W 2016 r. ceny na rynku surowców mogą sięgnąć dna, ale na spektakularne odbicie raczej nie ma co liczyć — prognozują eksperci
Surowce to najgorsza klasa aktywów mijającego roku — indeks obrazujący zachowanie cen towarów znalazł się na najniższym poziomie od 2009 r. Notowaniom ciążyło spowolnienie w Chinach, sytuacja na rynku walutowym i presja deflacyjna. Rok 2016 powinien przynieść odwrócenie tych negatywnych tendencji. Mimo że Państwo Środka wciąż będzie w nie najlepszej kondycji, a rynkom towarowym dalej szkodzić może siła dolara, to eksperci przekonują, że w przyszłym roku ceny niektórych surowców mogą sięgnąć dna. Na spektakularne odbicie nie ma jednak co liczyć.
— Z cenami surowców jest trochę tak jak z akcjami na rynkach wschodzących: spadają od lat, rażą swoją słabością i trudno jest znaleźć punkt zaczepienia wskazujący na odwrócenie tych negatywnych tendencji. Dlatego w powszechną hossę na surowcach trudno jest w tym momencie uwierzyć. Natomiast, podobnie jak w przypadku rynków wschodzących, mogą być w przyszłym roku kilkumiesięczne okresy istotnego odreagowania wcześniejszych spadków — prognozuje Jarosław Niedzielewski, dyrektor departamentu inwestycji w Investors TFI.
— Rynek surowców w przyszłym roku prawdopodobnie osiągnie dno, ale nie oczekujemy imponującego odbicia i powrotu do poziomów cenowych z poprzednich lat, bo na świecie doszło do pewnych zmian strukturalnych. Aktywni gracze będą jednak w stanie zarobić na krótszych trendach wzrostowych — potwierdza Seweryn Masalski, zarządzający funduszami MM Prime TFI.
W poszukiwaniu równowagi
Nadchodzący rok ma być — zdaniem ekspertów — przełomowy dla surowców przemysłowych. Dr Tomasz Bursa, wiceprezes Opti TFI, uważa, że po silnych spadkach w 2015 r., sięgających 30 proc. na metalach i 40 proc. na ropie, rynek będzie szukał stabilizacji i nowej ceny równowagi, która pozwoli na dostosowanie podaży do mniejszego popytu wynikającego ze spowolnienia gospodarczego w Chinach.
— Najbliżej równowagi jesteśmy właśnie w przypadku metali przemysłowych, gdzie już około jednej czwartej produkcji jest wytwarzane po koszcie wyższym niż bieżące ceny [np. dla miedzi — red.], a w niektórych przypadkach, np. aluminium, koszty przekraczają ceny dla połowy światowej produkcji. Z drugiej strony gospodarka globalna dalej rośnie i trudno zakładać całkowity zanik popytu na surowce — przekonuje Tomasz Bursa.
Na ostatnim posiedzeniu OPEC podtrzymał strategię zwiększania wydobycia przy równoczesnym obniżaniu cen, a Międzynarodowa Agencja Energetyczna wystosowała ostrzeżenie, że światowa nadpodaż w nadchodzących miesiącach jeszcze się pogorszy, ponieważ dodatkowe dostawy z Iranu spowodują konieczność magazynowania większych zapasów ropy.
W efekcie cena ropy spadła do około 35 USD i zbliżyła się do minimum z 2008 r., kiedy to rynki załamały się w reakcji na światowy kryzys finansowy. Tomasz Bursa uważa, że cena około 30 USD za baryłkę może oznaczać minimalny akceptowalny poziom dla 30-40 proc. światowej produkcji i wyznaczyć punkt zwrotny w notowaniach tego surowca.
— Na cenach ropy można znaleźć potencjał odbicia, bo niewiele trzeba, żeby doszło do zaburzeń w podaży związanych z niestabilnością polityczną regionu Bliskiego Wschodu. Dodatkowo, przy tak niskich, utrzymujących się już długo, cenach ropy segment „łupkowy” w USA może zdecydowanie zmniejszyć wydobycie w przyszłym roku — potwierdza Jarosław Niedzielewski.
Ole Hansen, szef działu strategii rynków towarowych z Saxo Banku, uważa natomiast, że niskie ceny powodują, że słabsi producenci ropy — zarówno kraje, jak i spółki naftowe — niebezpiecznie zbliżają się do krawędzi, a po podwyżkach stóp w USA koszt finansowania długu będzie mógł jedynie rosnąć, co ostatecznie doprowadzi do likwidacji zakładów i konsolidacji.
— Zanim to się stanie — a ostatecznie przyczyni się do stabilizacji rynków ropy poprzez zmniejszenie podaży — najbliższe miesiące mogą przynieść jeszcze bardziej niepokojące zmiany — ostrzega Ole Hansen.
Co nie zabije, to wzmocni
Michał Sikorski, zarządzający funduszami BPH TFI, największy potencjał dostrzega w surowcach rolnych. Ekspert wskazuje, że ich obecna kiepska rentowność powinna przełożyć się na niższy areał zasiewów, co w połączeniu z nasilającymi się anomaliamipogodowymi powinno przyczynić się do odwrócenia passy w 2016 r.
— W przypadku surowców rolnych dużo zamieszania spowodował ostatnio efekt El Niño, wywołujący susze w Azji i ulewy w Ameryce Południowej. Ponieważ tegoroczne zjawisko jest najsilniejsze od dwóch dekad, może mieć istotne przełożenie na jakość i ilość zbiorów w przyszłym roku i wywołać wzrost cen zbóż, cukru, ryżu oraz kawy, która ma za sobą kiepski rok ze względu na wysokie zapasy i dobre zbiory — przypomina Jarosław Niedzielewski.
Tak oczywiste nie są już prognozy dla złota. Z wyliczeń Saxo Banku wynika, że od początku 2015 r. z obrotu wycofano 135 ton opartych na złocie produktów notowanych na giełdzie, natomiast fundusze hedgingowe dysponują obecnie rekordową liczbą krótkich pozycji w kontraktach terminowych Comex na giełdzie w Nowym Jorku. Zdaniem ekspertów, to, jak zachowa się złoto, w znacznej mierze zależy od reakcji dolara po podwyżkach stóp w USA.
— Rynek uwzględnia obecnie w wycenach stopniowe podwyższanie stopy Fedu do poziomu 1,7 proc. do końca 2018 r. Znaczna część wpływu tej podwyżki na cenę złota zależeć będzie zatem od kursu dolara. Początek 2016 r. będzie dużym wyzwaniem, szczególnie w przypadku, gdyby konsens dotyczący umocnienia dolara okazał się prawdą. Napięcie na rynkach energii oznacza jednak ryzyko wzrostu liczby bankructw spółek naftowych. W zależności od presji wywieranej na rynek przez rynek kredytowy, zarówno trajektoria ceny złota, jak i kurs dolara mogą ulec odwróceniu — mówi Ole Hansen.
Podpis: Jagoda Fryc