Na niejasnościach korzysta TP SA

Dawid Tokarz
opublikowano: 2002-05-27 00:00

Zdaniem obserwatorów rynku telekomunikacyjnego, podpisanie umowy pomiędzy NOM a TP SA, kończące wielomiesięczny spór o zasady wzajemnego fakturowania, jest pyrrusowym zwycięstwem.

Liberalizacja rynku połączeń międzystrefowych przyniosła lepsze efekty niż uwolnienie rynku lokalnego. Na tym drugim, mimo gigantycznych nakładów niezależnych operatorów, TP SA przez kilka lat straciła niewiele ponad 5 proc. klientów. Tymczasem Niezależny Operator Międzystrefowy, pierwszy z konkurentów TP SA, który pojawił się na rynku long-distance na początku lipca 2001 r., sam osiągnął udział w rynku przekraczający 20 proc.

Powrót do przeszłości

Wszystko wskazuje jednak na to, że TP SA już wkrótce odzyska zdecydowaną większość tego, co oddała. Stanie się tak najprawdopodobniej w wyniku porozumienia, jakie narodowy operator podpisał 11 kwietnia z NOM. W jego wyniku zakończy się trwający od wielu miesięcy spór, dotyczący sposobu fakturowania klientów NOM.

Przypomnijmy, że NOM, powołując się na rozporządzenie ministra łączności (którego poparł prezes Urzędu Regulacji Telekomunikacji), chciał, by TP SA umieszczała na swoich fakturach VAT także ceny za usługi NOM. TP SA odpowiadała, że nie może tego robić, ponieważ narazi tym samym swoich klientów na naruszenie przepisów podatkowych. Efekt był taki, że abonenci TP SA nie płacili za rozmowy międzymiastowe obsługiwane przez NOM, a on sam w praktyce nie generował przychodów (poza wynikającymi z umów podpisywanych bezpośrednio z klientami, których posiadał jedynie około tysiąca). Wzajemne nie zapłacone należności obu spółek (a w zasadzie abonentów TP SA w stosunku do NOM i NOM w stosunku do TP SA) zbliżyły się ostatnio do poziomu 250 mln zł.

Osiągnięcie porozumienia pozwoli NOM na odzyskanie pieniędzy i dalsze funkcjonowanie. Jednak cena, jaką za to zapłaci, jest wysoka, spółka zrezygnuje bowiem z obsługi połączeń typu call by call (czyli takich, do których wykonania klientowi wystarczy wybranie prefiksu, bez potrzeby podpisywania umowy z danym operatorem międzystrefowym).

Wysoka cena kompromisu

Zdaniem Andrzeja Piotrowskiego, dyrektora Instytutu e-Gospodarki w Centrum im. Adama Smitha, takie rozwiązanie oznacza koniec realnej konkurencji na rynku połączeń międzystrefowych.

— Postawieni zostaliśmy w sytuacji bez wyjścia. Prawo jest tak skonstruowane, że musieliśmy zgodzić się na takie rozwiązanie. Nadzieje na rozwój wiążemy z połączeniem się z Tel-Energo, które mocno przygotowuje usługi, oparte na platformie IP. Te usługi w pakiecie z połączeniami międzystrefowymi i (w przyszłości) międzynarodowymi na pewno znajdą zainteresowanie klientów — mówi Marcin Gruszka, rzecznik NOM.

Przyznaje on jednak, że podpisanie umowy z TP SA skutkować będzie spadkiem udziałów NOM w rynku.

— Koncepcja forsowana przez prezesa NOM i Tel-Energo Andrzeja Arendarskiego jest ciekawa, ale przed autorami tego projektu jest bardzo długa droga i to raczej pod górę — ocenia Andrzej Piotrowski.

Jego zdaniem, TP SA skorzystała na niespójnościach w prawie.

— Nie my tworzymy regulacje, my sygnalizujemy jedynie niejasności w nich występujące. Trudno nam robić zarzut z tego, że działamy zgodnie z prawem. Jeśli ktoś zmieni regulacje prawne w zakresie fakturowania operatorów międzystrefowych, to się do nich dostosujemy — twierdzi Witold Rataj, rzecznik TP SA.

Cel: biznes

Oprócz NOM na rynku połączeń międzystrefowych działają jeszcze Energis i Netia, z których usług można jednak skorzystać tylko po podpisaniu umowy. Obaj operatorzy swoją ofertę kierują głównie do klientów biznesowych.

Jolanta Ciesielska, rzecznik Netii, ocenia proces liberalizacji rynku bardzo krytycznie.

— Od początku proces liberalizacji rynku prowadzony był w sposób wadliwy. Porozumienie NOM i TP SA to tylko kolejny fakt potwierdzający to, że rzeczywistym regulatorem rynku jest nie Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty, ale właśnie Telekomunikacja Polska. Trudno sobie wyobrazić sytuację, by klienci indywidualni podpisywali umowy i później rozliczali się ze wszystkimi operatorami międzystrefowymi oddzielnie. Nie opłaca to się także nam, operatorom. Wiadomo przecież, że odbiorcy indywidualni generują niskie rachunki — mówi Jolanta Ciesielska.

Marzena Rogalska z Energis twierdzi, że ich ten problem nie dotyczy.

— My od początku swojej działalności w listopadzie 2001 r. koncentrujemy się na klientach korporacyjnych — firmach dużych i bardzo dużych, z wieloma oddziałami. Ofertę skonstruowaliśmy pod ten segment klientów. Mimo niewielkich udziałów w rynku, jesteśmy zadowoleni z czterech miesięcy działalności. Należy pamiętać bowiem, że segment, w którym działamy, jest najbardziej dochodowy — twierdzi Marzena Rogalska.

Pojawią się nowi

Od 1 stycznia 2002 r. na rynek połączeń międzystrefowych może wejść każdy operator, który zapłaci 2500 EUR i uzyska zezwolenie z URTiP. Stosowne wnioski złożyło już w urzędzie kilkanaście firm. Do tej pory regulator wydał zezwolenia trzem spółkom: Telefonii Dialog, SM Media i Tele2.

Ta ostatnia firma chce ruszyć na terenie całego kraju już na przełomie lipca i sierpnia. W przeciwieństwie do Energisu, Netii i teraz także NOM, Tele2 nie kieruje swojej oferty na rynek korporacyjny.

— Nasze usługi od początku działalności w Polsce przeznaczone są dla małych i średnich przedsiębiorstw oraz klientów indywidualnych. Tak samo będzie z połączeniami międzystrefowymi — mówi Fredrik de Lerigon, prezes Tele2 Polska.

Przed uruchomieniem usługi Tele2 musi jednak dojść do porozumienia z Telekomunikacją Polską.

— Właśnie rozpoczynają się nasze negocjacje z przedstawicielami TP SA. Sądzę, że pod rządami nowego prawa telekomunikacyjnego znajdziemy wspólny język zarówno w kwestii fakturowania, jak i rozliczeń międzyoperatorskich. Traktujemy TP SA nie jak wroga, ale jak partnera, z którym trzeba rozmawiać. Jesteśmy także bogatsi w doświadczenie, które zdobyliśmy obserwując spory pomiędzy TP SA a innymi operatorami międzystrefowymi — mówi Fredrik de Lerigon.

Zdaniem obserwatorów rynku, w obecnym stanie prawnym zaistnienie realnej konkurencji na powszechną skalę będzie jednak niezmiernie trudne. ®