Polak płaci gotówką nie tylko dlatego, że lubi, ale również dlatego, że nie ma gdzie używać karty. Można nią płacić w ponad 230 tys. punktach usługowo-handlowych. 750 tys. przyjmuje wyłącznie gotówkę. Handlowcy i usługodawcy nie instalują terminali, gdyż opłaty za dzierżawę sprzętu i opłaty transakcyjne są za wysokie. Przy obrotach rzędu 5 tys. zł i stu transakcjach kartowych miesięczny koszt terminalu oraz interchange to wydatek około 300 zł. Podobny problem występuje w wielu krajach. Na całym świecie jak grzyby po deszczu powstają więc firmy, które starają się wprowadzić tańsze rozwiązanie. Szczególnie w USA wielką popularnością cieszą się mPOS, czyli mobilne terminale płatnicze, a właściwie smartfony i tablety dostosowane do przyjmowania płatności kartowych.
Wspólnota na rzecz płatności
W Polsce takie usługi udostępnia oraz sprzedaje niewielkie urządzenia do obsługi transakcji kartowych firma Payleven. W rynek mPOS wchodzi też Pekao — z tym że na razie chce obsługiwać tylko płatności mobilne. Do wejścia w ten segment rynku przygotowuje się też mPay, pionier zdalnych płatności. Przez lata nie udało mu się wyjść z niszy biletów miejskich, parkometrów i doładowań telefonów realizowanych z poziomu komórki. Piotr Warsicki, szef firmy, postanowił wkroczyć na nowy rynek.
— Utworzyliśmy klaster przedsiębiorców — powiązanie kooperacyjne pod nazwą „Wspólnota na rzecz rozwoju innowacyjnych metod płatności” z udziałem 16 instytucji. Wspólnie staramy się o dofinansowanie unijne z działania 5.1 „Wspieranie rozwoju powiązań kooperacyjnych o znaczeniu ponadregionalnym”. Chcemy zbudować sieć akceptacji płatności bezgotówkowych wśród małych i średnich firm — mówi Piotr Warsicki.
Rola mPaya w klastrze, w skład którego wchodzą ośrodki akademickie i firmy z branży płatniczej, polega na przygotowaniu aplikacji do akceptacji kart oraz systemu do akceptacji wszystkich zdalnych i zbliżeniowych form płatności oraz, już po zbudowaniu sieci, pełnienie instytucji rozliczającej część płatności.
— Chcemy opracować rozwiązanie, które od początku będzie współpracowało ze wszystkimi standardami płatniczymi: kartowymi i mobilnymi. Kluczem do sukcesu jest dystrybucja urządzeń i pozyskiwanie akceptantów nowej usługi. Tym zajmą się inni partnerzy w klastrze reprezentujący akceptantów — wyjaśnia prezes Warsicki. Zbudowanie aplikacji nie powinno nastręczać problemów. Gorzej jest z przystawkami do telefonów do obsługi kart. Na świecie jest tylko dwóch dostawców takich urządzeń, jednak żadne nie obsługuje wszystkich typów transakcji płatniczych. Kooperatywa chce budować prototyp uniwersalnego urządzenia do akceptacji płatności zbliżeniowych i z użyciem kodu PIN.
Masa krytyczna
Na uruchomienie projektu potrzebne są pieniądze. Piotr Warsicki mówi, że na rozruch i wdrożenie wystarczą 24 mln zł, o jakie zabiega klaster, ale potrzebne będą też własne pieniądze. Wkrótce powinna zapaść decyzja, czy dofinansowanie zostanie przyznane. Pomyślnym prognostykiem jest informacja, że wniosek przeszedł pomyślnie ocenę formalną. mPay jeszcze w tym roku chciałby zacząć budować sieć akceptacji. Piotr Warsicki twierdzi, że firma ma ludzi, którzy ruszą w teren przekonywać sklepikarzy, restauratorów, lekarzy, fryzjerów, hydraulików i innych małych przedsiębiorców do przyjmowania płatności bezgotówkowych.
— Kluczowy jest problem masy krytycznej, tego, kto będzie upowszechniał produkt i z kim będzie współpracować. Jeśli będzie to niewielki gracz, może tego nie udźwignąć. My jesteśmy dużą firmą i wiemy, ile kosztuje zbudowanie takiej sieci — uważa Marek Paradowski, prezes Service. Jednak pomyślne wejście na rynek mPOS to dla mPaya szansa na poprawę pozycji biznesowej. Firma intensywnie szuka inwestora. Zgodnie z zapowiedzią właściciela ATM, ma zostać sprzedana do końca tego roku.