Musar, co się kulom nie kłaniał

Stanisław Majcherczyk
opublikowano: 2005-01-28 00:00

Czy można dzisiaj trafić na kultowe wino za nieduże pieniądze? Tak — ale trzeba zwrócić oczy na Bliski Wschód. A konkretnie na Liban.

Tradycja wytwarzania win w tamtym regionie jest wiekowa. Wykopaliska świadczą, że sięgać może nawet 5 tysięcy lat! Wino z prawdziwego zdarzenia zawdzięczamy jednak dopiero Fenicjanom. Nie dość, że uruchomili produkcję, to jeszcze skutecznie handlowali nim po całym antycznym świecie. „Libański” złoty okres nastał za panowania Rzymian, ale i w średniowieczu wina z tych regionów cieszyły się dobrze ugruntowaną renomą. Do tych sukcesów przyłożyła się także i Wenecja, kiedy przejęła te ziemie we władanie. Z winami ruszyli w świat słynni weneccy kupcy. Co wtedy pito? Wyłącznie białe okazy — z lokalnych szczepów Meroue i Obaideh — coś w rodzaju dzisiejszych Semillion i Chardonnay.

Od setek, a nawet tysięcy lat, ulubionym miejscem uprawy winorośli była dolina Bekaa. Były i są tam nadal niemal idealne warunki. Skaliste ziemie — bogate w żelazo i żwirowaty wapień — do tego optymalny klimat. Słońce i deszcze pojawiają się niemal z wybiciem zegara, nie mówiąc już o regularnie ciepłych dzionkach, po których następują wieczorne chłody. Nic dziwnego, że winobrania odbywają się z uśmiechem na ustach, bez większych pogodowych niespodzianek.

Czasy dominacji lokalnych winorośli dawno przeminęły. Dziś na położonych wysoko plantacjach dominują francuskie szczepy, sprowadzone jeszcze przez jezuitów pod koniec XIX wieku.

Objawienie się tych z najwyższej półki przypadło na rok 1930. Wtedy właśnie powstał słynny Chateau Musar, który Gaston Hochar umieścił w blisko 200-letnim, kamiennym forcie.

Czerwone Musary trudno jednoznacznie zaklasyfikować. Nie pasują ani do starego, ani do nowego świata. Mimo wyraźnych promyczków słońca w kieliszku, dają też znać o sobie wyraźne wpływy francuskie. Trudno się dziwić. Serge Hochar (prowadzi firmę po ojcu) ukończył uniwersytet w Bordeaux, zaś jego prawa ręka — Tarek Sakr — w arkanach winiarstwa szkolił się w samym Chateau Lafite-Rothschild. Wina początkowo sprzedawano lokalnie. Tak naprawdę odkrył je dla świata dopiero Michael Broadbent, wybitny koneser win, jeden z dyrektorów aukcyjnego domu Christies. Bez wahania okrzyknął 1967 rocznik Musara wielkim wydarzeniem bristolskich targów. A pojawienie się w tym dostojnym gronie nie było wcale łatwe. W Libanie szalała wojna domowa, produkcja win w pewnym momencie prawie zamarła. Ale pojawił się ruch oporu. Jednym z aktywistów „winnego podziemia” było właśnie Chateau Musar. Pod osłoną nocy, często pod artyleryjskim ostrzałem, bohaterskie ciężarówki przedzierały się do odległej wytwórni w Ghazir. Zadziwiające, że w trakcie długiej, trwającej blisko 16 lat wojny domowej tylko dwa razy — w 1976 i w 1984 roku — nic nie udało się dostarczyć na rynek. Dzisiaj 95 proc. produkcji idzie na eksport, lwią część zgarnia — czujna jak zawsze — Wielka Brytania. Ale nie ona sama. Widuje się je także na polskich półkach. Szkoda tylko, że prym wodzi jedynie rocznik ‘97.

Dzisiaj Musar produkuje 9 różnych win: trzy czerwone, trzy białe, trzy rose — no i osławiony libański Arak. Flagowym produktem jest oczywiście czerwony Chateau Musar. Gdy go zakupimy, nie myślmy o szybkim piciu. Według Serge’a trzeba poczekać 15 lat — wtedy dopiero na podniebieniu objawić się może jego unikalna finezja. Nie musimy się martwić wyczekiwaniem. Większość „okresu dojrzewania” wina spędzają w przepastnych piwnicach Musara. Jednorazowo leżakuje tam ponad milion butelek! W części muzealnej można nawet znaleźć legendarny rocznik ‘33. Na wolność wypuszczane są po odsiadce siedmiu lat. Czy na każdy rocznik należy czekać aż 15 lat? Różne są opinie. Degustowałem w zeszłym roku rocznik ‘92 — zdecydowanie osiągnął swoje szczyty już po 12 latach. Chyba osiem lat to bezpieczny margines, ale rocznik rocznikowi nierówny. Są takie, które można trzymać latami. Broadbent ponownie degustował odkryty przez siebie rocznik ’67 po 33 latach. Był po prostu znakomity!

Dziękujemy firmie Centrum Wina za pomoc przy przygotowaniu artykułu