Łódzki producent koszul zakłada 3 mln zł zysku w 2004 r. Ostrożnie, bo połowę już wypracował w pierwszym kwartale.
Ponad 1,6 mln zł zarobiła w pierwszym kwartale tego roku łódzka Wólczanka, znany producent męskich koszul. Przychody ze sprzedaży sięgnęły 25 mln zł.
— Wynik byłby zdecydowanie lepszy, gdyby nie zmiana polityki w zakresie gospodarowania zapasami — mówi Stanisław Gasinowicz, szef rady nadzorczej Wólczanki.
Giełdowa spółka postawiła na ich wysoką rotację. Ceny zalegających w magazynach kolekcji będą szybko spadały — tak, by jak najłatwiej uplasować je na rynku.
— Rada nadzorcza przyjęła propozycję zarządu. Tak postępują wszystkie firmy europejskie — tłumaczy szef rady nadzorczej.
Oczywiście taka polityka musiała niekorzystnie odbić się na wynikach spółki. W ubiegłym roku firma miała zarobić 1,6 mln zł, tymczasem zanotowała 4 mln zł straty.
Do końca roku Wólczanka, której akcje kupiły fundusze inwestycyjne z grupy PZU NFI Management, z powodzeniem restrukturyzujące Vistulę, chce otworzyć 30 nowych punktów sprzedaży.
— Chcemy także wyjść poza granice. Trwają rozmowy z zachodnimi sieciami sprzedaży. Równie prawdopodobny jest też scenariusz, w którym Wólczanka sama otworzy sklepy. Na pierwszy ogień poszłyby kraje Beneluksu — dodaje Stanisław Gasinowicz.
To wszystko ma zaowocować radykalną poprawą wyników.
— Tegoroczny zysk sięgnie 3 mln zł, ale ponad połowę już udało się wypracować w I kwartale. Zysk netto może być dwa razy wyższy — zapowiada szef rady nadzorczej.