja nadzoru
  • jakie argumenty chce przedstawić przed TSUE
  • co głos przewodniczącego może zmienić w sprawie
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Dzisiaj po południu Jacek Jastrzębski, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego (KNF), leci do Luksemburga, żeby przygotować się do jutrzejszego wystąpienia przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE). Będzie mieć 15 minut na przekonanie sędziów, żeby nie zakwestionowali prawa banków do dochodzenia zwrotu kosztów z tytułu kapitału wykorzystywanego przez frankowiczów. Szef nadzoru podjął bezprecedensową decyzję, żeby przystąpić do sprawy sądowej w charakterze prokuratora. Zastrzega, że nie jest stroną w sprawie, że jedzie do Luksemburga, żeby przedstawić punkt widzenia nadzoru, ale tak się składa, że nie jest on po myśli frankowiczów. Jest na rękę bankom, choć Jacek Jastrzębski mówi, że takie rozstrzygnięcie przed TSUE leży w interesie całego społeczeństwa.

— Prawo polskie przewiduje możliwość przystąpienia przewodniczącego do postępowania. Nie identyfikuję się z żadną ze stron. Moim celem jest przedstawienie racji i argumentów nadzoru w związku z celami ustawy o nadzorze nad rynkiem finansowym, którymi są stabilność i bezpieczeństwo, przejrzystość i zaufanie uczestników rynku finansowego — powiedział Jacek Jastrzębski.

Trybunał pismo KNF oddalił

Przewodniczący postanowił stawić się osobiście przed sędziami, ponieważ przesłane do TSUE pisemne stanowisko nie zostało uwzględnione, gdyż wpłynęło po terminie. Jacek Jastrzębski wyjaśnił, że zwłoka nie jest wynikiem przeoczenia, ale „dynamika kształtowania się innych stanowisk była taka, że uznałem, iż muszę przedstawić swoje stanowisko”. O co chodzi? Otóż pisemne stanowisko w sprawie o wynagrodzenie za kapitał przygotował rząd, który w sprawie konsultował się z KNF. Nadzór uznał, że na tym jego udział się kończy. Jak się okazało, oficjalne stanowisko Polski, podobnie jak w innych frankowych sprawach, było mocno prokonsumenckie i popierało oczekiwania frankowiczów. Wiele wskazuje na to, że przewodniczący postanowił zgłosić głos odrębny. Nie jest jasne, czy jest to decyzja kolegialna KNF, w której zasiada kilku przedstawicieli rządu. Powiedział tylko, że prawo daje możliwość wejścia w rolę prokuratora w sprawie i on z tego korzysta.

Jest sens lecieć do Luksemburga:
Jest sens lecieć do Luksemburga:
Jacek Jastrzębski, szef KNF, nie chce dywagować, jaki będzie kształt orzeczenia TSUE. Mówi, że gdyby nie widział sensu swojej misji, to do Luksemburga by nie leciał.
Grzegorz Kawecki

Wątków i niuansów mnóstwo

Podczas konferencji prasowej powiedzenie tego, co przed TSUE musi powiedzieć w kwadrans, zajęło szefowi nadzoru ponad 20 minut. Ma jeszcze trochę czasu na zgranie treści z czasem. Na szczęście dla banków przewodniczący mówi w sposób potoczysty, zatem w 15 minut jest w stanie powiedzieć więcej niż mówca o bardziej flegmatycznym usposobieniu. A jak przyznaje, „materia jest rozległa, a wątków i niuansów mnóstwo”.

Zacznie od zarysowania specyfiki kwestii frankowej i jej źródeł, od tego, że problemem nie jest abuzywność umów, lecz deprecjacja złotego do franka. Przewodniczący przypomina, że celem dyrektywy 93/13 w sprawie nieuczciwych warunków w umowach kredytowych jest przywrócenie równowagi stron.

— Koncepcja abuzywności jest niejako instrumentalnie wykorzystywana, żeby zniwelować koszt materializacji ryzyka po stronie kredytobiorcy — mówi Jacek Jastrzębski.

W Luksemburgu chce przywołać zasadę skuteczności dyrektywy, która jego zdaniem w polskim orzecznictwie sądowym, szczególnie po 2019 r., kiedy TSUE wypowiedział się w sprawie małżeństwa Dziubaków, nie jest zachowywana.

— Sądy przyznają klientom banków korzyści wykraczające ponad to, co przewiduje dyrektywa. Klient jest zwolniony nie tylko z kosztów abuzywnych postanowień, ale w ogóle kosztów ryzyka. Oczekiwania idą jeszcze dalej. Obejmują zwolnienie go z kosztu kapitału, co już daleko wykracza poza skuteczność dyrektywy — mówi Jacek Jastrzębski.

Czeka nas gospodarcza zapaść

Taka linia orzecznicza, skutkiem której klient dostaje darmowy kredyt, narusza zasadę proporcjonalności i skuteczności prawa, a zagraża także wartościom wyższego rzędu.

— Dlatego zabieram głos. Nie ze względu na kwestie prawne — twierdzi szef nadzoru.

Jego zdaniem dyrektywa 93/13 musi być interpretowana w taki sposób, żeby zrównoważyć interesy konsumentów i dobro ogólne.

— Z całą mocą trzeba powiedzieć, że orzeczenie uniemożliwiające dochodzenie kosztów kapitału doprowadziłoby do istotnego zachwiania, a w skrajnym scenariuszu do załamania rynku — mówi Jacek Jastrzębski.

Z symulacji KNF wynika, że 14 banków posiadających kredyty walutowe orzeczenie kosztowałoby je 100 mld zł — tyle wyniosłyby rezerwy, które należałoby utworzyć od razu. Stanowi to 63 proc. wszystkich funduszy banków i kilka procent PKB Polski. Koszty obciążyłyby gospodarkę na wiele lat. Co najmniej jeden duży bank byłby zagrożony upadłością, a możliwe byłoby też bankructwo jeszcze kilku.

— Konsekwencje dla rynku i gospodarki realnej byłyby dramatyczne — uważa szef KNF.

Jacek Jastrzębski zwróci sędziom uwagę na skutki wywołania kryzysu finansowego w czasie, gdy gospodarka wchodzi w recesję. Chce też wskazać na mniej wymierne, a bardzo szkodliwe konsekwencje dla stosunków społecznych i gospodarczych w Polsce. Jego zdaniem orzeczenie miałoby „dewastujący efekt dla umów i przewidywalności prawa” oraz podważyłoby zasady gospodarki rynkowej.

— Z udostępnieniem kapitału wiąże się koszt — mówi Jacek Jastrzębski.

Podkreśla, że kredytów frankowych jest 400 tys., a wszystkich hipotecznych 2,4 mln. Na orzeczeniu TSUE może skorzystać stosunkowo wąska grupa konsumentów, a straci całe społeczeństwo.

— Interesy grupy kredytobiorców walutowych mogą zostać zabezpieczone w inny sposób, bez dramatycznych konsekwencji dla sektora — twierdzi Jacek Jastrzębski.

Wyrok za kilka miesięcy

Jutrzejsze wystąpienie Jacek Jastrzębski wygłosi, zgodnie z przepisami, po polsku. Sędziowie będą mogli zgłaszać pytania. Istnieje cień szansy, że apel przewodniczącego nadzoru tak ich zafrapuje, że TSUE ponownie otworzy etap składania pisemnych stanowisk. Jacek Jastrzębski zgłasza gotowość dostarczenia dowolnych żądanych informacji dotyczących kwestii frankowej.

Tak czy inaczej, na orzeczenie TSUE trzeba poczekać kilka miesięcy.