InviPay jest powszechnie uznawany za polskiego prekursora faktoringu online dla mikro-, małych i średnich firm. Wystartował w 2015 r., szybko pozyskał inwestorów związanych z giełdową spółką nieruchomościową Capital Park: Jana Motza i Kingę Nowakowską, nawiązał współpracę z trzema bankami: ING, Aliorem i Pocztowym, a w 2018 r. poinformował o możliwym debiucie na GPW w 2021 r. Niestety nic z tego nie wyjdzie, bo faktoringowy fintech, który miał poprawiać płynność innych firm, sam ją utracił.



Pod koniec listopada 2019 r. sąd umorzył postępowanie restrukturyzacyjne spółki i wkrótce zapewne ogłosi jej upadłość. Dlaczego? Odpowiedzi szuka prokuratura, która prowadzi w sprawie InviPaya dwa śledztwa. W ramach jednego z nich, toczącego się z zawiadomienia obecnego zarządu faktoringowego fintechu, ma już pierwsze ustalenia.
— Status podejrzanych ma pięć osób, a zarzuty dotyczą popełnienia przestępstw oszustwa w stosunku do mienia znacznej wartości, używania faktur poświadczających nieprawdę oraz karalnej niegospodarności i wyrządzenia InviPayowi szkody majątkowej w wielkich rozmiarach — mówi Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Wersja śledczych
Najbardziej znanym podejrzanym jest Marcin P., twórca i do lutego 2018 r. prezes InviPaya. Śledczy zarzucają mu niegospodarność na kwotę 6,64 mln zł poprzez finansowanie fikcyjnych faktur, przedstawianychdo wykupu przez spółkę Eight Horses (EH), największego klienta fintechu. Zdaniem prokuratury Marcin P., wbrew obowiązującemu regulaminowi InviPaya, nadał EH status „zaufanego klienta”, dzięki czemu spółka ta mogła korzystać z usługi tzw. cichej cesji, czyli zbywać swoje należności bez konieczności ich potwierdzania u odbiorcy. Założyciel InviPaya, zdaniem śledczych, dokonywał też płatności za faktury wystawione przez trzech kontrahentów EH, wiedząc, że są podrobione, podwyższał limity kwot faktoringu dla tej spółki, nie windykując wymagalnych wierzytelności i zakazując pracownikom InviPaya kontaktu z przedstawicielami EH.
Podobne w treści zarzuty, obejmujące dodatkowo polecanie usuwania z raportów o strukturze zadłużenia przeterminowanych faktur dostarczanych przez EH, usłyszała też Joanna P., małżonka Marcina P., kiedyś dyrektorka w InviPayu, a także dwie byłe pracownice tej spółki. Prokuratura wydała też postanowienia o przedstawieniu zarzutów w stosunku do dwójki przedstawicieli spółki EH, która podobnie jak InviPay próbowała się restrukturyzować, a od września 2019 r. jest w upadłości. W przypadku Marty B. i Łukasza B. chodzi o zarzuty oszustwa na kwotę niespłaconych 6,64 mln zł w zbiegu z używaniem faktur poświadczających nieprawdę. Do dziś udało się je przedstawić tylko Marcie B. Prokurator zastosował wobec niej poręczenie majątkowe w kwocie 180 tys. zł.
Wersja założyciela
Żadnymi środkami zapobiegawczymi nie zostali objęci Marcin P. i pozostali przedstawiciele InviPaya. Dlaczego? To pytanie prokuratura pozostawiła bez odpowiedzi. Poinformowała natomiast, że cała piątka podejrzanych, już przesłuchanych w sprawie, złożyła wyjaśnienia i nie przyznała się do popełnienia zarzucanych im czynów.
W rozmowie z „PB” Marcin P. przekonuje, że zarzuty postawione jemu i jego żonie są „całkowicie bezpodstawne”.
— Absolutnie nie przyznajemy się do żadnych zarzutów i ściśle współpracujemy z prokuraturą w celu jak najszybszego wyjaśnienia tej sprawy — mówi Marcin P.
Podkreśla też: „nie zapadł żaden wyrok i nie skierowano przeciwko mnie i mojej małżonce aktu oskarżenia do sądu”. To fakt, jednak zgodnie z Kodeksem postępowania karnego postawienie zarzutów oznacza, że według prokuratury „zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa”. Marcin P. uważa jednak, że to obecny zarząd InviPaya, a w szczególności Kinga Nowakowska, która zasiada w nim od 2015 r., „próbuje obarczyć odpowiedzialnością za obecną złą kondycję finansową spółki inne osoby”, w szczególności jego i jego żonę.
Pozew o odszkodowanie
Co na to Kinga Nowakowska i Maciej Jędrzejak, od października 2018 r. prezes spółki? Z oficjalnych dokumentów InviPaya wynika, że ich zdaniem zapaść firmy to rezultat bezprawnych działań Marcina P., w wyniku których fintech utracił znaczną część kapitału obrotowego i w konsekwencji płynność. Kinga Nowakowska, jako członek zarządu InviPaya od 2015 r., nie poczuwa się do żadnej odpowiedzialności.
Twierdzi, że zgodnie z umową wspólników to Marcin P. pełnił wiodącą rolę w spółce, a ona wyłącznie wspierała działania sprzedażowe i marketingowe. Obecne władze twierdzą, że Marcin P. swoimi działaniami doprowadził do strat wysokości 15 mln zł, a więc znacznie wyższych, niż wynika z prokuratorskich zarzutów. W śledztwie nie ma mowy o takiej kwocie, natomiast pojawia się ona w pozwie o odszkodowanie przeciwko Marcinowi P., który InviPay złożył w sądzie we wrześniu 2019 r. Twórca fintechu twierdzi, że nie zna tego pozwu, bo nie został mu jeszcze doręczony.
— InviPay nie ma żadnych podstaw, aby żądać ode mnie jakiegokolwiek odszkodowania, i jeżeli zajdzie taka potrzeba, udowodnię to w sądzie — komentuje Marcin P.
I odbija piłeczkę, informując, że z jego inicjatywy toczą się dwa postępowania o zniesławienie, którego mieli dopuścić się Kinga Nowakowska i Maciej Jędrzejak w sprawozdaniu finansowym InviPaya i wiadomości skierowanej do obligatariuszy spółki. Oboje zainteresowani tezie o zniesławieniu zaprzeczają.
Wierzyciele na lodzie
To właśnie 81 obligatariuszy fintechu straciło najwięcej na jego upadku — łącznie około 18 mln zł. Oprócz osób fizycznych pokrzywdzone są m.in. dwa fundusze zarządzane do niedawna przez Lartiq TFI (straciły 3 mln zł), fundusz NDM Opportunity and Venture z portfela Eques TFI (1,3 mln zł), a także Archidiecezja Krakowska (około 300 tys. zł). Kwestia pokrzywdzenia posiadaczy obligacji InviPaya badana jest w toku drugiego śledztwa prowadzonego w warszawskiej prokuraturze.
Chodzi o postępowanie wszczęte w styczniu 2019 r. z zawiadomienia części obligatariuszy oraz Niezależnego Domu Maklerskiego, który przyjmował zapisy na papiery spółki. Śledztwo na razie prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko komukolwiek. Badany jest m.in. wątek poprawności ustanowienia zabezpieczeń obligacji na zbiorze wierzytelności InviPaya i to, czy tenże zbiór równocześnie nie były zastawiony na rzecz mBanku, który obsługiwał spółkę i ją współfinansował.
Zdecydowaną większość (ponad 17 mln zł) stanowią wierzytelności przeterminowane, a ich windykacja napotyka duże problemy. To dlatego ich wartość szacowana jest przez spółkę na zaledwie 1,35 mln zł. Długi InviPaya są znacznie wyższe — łącznie przekraczają 26 mln zł. Oprócz obligatariuszy na liście 149 wierzycieli są: mBank (fintech jest mu winien 5,6 mln zł), pożyczkodawcy (2,1 mln zł) i pozostali (0,3 mln zł).
Mimo tak dużej różnicy między długami a majątkiem Iwona Trzeciak, nadzorca sądowy InviPaya w postępowaniu restrukturyzacyjnym, przewiduje, że uda się ogłosić upadłość spółki. Wierzyciele fintechu nie powinni jednak liczyć na wiele.