Nadchodzi cenowy sztorm na Bałtyku

Marcin BołtrykMarcin Bołtryk
opublikowano: 2012-03-23 12:59

Rośnie zapotrzebowanie na przeprawy promowe przez Bałtyk. Powinno być taniej. Ale nie jest. Będzie sporo drożej.

Dlatego tak drogo. Motywatorem do podwyżek cen przewozów są także kiepskie wyniki ekonomiczne w branży promowej, uniemożliwiające pozyskanie źródeł finansowania na odnowienie i modernizację floty — mówi Mariusz Jaworski , dyrektor regionu południe w DSV Road

Morze Bałtyckie (fot. wikipedia.org)
Morze Bałtyckie (fot. wikipedia.org)
None
None

Rynek przewozów pojazdów ciężarowych przez Bałtyk rośnie. Co więcej, w Polsce rośnie wyjątkowo szybko. W 2011 r. między naszym krajem a Szwecją przeprawiono o 10,1 proc. ciężarówek wiecej niż w 2010 r. Linie łączące Niemcy ze Szwecją zaliczyły zaledwie 2,9 proc. wzrost, a armatorzy operujący na trasie Dania — Szwecja odnotowali 4,1 proc. wzrost (wliczając auta, które wybrały drogę przez most Oresund).

Dwa zdania

Zwiększone zapotrzebowanie na przeprawy ciężarówek do Szwecji zbiegło się w czasie z dynamicznie drożejącym paliwem. W efekcie, jak twierdzą przewoźnicy drogowi, promy podrożały do trudno akceptowalnego poziomu, a na ich pokładach brakuje miejsca. Armatorzy tłumaczą podwyżki cen biletów rosnącymi kosztami.

A odnośnie do niskiej podaży przestrzeni w ładowniach promów — nie wiedzą, o co chodzi. Zdaniem Mariusza Jaworskiego, dyrektora regionu południe w DSV Road, koszty przepraw promowych na Bałtyku wzrosły przez ostatni rok o ponad 10 proc.

— Podwyżki dotyczą zarówno stawek bazowych za długość pojazdu, jak i dodatków paliwowych. Dynamika wzrostu tych dwóch podstawowych elementów, składających się na koszt przeprawy, jest znacząco różna. Stawki bazowe wzrosły średnio o około 7 proc., podczas gdy BAF o ponad 30 proc. — zauważa Mariusz Jaworski.

Armatorzy tłumaczą podwyżki czynnikami inflacyjnymi, m.in. wzrostem kosztów serwisu i remontów promów, opłatami portowymi i koniecznością indeksacji wynagrodzeń personelu pływającego i pracującego na lądzie oraz rosnącymi kosztami zakupu paliwa. — Silnym motywatorem do podwyżek są także kiepskie wyniki ekonomiczne w branży promowej, uniemożliwiające pozyskanie źródeł finansowania na odnowienie i modernizację floty — dodaje Mariusz Jaworski.

Henryk Kałużny, freight manager w Stena Line, tłumaczy, że ceny przepraw — podobnie jak przewozów drogowych — zmieniają się w zależności od zmian czynników kosztowych, w tym najważniejszego — ceny paliw.

— Bardzo wysokie ceny ropy naftowej powodują gwałtowny wzrost cen paliw żeglugowych — dramatycznie podnosząc koszty wszystkich operatorów promowych. Zmusza to armatorów do podnoszenia cen, by mogli utrzymać serwis na niezmienionym poziomie — wyjaśnia Henryk Kałużny Szybko dodaje, że obecne podwyżki cen są niczym w porównaniu z tymi, które czekają nas w 2015 r.

— Wejdą wtedy w życie nowe regulacje IMO (Międzynarodowa Organizacja Morska), które spowodują znaczny wzrost cen paliw wykorzystywanych przez promy na Morzu Bałtyckim i Morzu Północnym. Armatorzy promowi będą zmuszeni do stosowania paliw o maksymalnej zawartości siarki 0,1 proc. (obecnie 1 proc.), co oznacza niemal 100 proc. wzrost kosztów paliwa. Będzie to miało oczywiście znaczący wpływ na ceny przepraw promowych — przyznaje Henryk Kałużny.

Bije po kieszeni

Niestety. Nie ma opłacalnej alternatywy wobec przepraw ciężarówek do Szwecji.

— Sztorm kosztowy na Bałtyku uderzy po kieszeni nie tylko firmy transportowe. Podwyżki cen w transporcie drogowym z tytułu wzrostu kosztów przepraw promowych są palącą koniecznością. Nie ma szans na ich sfinansowanie z własnej marży przewoźników, zwłaszcza, że koszt promu stanowi średnio od 20 proc. do 50 proc. całości frachtu drogowego — mówi Mariusz Jaworski.

To zatem oczywiste, że te podwyżki powinny być przeniesione także na klientów firm transportowych. Bardzo niska rentowność usług przewozowych na kierunkach skandynawskich, gdzie miesięczne przebiegi taboru są znacznie niższe niż w relacjach zachodnich i południowych, nie pozwoli przewoźnikom drogowym na dalsze ponoszenie ciężaru wzrostu kosztów przewoźników morskich. — Większość klientów niechętnie poczuwa się do obowiązku partycypowania w nowych obciążeniach.

Często tłumaczenie typu: „mamy kryzys” utrudnia przewoźnikom rozmowy z klientami. Przewoźnicy, obawiając się utraty kontraktów i zleceń, w większości przypadków przyjmują wzrosty kosztów na siebie. Decydując się na takie kroki, pogarszają swoją i tak bardzo trudną sytuację ekonomiczną. W celu uniknięcia tego rodzaju sytuacji, wzrost stawek promowych musi być, niestety, przeniesiony na klientów — twierdzi Mariusz Jaworski.

Więcej w archiwum "PB">>