Kręcąc się po Madrycie, musieliśmy odwiedzić Sobrino de Botin. Z paru względów. Bo to chyba najstarsza restauracja w Hiszpanii. Słynie również z tego, że lubił w niej niegdyś przesiadywać Ernest Hemingway. Z menu uśmiechały się do nas zalotnie owoce morza. Ale na próżno. Naszym wybrańcem zostało cochinillo asado, czyli słynny mleczny pieczony prosiaczek (17,5 euro). Zamówiliśmy go bez wahania, choć w karcie równie zachęcająco brzmiało małe pieczone jagniątko. Jakoś przykro by nam było konsumować Bambiego (18,15 euro).
Karta win bogata, nawet wino domowe całkiem przyzwoite (12 euro). Dobór trunku do prosiaczka nie był prosty. Młode świnki lubią sobie czasem pokaprysić. Kiedy na stół przybyło w końcu oczekiwane danie, zaniemówiliśmy z wrażenia. Cóż za zapach, miękkość mięsa i chrupkość skórki. Z obawą czekaliśmy, co będzie, jak zobaczy Aliona (Bodegas y Vinedos Alion, Riberra del Duero, Cosecha 2001). Próżne obawy. Od razu się polubili.
Zaczęliśmy przepytywać obsługę, skąd niby świnka mleczna. Okazało się, że w Hiszpanii prosiaczek dożywa jedynie pierwszego miesiąca. Karmiony jest wyłącznie mlekiem. Maciora też musi być wtedy na specjalnej diecie. Ot, takie lokalne zwyczaje.
Cochinillo asado, czyli mleczny pieczony prosiaczek
Restauracja Botin
17 Cuchilleros (stare miasto)
Madryt, Hiszpania